lederboard

DJ Adamus to platforma multimedialna


Niezależność artysty polega na tym, że to mnie stać na skonstruowanie i nagranie płyty z takimi artystami, z jakimi chcę. Albo nagranie własnego teledysku za własne pieniądze lub dogadanie się ze sponsorami, którzy będą tym zainteresowani. Taka niezależność finansowa artysty jest dla mnie atrakcyjna – Adam Jaworski, czyli słynny DJ Adamus, opowiada o tajnikach biznesu w show-biznesie.

 

 

 

LBQ: Ostatni raz spotkaliśmy się rok temu przy wywiadzie dla „Imperium Kobiet”. Co się zmieniło od tego czasu w Twoim życiu prywatnym i zawodowym?

DJ Adamus: Zacznę od spraw zawodowych i od tego, że moja najnowsza płyta podsumowuje moją dotychczasową karierę. To płyta jubileuszowa pokazująca, co przez ostatnich 15-20 lat się wydarzyło. Jest na niej mój pierwszy utwór, który wydałem na płycie Noviki pt. „Jazzy Boy”, utwór z Noviką pt. „Secret Way” oraz najnowsze utwory jak „Waiting for tonight” czy nagrany specjalnie z Agnieszką Włodarczyk „Such A Shame” – cover z lat 80. grupy Talk Talk (zamiłowanie do tej formacji bardzo nas połączyło). A także „Enjoy in the silence” z Michałem Kwiatkowskim i „King Of My Castle” z Sabiną Jeszka. To jest taka zajawka tego, co się pojawiło w mojej karierze DJ przez tych 15-20 ostatnich lat. W tym roku zamierzam więc co tydzień świętować jubileusz. Jestem gotowy na imprezowanie przez cały 2016 rok. Różnica jest taka, że płyta 1000 miejsc – z Adą Szulc była chilloutowa i refleksyjna, a ta jest składankowa – przekrój tego, co mi w duszy gra.

Wtedy powiedziałeś, że płyta z Adą Szulc i projekt 1000 miejsc to balsam dla Twojej duszy. Czy podtrzymujesz te słowa?

– Tu jest trochę balsamu i rozgrzanych węgli. Rozgrzane węgle to oczywiście muzyka taneczna, która bardziej rusza niż nastraja do refleksji. Ale pojawią się utwory chilloutowe i jazzujące. „Jazzy Boy” to pierwszy i ulubiony mój jazzujący utwór, który ukazał się na jakimkolwiek wydawnictwie, więc mam do niego duży sentyment. Będzie to więc taki przekrój mojej duszy – od piekła do nieba.

Czy bycie producentem i DJ-em to intratny biznes?

– Każda działalność gospodarcza może być tą, która przyniesie lub nie pieniądze. Są świetnie prosperujące kluby, ale są też nieprosperujące. Tak jak DJ-je. Każda działalność ma dwie strony i zależy od zaangażowania oraz funkcji na rynku. Mogę podsumować, że z muzyki, jej komponowania czy wydawania bardzo trudno jest teraz wyżyć, ponieważ muzyka jest obecnie dostępna w formie digitalnej i jest bardzo tania. Forma digitalna pozwala też na szybkie i łatwe jej kopiowanie. Portale streamingowe, czyli takie, które pozwalają odsłuchać muzykę w czasie rzeczywistym, płacą tak minimalne stawki producentom i kompozytorom, że przy odsłuchaniu np. dziesięciokrotnym utworu właściciel praw do niego otrzymuje np. 30 zł. Są to zagrożenia, które nie pozwalają producentom czy kompozytorom funkcjonować na poziomie wystarczająco egzystencjonalnym. Ale DJ czy artyści komponujący i wydający mają drugą stronę medalu, czyli występy. Wracają te korzenie z lat 50. czy 60., kiedy wydawało się muzykę tylko po to, by później skonsumować swoją popularność podczas występów na żywo. Oczywiście teraz to wygląda trochę inaczej niż dziesięć czy więcej lat temu. Ale na rynku trzeba umieć się odnaleźć. Moi przyjaciele, którzy wydawali dwadzieścia lat temu płyty winylowe, wspominali, że sprzedawali jeden singiel po 300 tysięcy egzemplarzy, a na świecie twórcy z jednego singla potrafili kupić dwa ferrari i dwa domy. Teraz jest to niemożliwe, bo muzycy światowego formatu z tej samej muzyki dostają relatywnie mniejsze pieniądze. Rynek się zmienia. Najważniejszym elementem jest bycie elastycznym, dostosowanie się publiczności i rynku. Moja pasja, która towarzyszy mi przez lata, doprowadziła do tego, że ja się na rynku nie poddaję i robię też rzeczy inne, przynoszące mi większe pieniądze, ale niesprawiające mi przyjemności.

