Sara Zalewska: Mojej marce można zaufać!


– Projektując, odzwierciedlam siebie. Robię to prosto z serca. Moja głowa to źródło pomysłów, które potem odzwierciedlam w realu. To są projekty, które przede wszystkim chcę nosić ja. – mówi projektantka Sara Zalewska, właścicielka marki modowej Zalla by Sara Zalewska.

 

Od zawsze wiedziałaś, że swoje życie chcesz związać z modą?

– Nie. Dopiero w latach, kiedy byłam już dojrzała, czyli między liceum a studiami, zdałam sobie sprawę, że chciałabym, aby moda była częścią mojego życia codziennego i zawodowego, ponieważ zaczęłam się w niej spełniać. A ponieważ moja codzienność była szara i monotonna z uwagi na wiecznie ciągnącą się naukę, sterty kodeksów i książek, maturę, egzaminy i studia, to po prostu stwierdziłam, że nie nadaję się do tego, by resztę życia spędzić przy książkach, w papierkach. Pierwsza moja praca też była związana z papierkami. Pracowałam w charakterze asystentki dyrektora jednego z oddziałów firmy zajmującej się doradztwem finansowym. Stykałam się ze środowiskiem bankowców, finansistów i branży nieruchomości. To otworzyło mi oczy na to, że moja osobowość, dość kolorowa i ruchliwa, nie nadaje się do tego rodzaju pracy.
Do kogo kierujesz swoje kolekcje?

– Kolekcje kieruję przede wszystkim do pewnych siebie kobiet, które wiedzą, czego chcą. Nie jest moją kategorią klientki kobieta, która szukając kreacji na okazję rodzinną typu imieniny czy komunia, nie wie, czego chce. Ja kieruję swoje kreacje do pań przebojowych, pewnych siebie, pełnych życia i werwy, które mają odwagę założyć coś innego, oryginalnego, nietuzinkowego i odróżniającego się w tłumie.

Co wyróżnia projekty marki Zalla by Sara Zalewska na tle konkurencji?

– Przede wszystkim to, że mają swój charakter. To, że ten charakter to w sumie ja. Projektując, odzwierciedlam siebie. Robię to prosto z serca. Moja głowa to źródło pomysłów, które potem odzwierciedlam w realu. To są projekty, które przede wszystkim chcę nosić ja. Nie żyję w sposób taki, by patrzeć na konkurencję i kierować się nią albo zwracać na nią uwagę jak przeciętny Polak. W naszym kraju, niestety, większość żyje w ten sposób i uczestniczy w wyścigu szczurów w każdej kwestii zawodowej. Ja kieruję się sobą i własnym charakterem, tym, że projektując, dzielę się z innymi.

Skąd czerpiesz inspiracje do swoich projektów?

– Nie będę ukrywać, że inspirację czerpię też z Zachodu. Kiedy mam chwilę przed zaśnięciem, chwytam za telefon i zerkam na portale zagranicznych i amerykańskich sław, gdzie zamieszane są ich świeże zdjęcia zrobione przez paparazzi na nowojorskich ulicach w kreacjach światowych projektantów, którzy wiedzą dużo na przód, co w modzie piszczy, co jest hitem, a co nim nie będzie. Lubię zerkać na to, co gwiazdy tamtejsze noszą, bo tam nie ma szarości. Tam jest życie i wszystko, z czego można czerpać modowe nowinki. Ale głównie inspiruję się sobą. To, czego nie ma w mojej garderobie, żadnej sieciówce czy na wieszaku u projektanta, ja chcę, żeby powstało. I ja to tworzę. To moja inspiracja – coś, co powstaje w mojej głowie, kiedy zamknę oczy. Bo jak wspominałam, główne projekty w mojej głowie pojawiają się, kiedy mam kilka chwil, by zamknąć oczy, skupić się i rysować w wyobraźni. Potem to spajać w jedność, tworząc nowe kreacje.

Gdzie Twoim zdaniem przebiega granica pomiędzy inspiracją a odtwarzaniem i
kopiowaniem? Kiedy możemy mówić o tym, że projektant coś skopiował?

– To problem XXI wieku. Mamy takie czasy, że trudno jest stworzyć coś nowego, czego jeszcze nie było. Coś, czym każdy projektant chciałby podbić świat mody i rynek. Niestety, projektanci często od siebie ściągają, podpatrują i odtwarzają, co balansuje na granicy podrabiania, kopiowania. Nie zdają sobie sprawy z tego, że takie postępowanie pociąga za sobą prawne konsekwencje. Są już odpowiednie paragrafy w kodeksach. Są urzędy patentowe, ochrony. Ja staram się nie kopiować i nie odtwarzać, a jedynie mogę się zainspirować. Sama kiedyś padłam ofiarą kradzieży: pewna firma skopiowała moje ubrania na podstawie zakupionych u mnie modeli. To jest kopiowanie.

Jak oceniasz styl Polek?

– Styl Polek oceniam jako nieróżnorodny, niespójny i bardzo podobny do siebie. Myślę, że Polki nie mają swojego stylu. Styl ubierania się czerpią od gwiazd i celebrytek, z tego, co podpatrzą na Zachodzie albo na pierwszych stronach gazet i na portalach plotkarskich.

Czy jest coś, co, Twoim zdaniem, wyróżnia Polki (pod względem mody) na tle
Europejek?

– Nie. Powiedziałabym, że to Europejki się wyróżniają. Polki próbują jakiś stylów, ale są one skopiowane od innych, znanych osób.

