lederboard

Alkoholizm człowieka sukcesu

Zajmują wysokie stanowiska w międzynarodowych organizacjach, dzięki pracy i dużym zarobkom prowadzą dostatnie życie, a przyjaciele i znajomi postrzegają ich jako ludzi sukcesu. Jednak, by odreagować ogromny stres i wiele godzin spędzonych w biurze, coraz częściej sięgają po alkohol i niepostrzeżenie wpadają w sidła uzależnienia.

 

 

 

Na temat alkoholizmu panuje wiele fałszywych opinii. Wciąż gros osób sądzi, że alkoholik to osoba żyjąca na marginesie społecznym, bezrobotna, bez wykształcenia, środków do życia, żebrząca pod sklepem co rano o parę złotych, by mieć na piwo lub tanie wino. – To bardzo szkodliwy stereotyp – uważa Krzysztof Tylski, terapeuta uzależnień. I podkreśla, że alkoholizm to choroba niezwykle demokratyczna, która może dotknąć każdego. Wielu jego pacjentów początkowo uważa, że skoro piją drogie i wytworne alkohole, to problem alkoholizmu ich nie dotyczy. – A scenariusz jest bardzo podobny. Zarówno ten alkoholik z bramy, jak i ten z eleganckiego apartamentowca, rano ma kaca, musi zażyć środki, żeby nie mieć biegunki i jakoś dotrzeć do pracy – przekonuje terapeuta.

Marcin Brysiak, pomysłodawca rewolucyjnej na rynku zdrowia aplikacji Helping Hand, pomagającej osobom uzależnionym od alkoholu wyjść z nałogu, sam często mówi, że otarł się o dno i bankructwo. Ukończył dobre studia, miał dobrą pracę, fantastyczną żonę i upragnionego synka, a mimo to kiedy wracał do domu, wnosił ukradkiem kilka małych butelek alkoholu, tzw. małpek – czasem uzbierało się z tego nawet pól litra. Miał je wszędzie – w kieszeni w spodni, za paskiem, w wewnętrznej kieszeni marynarki. Alkoholicy mówią, że chodzą w swoistym pasie szachida.  Pił tak, by nie zwracać na siebie uwagi, potrafił okłamać, przemycić, wyprzeć. Wstawał rano, brał długi zimny prysznic by wytrzeźwieć, perfumował się żeby nie było czuć alkoholu, wkładał ciemne okulary i był gotowy do pracy. Nie zawalał terminów i nie zaniedbywał swoich obowiązków. Nie wyłapał momentu, w którym zaczęła się choroba. Istnieje bowiem bardzo cienka granica oddzielająca pozornie niegroźny zwyczaj od alkoholizmu.

Alkoholik wysoko funkcjonujący

Alkoholizm jako choroba nie jest jednorodny i przejawia się w różnych formach. Jedną z nich jest HFA, czyli high functioning alcoholics (wysoko funkcjonujący alkoholicy) stanowiący całkowite przeciwieństwo powszechnie panującego stereotypu na temat osób uzależnionych. W jaki sposób wyodrębniono taką grupę i kim są HFA?

– Otóż opublikowane w 2007 roku w USA badania, prowadzone przez National Institute on Alcohol Abuse and Alcoholism (NIAAA) wyodrębniły wśród osób spełniających kryteria uzależnienia od alkoholu, 20% osób, które poprawnie funkcjonowały w społeczeństwie, późno rozpoczęły picie problemowe, nie przejawiały zaburzeń często towarzyszących alkoholizmowi (lęk, depresja, zachowania aspołeczne),  nie miały konfliktów z prawem, mieli z reguły wyższe wykształcenie, bardzo dobre zarobki, stałą, nierzadko eksponowaną pracę, posiadali rodziny. Osoby te rzadko poszukiwały pomocy terapeutycznej, mimo iż ich sposób picia wskazywał na uzależnienie. Od tego czasu przyjęto osoby takie nazywać wysokofunkcjonującymi alkoholikami – podaje prof. Jan Chodkiewicz, psycholog, wykładowca Uniwersytetu Łódzkiego. – Tak więc HFA to często osoba piastująca wysokie stanowiska, doskonale zarabiająca, sięgająca tylko po dobre alkohole. Jednak można u niej stwierdzić mechanizmy rozwoju choroby alkoholowej i jej objawy. Pije, by uczcić sukces zawodowy, podpisanie korzystnego kontraktu, zwiększenie sprzedaży przez firmę, w której pracuje. Prowadzi często podwójne życie – w pracy jest dokładna i trzeźwa, wieczorami lub częściej w weekendy, upija się –  podkreśla Jan Chodkiewicz.