Gorajka (288)po

Kiedyś przeczytałam, że biznes, który nie przynosi zysku, to tylko hobby. Ale lepsze jest hobby, które nie przynosi zysku niż biznes, który nie daje satysfakcji. Jak ważny jest dla Ciebie w biznesie PR i promocja, które są jego składową?

– Jedna z postaci w filmie pt. „Człowiek z księżyca” powiedziała: „show-biznes składa się z dwóch elementów: show i biznesu. Musi być biznes, żeby było show i show, aby był biznes. Nie da się tych dwóch rzeczy oddzielić. Może być artysta, który nie dba o swój wizerunek, czyli tak naprawdę jego PR-em jest niedbanie o swój wizerunek. Nie ma ucieczki od nieposiadania wizerunku w show-biznesie, bo jeśli tylko i wyłącznie ktoś nas obserwuje, to już mamy wizerunek. Nie da się od tego uciec. Uważam, że jest to tak mocna składowa tego wszystkiego, co buduje artystę, że nie należy o tym zapominać. Moje wykształcenie też zmusza mnie do tego, bym miał świadomość tego, jak to funkcjonuje i świetnie bawić się formą kokietowania dziennikarzy czy publiczności.

Czy zgadzasz się z tym, że najszybciej można zbudować swój wizerunek, bo nie markę, poprzez kontrowersje?

– Dziś najlepiej sprzedają się kontrowersje. Rozmawiałem niedawno z Agnieszką Włodarczyk i oboje doszliśmy do wniosku, że dziennikarze interesują się artystą nie w momencie pojawienia się jego płyty, tylko kiedy jedzie pod wpływem albo źle się ubierze na galę. Dramat muzyków w obecnych czasach polega na tym, że dziennikarzy bardziej interesują takie rzeczy jak źle dobrana bielizna niż twórczość artysty. Ale znowu myślę, że takie mamy czasu, w których nastąpiła tabloizacja życia towarzyskiego. Nie należy się na to obrażać tylko się w tym odnaleźć. Zachodnie gwiazdy świetnie sobie z tym radzą. Polskie zaczynają też od tego trendu nie odstawać. Mnie muzyka przynosi tak dużą frajdę, że nie zważam na to, czy dziennikarze o niej napiszą czy nie, bo i tak ją zrobię. Nie stresuję się tym, wręcz nauczyłem się robić swoje, a to, co się dzieje dziś wokół mojej osoby, to taka dodatkowa składowa życia twórczego.

Czujesz oddech konkurencji? Obchodziłeś czterdzieste urodziny. DJ zwykł się kojarzyć z bardzo młodą osobą.

– Na szczęście DJ nie kojarzy się już z osobami dwudziestojednoletnimi. Experience tego wszystkiego polega na tym, że człowiek z dużym doświadczeniem potrafi lepiej manipulować publicznością i wprowadzać ją w trans. Potrafi z publiczności wykrzesać energię i za to się ceni doświadczenie pracy DJ-skiej. Młodzi to rzeczywiście duży spontan, poruszanie się na rynku dość nieświadomie. A patrząc na światowy rynek: bywam raz do roku na Ibizie – tamtejsi nestorzy to osoby powyżej sześćdziesiątki, czy dobrze po pięćdziesiątce, np. DJ Carl Cox czy Pete Tong. Świetnie nadal sobie radzą na rynku, choć masa nowych i młodych na nim się pojawia. Ja uważam, że to tylko scala tę scenę i działa na jej korzyść, bo staje się ona coraz większa. My też mamy już DJ-ów, którzy na Zachodzie są metryką, a są młodsi ode mnie. Żyjemy razem w przyjemnej atmosferze. Poza tym na ostatnich mistrzostwach DJ w Polsce spotkaliśmy się w gronie ponad czterdziestu osób, które funkcjonują na tym rynku ponad 15-20 lat. Nasza więź jest bardzo mocna i nie martwię się o nią. Bardziej zastanawia mnie: kiedy to mi się znudzi? Moje życie jest nieprzewidywalne, ale staram się utrzymywać dobrą formę. Pomaga mi w tym codzienna dieta i regularne posiłki od SpokoBOX – catering dietetyczny, dzięki któremu mogę odżywiać się zdrowo, mimo szalonego tempa!