Co świadczy o tym, że kobieta ma klasę?

– Kobieta ma klasę, kiedy jej zachowanie jest adekwatne do sytuacji, w jakiej się znajduje. Moim zdaniem klasę można wyrazić również poprzez ubiór, ale głównym wyznacznikiem klasy jest sposób wypowiadania się oraz zachowanie. Jeśli w mowie kobiety ubranej najpiękniej np. w garsonkę od Chanel będą same „pajęczyny i wodorosty”, nie wyrazi sobą klasy.

Jak ważna w biznesie jest pasja? Czy biznes prowadzony bez pasji ma szansę
odnieść spektakularny sukces?

– Niestety, nie. Moim zdaniem to jest jak związek dwóch osób, które potrafiłyby się dogadywać w codziennych sprawach, ale w łóżku już nie. To nie jest związek. Nic dobrego z tego nie będzie. Na pewno nie będzie z takiej relacji małżeństwa, dzieci itd. Bo to po prostu łańcuszek niepowodzeń, kłótni i wszelkich innych kłód pod nogami. Biznes powinien być też pasją, życiem i jego oddechem. Wszystkim. Jeśli nie oddamy się czemuś, co tworzymy, a biznes się tworzy z siebie w stu procentach, z całkowitego zaangażowania i miłości, to nic z tego dobrego nie wyjdzie. Moim zdaniem, kiedy biznes jest pasją, wtedy sukces jest gwarantowany.

Jak zbudować silną markę? Jak na co dzień budujesz wizerunek Zalla by Sara
Zalewska?

– Musimy w tym aspekcie zacząć od siebie. To my sami najpierw musimy być silni. Nie dać się „zjeść” ludziom i sytuacjom bez wyjścia, a które tak naprawdę mają rozwiązanie, momentom zwątpienia i uczuciu bezsilności, kiedy mamy ochotę rzucić i zakończyć wszystko. To jest pierwsza zasada, by marka była silna i by wytrwała. Ja się tym właśnie kieruję i buduję swoją firmę. Jeśli chodzi o budowanie wizerunku Zalli, to na tę chwilę pracuję nad tym, by ludzie dowiedzieli się, co to jest za marka, co w sobie zawiera, jakie to są kreacje i do kogo adresowane. Co można w Zalli znaleźć, w co ubrać i gdzie w tym wyjść, że mogę klientce zaproponować coś i to stworzyć, bo mam możliwość pracy nad projektem z klientką wymagającą, która chciałaby mieć coś nietuzinkowego w swojej szafie, która chciałaby, abym stworzyła dla niej kreacje, która oddawałaby też cząstkę jej osobowości. Po prostu pomogłabym stworzyć wyjątkową, jedyną i wymarzoną np. sukienkę. Buduję wizerunek na tym, by przekonać do siebie klientki, by wiedziały, że można mojej marce zaufać.

Czy dzięki obecności w mediach marka może się rozwijać?

– Owszem. W stu procentach się z tym zgadzam. Od kiedy projektuję ubrania, zwróciłam na to uwagę. I kiedy robiłam to w czterech ścianach i tylko do zdjęcia na jeden portal Facebookowy, gdzie modelkami były moje koleżanki i przyjaciółki, to nie było takiego odbioru, jaki mam dziś przy udziale innych mediów. Postawiłam na media, by się coś działo i aby zaczęto mówić o mojej marce głośno. Im więcej jej widać, jest obecna na wielu portalach, a ludzie dużo o niej mówią, tym bardziej takiej marce ufają i zwracają uwagę, że jest to marka prężna, potężna i warta tego, by właśnie tu zostawić pieniądze.

Dziś wszyscy wiedzą, że komunikacja poprzez Instagram, FB czy Snapchaty
staje się fundamentalna. Setki tysięcy osób obserwujących jeden profil daje
nieprawdopodobną siłę rażenia marki. Jak ważne w Twojej branży są kanały social
media?

– Portale są złotym środkiem, budują mur, który z każdą cegiełką jest mocniejszy, silniejszy. Dzięki nim marka rośnie w siłę.

Co dają Ci pokazy mody? Czy udział w pokazach przekłada się faktycznie na
biznes? Masz zaraz po nich telefony z zapytaniami o dany model prezentowany na
wybiegu?

– Pokazy są po to, by przede wszystkim „rozebrać markę do naga”, pokazać ją w całej okazałości. Bo to tak, jakby przyszła topowa modelka np. od Victoria’s Secret ubrana w workowaty płaszcz zakrywający jej wszystkie walory. A najważniejsze jest, by te walory pokazać i przejść casting. Takie są pokazy mody. Dlatego każda rzecz z kolekcji jest pokazywana osobno, a modelki prezentują ją z każdej możliwej strony oraz w każdym świetle reflektorów. Wtedy dociera do klienta. Pokaz to nie portal czy zdjęcia, tyko całość kreacji na żywo. Za tym idzie lepszy odbiór i większe zainteresowanie klientek kupnem prezentowanych kreacji.

Motto życiowe?

– Nie poddawać się. Miałam już takie sytuacje, które prawie mnie do tego skłoniły. A jestem delikatna z natury i mentalnie. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że mam słabe serce. W tym biznesie trzeba mieć twardą pupę i nie można się za szybko poddawać, dawać radę w tych dzisiejszych, niełatwych czasach.

 

Rozmawiała: Ilona Adamska

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Akceptuję zasady Polityki prywatności