Wysokofunkcjonujący alkoholicy, jak inni alkoholicy, szukają okazji do picia i zaprzeczają istnieniu problemu. To właśnie za sprawą życiowych sukcesów, znacznie później ponoszą negatywne konsekwencje picia i często zgłaszają się na leczenie znacznie później w porównaniu z pozostałymi alkoholikami. Jak wynika z amerykańskich badań, ten czas wydłuża się aż o 10-11 lat.

Co powoduje, że ludzie sukcesu, świetnie zarabiający, popadają w uzależnienie? Osoby na wysokich stanowiskach z powodu odpowiedzialności, która na nich spoczywa, są znacznie bardziej narażone na stres. Często spędzają w pracy po kilkanaście godzin. Napięcie, które towarzyszy im w pracy przez wiele godzin musi zostać jakoś rozładowane. Niektórzy chodzą na wieczorne zajęcia do fitness klubu, umawiają się z kolegą na squasha, część osób biega nawet późno w nocy. Inni oddają się pasji robienia mebli z drewna, szydełkowania, robienia przetworów lub wyścigów samochodami terenowymi po bezdrożach. Ci, którzy nie mają takiego wentyla bezpieczeństwa, mogą szybko i skutecznie rozładować napięcie poprzez alkohol. Wypicie drinka, a najczęściej kilku, daje chwilowe poczucie odzyskania kontroli, rozluźnienia, rozładowania silnych emocji, które pojawiają się w pracy. Niektórzy nie czekają nawet by wrócić do domu. Wychodzą na przerwę, kupują tzw. Małpkę, wypijają ukradkiem w łazience i pracują pod wpływem alkoholu. Dane o liczbach sprzedawanych małpek w godzinach pracy w dużych centrach biznesowych nie pozostawiają złudzeń. Szacunkowa dzienna sprzedaż w Polsce to ok.3 miliony buteleczek. Rocznie to ok. 1 miliard sprzedanych małpek! Ustawione obok siebie tworzą linię o długości ¾ równika – możemy przeczytać na stronie kampanii społeczno-edukacyjnej „Mała małpka -wielki problem.”

Zaburzony balans praca – życie prywatne

Część osób tak bardzo poświęca się korporacji, żeby dojść do managerskich stanowisk, że poza pracą w ich życiu nie ma miejsca na nic innego. Praca i kariera wymagają całkowitego oddania i rezygnowania z innych aktywności. Oznacza to, że nawet jeśli wcześniej menedżer uprawiał sport lub realizował się poprzez jakieś hobby, to teraz te czynności zaginęły, bo nie ma na nie czasu.

– Jeden z moich pacjentów, 29-latek pracuje w firmie, która zajmuje się stawianiem na nogi upadających przedsiębiorstw. Gdy pierwszy raz zdecydował się na terapię, to musiał z niej zrezygnować, bo pracował 16 godzin dziennie i więcej. Nie miał więc na nią czasu – opowiada Krzysztof Tylski. – A człowiek potrzebuje miejsca, gdzie się uwolni od napięcia, wyhamuje, odpocznie od trybu wyścigu. Jeśli nic takiego w jego życiu nie ma, to sięga po drinka, który na początku doskonale pełni funkcję rozluźniacza. Jeśli zatem manager nie ma nawyku robienia czegoś innego, albo wytracił ten nawyk poprzez pięcie się po szczeblach kariery, to zostaje mu albo alkohol, albo kokaina, a coraz częściej te dwie substancje jednocześnie.

Picie weekendowe

Tym, co charakteryzuje wysoko funkcjonujących alkoholików jest picie weekendowe. A to z tego powodu, że praca ma dla nich znaczenie nadrzędne, jest tym, co pozwala im osiągnąć wysoki status społeczny, dostatnio żyć, otaczać się podobnymi ludźmi. O ile praca w ciągu tygodnia jest stawiana przez takie osoby na pierwszym miejscu, o tyle właśnie picie staje się w wolne dni punktem centralnym i jemu są podporządkowywane inne plany. Ponieważ korporacja wymaga od nich całkowitego oddania, w środku tygodnia nie piją na umór, by móc się stawić w biurze i działać na wysokich obrotach, realizować 380 proc. normy. Inaczej – sądzą – na ich miejsce czeka wielu młodych, gotowych do jeszcze większych poświęceń konkurentów. Niektóre osoby harują ponad miarę, bo czują się niedowartościowane i praca oraz zdobywane dzięki niej dobra mają to niskie poczucie własnej wartości zagłuszyć. Jeszcze inni wierzą, że pracując ponad miarę realizują swoją wizję szczęścia. A ponieważ musi być równowaga między harówką, a odrobiną rozrywki, to korzystają z rozwiązań najprostszych – piją.

