lederboard

Andrzej Sałacki: Wielka miłość i wielkie sukcesy


Andrzej Sałacki, lekarz weterynarii, polski jeździec, trener, zdobywca 12 medali Mistrzostw Polski, twórca Ludowego Klubu Jeździeckiego „Lewada”, jedyny Polak, który miał zaszczyt dać pokaz ujeżdżenia konia przed królową brytyjską Elżbietą II, ale przede wszystkim człowiek sukcesu, który konsekwentnie realizuje swoje marzenia.

 

LBQ: Panie Andrzeju, czytałam o tym, że o Pana przygodzie z końmi zadecydował przypadek i kolorowe zdjęcie z Wenezueli. Czy zastanawiał się Pan kiedykolwiek, jak wyglądałoby Pana życie bez tej miłości, która towarzyszy Panu przez całe życie i pozwala spełniać marzenia?

Andrzej Sałacki: Faktycznie, o tym, że zająłem się końmi, zdecydowało kolorowe zdjęcie moich kuzynek mających konie. Wówczas w Polsce był okres tylko czarno-białych fotografii, więc dla ucznia szkoły podstawowej taki obraz był wielkim impulsem. Nie wyobrażam sobie innego pomysłu na życie. Miałem to szczęście, iż mogłem realizować się w mojej pasji w Polsce i międzynarodowo.

Ma Pan ogromny talent, pasję, miłość do tego, co robi i chyba dużo szczęścia. 12 medali Mistrzostw Polski w ujeżdżeniu, w tym 4 złote; 2 medale Mistrzostw Świata w woltyżerce, reprezentowanie Polski na mistrzostwach w Szwajcarii w czasach, kiedy wyjazd na Zachód dla większości obywateli był niemożliwy. Jakie wspomnienia zachował Pan z tamtego okresu? Jak działa w Panu ta „machina sukcesu” ?

– W tamtym okresie byłem już medalistą mistrzostw Polski i członkiem kadry narodowej. Wyjechaliśmy na mistrzostwa Europy juniorów do Szwajcarii (St.Moritz), w okresie codziennej szarzyzny w czasach PRL-u. Wówczas podróż na Zachód była sensacją. Po powrocie dyrektor poprosił mnie o opowieść o odległej Szwajcarii na szkolnym apelu. W tamtym okresie bycie w kadrze było zaszczytem postrzeganym jako coś wyjątkowego.
Andrzej Sałacki i Czcionka, a może raczej SALAKI AND SJONKA.

Panie Andrzeju, miał Pan, jak sądzę ogromną przyjemność wystąpić w duecie z Czcionką właśnie przed królową Elżbietą. Po pokazie na stadionie Wembley byliście jedynym duetem, który potrafił wykonać przejazd ujeżdżeniowy na koniu bez ogłowia. Podkreślę JEDYNYMI. To potrójne wyróżnienie w skali światowej. Czy to nie przypadkiem przez tę miłość, która się między wami zrodziła?

– W tamtym okresie miałem już brązowy medal Mistrzostw Świata, ale prawdziwym sukcesem był mój występ przed królową. W roku 1988 na zawodach na Wembley pod patronatem Elżbiety II uzyskałem tytuł sensacji roku w jeździectwie. Razem z klaczą Czcionka występowaliśmy na pokazach w całej Europie. Byłem również zapraszany do Argentyny (Buenos Aires), Brazylii (Rio de Janeiro, São Paulo), a także USA (San Francisco). Czcionka była wyjątkowym koniem, trafiła do mnie z rąk Ewy Husarskiej po kontuzji w WKKW. Brała udział w największych zawodach, z Mistrzostwami Europy włącznie. Zrodziło się między nami wyjątkowe porozumienie. Wielka miłość, która zaowocowała wielkimi sukcesami.

Jednym z takich sukcesów i spełnionych marzeń jest Klub Jeździecki „Lewada”, który wkrótce będzie obchodził 25-lecie istnienia. Jak narodził się pomysł stworzenia Lewady i jak Pan znalazł tak urokliwe miejsce na siedzibę?

– Miejsce to pokazał mi znajomy lekarz weterynarii i faktycznie nadawało się na klub jeździecki. W okolicy działał PGR, a więc struktura była odpowiednia. Pierwszym prezesem klubu był Jan Małecki, dyrektor PGR-u, który bardzo nam pomógł. Pomysł spodobał się również ówczesnej wójt gminy Polska Cerekiew, nieżyjącej już Krystynie Helbin.

d15086353

Skoro jesteśmy już przy Lewadzie, to może porozmawiajmy o ART CUP. Chyba największej tego typu imprezie Polsce, podczas której z całej Polski zjeżdżają do Zakrzowa gwiazdy dużego i małego ekranu, teatru i świata mediów. Czy to Pan tak skutecznie zaraża miłością do koni, czy może ta inicjatywa również zrodziła się z przypadku?

– Poszukuję oryginalnych rozwiązań i pomysłów. Tak właśnie powstał Art Cup. Wielka, plenerowa impreza dla znanych artystów z udziałem koni. Pomysł zrodził się po pobycie w Zakrzowie Katarzyny Dowbor, która realizowała film o moim życiu z końmi. Doszliśmy do wniosku, że wspólnymi siłami jesteśmy w stanie zorganizować bardzo ciekawe pod każdym względem wydarzenie. Tak zaczęła się impreza, na którą co roku do Zakrzowa przyjeżdża grono kilkudziesięciu znanych artystów.

Jest Pan członkiem zarządu elitarnego InternationaleDressage Trainers Club zrzeszającego najlepszych trenerów na świecie. Napisał Pan również podręcznik „Trening, sędziowanie, przepisy w konkurencji ujeżdżenia”. We wszystkim, co Pan robi, widać miłość i pasję. Wszystko, czego Pan dotknie, odnosi sukces.

– Bycie członkiem międzynarodowego klubu trenerów to wielki zaszczyt dla mnie i dla kraju, ponieważ niewiele osób znajduje się w szeregach międzynarodowych organizacji sportowych. Ludzie często mają wspaniałe pomysły, ja staram się wprowadzać je w życie.

Skąd wziął się pomysł albo raczej potrzeba zajęcia się również polityką? Mówi Pan często, że o wielu sprawach w Pana życiu decydował przypadek. Ja jednak uważam, że w życiu nie ma przypadków, zawsze coś dzieje się w jakimś celu. Czy podobnie jest i z tym elementem?

– Zaproponowano mi udział w wyborach do sejmiku wojewódzkiego. Zebrałem wystarczająco dużo głosów i zostałem radnym. W najbliższym czasie nie mam większych planów związanych z polityką.

Muszę zapytać o plany. Ludzie sukcesu, a jest nim Pan bez wątpienia, ciągle się rozwijają i mają głowy pełne pomysłów. Jakie są Pana pomysły na 2017 rok?

– Jesteśmy obecnie czołowym klubem w Polsce. W przyszłym roku będziemy walczyć o dalsze medale i kwalifikacje do Mistrzostw Europy Seniorów. Zaczęły się już również przygotowania do 20. Jeździeckich Mistrzostw Gwiazd (Art Cup), o innych dużych planach na razie nie chciałbym rozmawiać, aby nie zapeszać.

Rozmawiała: Sylwia Szymczak

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Akceptuję zasady Polityki prywatności