Picie często staje się jedynym sposobem na rozładowanie emocji. Wysoko funkcjonujący alkoholik racjonalizuje je sobie, mówiąc: „ciężko pracuję i należy mi się coś od życia”, „muszę się zresetować”, „jeszcze kilka drinków nikomu nie zaszkodziło”. Wielu chorym wydaje się, że kontrolują picie właśnie poprzez unikanie alkoholu w ciągu tygodnia. Mimo to odczuwają wywoływany głodem alkoholowym przymus picia i w ciągu weekendu upijają się ( czasem kilka razy) na umór, z utratą świadomości. Mimo iż zdają sobie sprawę z negatywnych skutków picia, nie potrafią przestać sięgać po alkohol. Inaczej stało się w przypadku Marcina Brysiaka. Po kilku latach terapii może powiedzieć o sobie, że jest trzeźwym alkoholikiem. Co więcej, własne doświadczenia spowodowały, że zaczął pomagać innym – wymyślił aplikację mobilną, która początkowo miała tylko zastąpić tradycyjne dzienniczki głodu i uczuć, jednak z czasem okazała się rewolucyjnym narzędziem pomagającym walczyć z nałogiem oraz potrafiącym przewidzieć, na podstawie zachowania osoby korzystającej z aplikacji, moment zagrożony przerwaniem abstynencji. Brysiak zebrał zespół specjalistów od sztucznej inteligencji i od leczenia uzależnień. Wspólnie rozpoczęli prace nad aplikacją. W 2019 roku zostali docenieni grantem z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, który umożliwi dopracowanie produktu, ale już w tej chwili korzystają z niego pacjenci oddziału uzależnień szpitala psychiatrycznego w podwarszawskich Tworkach oraz Centrum Medyczne Damiana.

Jak uzyskać pomoc?

Zdaniem Krzysztofa Tylskiego, coraz częściej osoby mające problem z alkoholem, same zdają sobie z tego sprawę. – Gdy trzydziestoparolatek uświadamia sobie, że pije w tygodniu czwarty raz, niby to nie są duże ilości, bo wypił każdego dnia pięć piw, ale w piątek się upił, w sobotę kolejny raz, to dochodzi do wniosku, że musi przestać, bo się źle czuje i nie chce w przyszłym tygodniu żyć tak samo – mówi Tylski. – Dwa razy mu się nie uda, raz się uda, więc próbuje znaleźć informacje w Internecie, robi testy, których jest mnóstwo i decyduje się sam sobie poradzić. Chce odzyskać kontrolę. I jeśli jednak podejmuje ileś nieudanych prób niepicia lub ograniczenia picia, to sam postanawia poprosić o pomoc.

Możliwości jej uzyskania jest co najmniej kilka. Jedną z najbardziej powszechnych jest terapia indywidualna lub grupowa. Ta druga przynosi bardzo dobre efekty, ponieważ pozwala alkoholikowi dostrzec podobieństwo sytuacji, w której się znalazł. Grupa pełni jakby rolę lustra, w którym chory może się przejrzeć i zobaczyć w szerszym kontekście mechanizmy swojego uzależnienia. Jednak część osób zajmujących wysokie stanowiska i posiadających wysoki status społeczny wstydzi się zgłosić po pomoc do ośrodka terapii uzależnień, a już zupełnie nie wyobraża sobie uczestniczenia w terapii grupowej. Dla nich właśnie idealnym rozwiązaniem może okazać się inteligentna platforma do terapii online, wspierana sztuczną inteligencją. Helping Hand pozwala na anonimową rejestrację i jest bezpłatna – dostępna dla każdego. Chory może skorzystać z pomocy terapeuty, gdziekolwiek się znajduje a do wyboru ma czaty grupowe, czaty indywidualne, rozmowy telefoniczne i spotkania wideo. Oprócz rozmów z terapeutami użytkownik aplikacji może liczyć na wsparcie największej dostępnej sieci wsparcia – osób, które zmagają się z podobnymi problemami i mają podobne doświadczenia. Alkoholizm jest bowiem chorobą, z którą można sobie poradzić, jednak bardzo rzadko udaje się to zrobić samemu. Aplikacja dostępna jest na telefonach z systemem iOS oraz Android.

Katarzyna Trębacka

 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Akceptuję zasady Polityki prywatności