Gorajka (500)po

Jak wyglądała Twoja jubileuszowa impreza? Jaki był klucz doboru gości i przyjaciół na niej goszczących, tych z Polski i zagranicy?

– Uwielbiam pracować z osobami, z którymi łapię wspólną wibrację nie tyle artystyczną, co przyjacielską. Trudo mi współpracować z osobami, z którymi nie do końca rozumiem się przyjacielsko, a chcę stworzyć wspólną twórczość. Wydaje mi się, że musi coś iskrzyć. Ostatnio byłem na licytacji fotografii Ryszarda Horowitza. Do licytacji było jego jedno zdjęcie – fotografia Jerzego Kosińskiego, która zwróciła moją uwagę. Niestety, w zdjęciu tym czułem dużo negatywnej energii. Samo zdjęcie było w swej formie przepiękne, ale treść zawierała dla mnie negatywną energię. Poszukałem informacji o tym dziele i dowiedziałem się, że w trakcie sesji obaj byli pokłóceni ze sobą. Później Kosiński nie chciał wyrazić zgody na publikację tego zdjęcia. Chciał odebrać jego negatyw. Dlatego ja czułem tę złą energię. Uciekam od tego. Tak się złożyło, że z osobami zaproszonymi na mój jubileusz czuję wspólną wibrację, np. z Michałem Kwiatkowskim, z Sabiną Jeszka, z którą wielokrotnie pojawiałem się na deskach klubowych. Ja rzeczywiście potrzebuję tego pierwszego uderzenia energii pozytywnej od ludzi, by zacząć z nimi współpracować. To dotyczyło także imprezy urodzinowej.

Plany na ten rok?

– Co tydzień będę obchodził dwukrotny jubileusz – piątek i sobotę jako pracę didżejską. Jubileuszem będziemy sobie cały czas szaleć ze względu na to, że jest płynny. W roku 2016 mamy 10 lat założenia duetu Wet Fingers i utworu pt. „Hi Fi Superstar”. Za chwilę te jubileusze będą się co jakiś czas powtarzać, więc przede mną czas podsumowań. Takim podsumowaniem będzie też książka, która powstaje… Poza tym 24 czerwca w Klubie Capitol w Warszawie odbędzie się pierwsza edycja mojego autorskiego Festiwalu – Ibiza Camp On! Zaczynamy sezon wakacyjny w stolicy Polski, a kończymy we wrześniu na Ibizie!

Gorajka (478)po

Na czym polega Twoja niezależność jako DJ?

– W obecnych czasach DJ to maszynka wielofunkcyjna. Kiedyś był to facet, który puszczał tylko muzykę. Dziś musi działać na wielu polach, być wielofunkcyjnym. Na czym polega moja niezależność jako DJ? Fajne pytanie. Dzięki, że o to zapytałaś. Polega to na tym, że z jednej strony DJ, który posiada własną wytwórnię płytową, sprzedaje płyty na całym świecie, ma podpisane tzw. kontrakty z największymi sklepami muzycznym na świecie, jak iTunes czy Beatport, w Polsce jest to np. Muzodajnia. I ja rzeczywiście z tymi sklepami mam podpisane umowy. Kiedyś artyści podpisywali duże kontrakty płytowe, w tej chwili stają się niezależni, bo rynek to wymógł. Z drugiej strony jednak wszystko jest na mojej głowie: koncerty, kontrakty, itd. Ale wykształcenie i doświadczenie pozwalają mi funkcjonować w ten sposób na rynku (byłem menedżerem różnych gwiazd, m.in Candy Girl, z którą odnosiliśmy swego czasu bardzo fajne sukcesy w Polsce). To doświadczenie więc przekuwam każdego dnia na to, w którym kierunku idę. Mam wrażenie, że DJ Adamus jest bardziej platformą multimedialną niż tylko i wyłącznie DJ-em. To dobrze wygląda z biznesowego punktu widzenia, ale niestety zajmuje trochę czasu i nie zawsze można się oddać artystycznym wizjom. Oprócz bycia artystą, wytwórni, mam jeszcze studio nagraniowe, które w dużej mierze jest skonstruowane, zakupione i wyposażone głównie na moje potrzeby. Ale jeśli ktoś chce, żebym wyprodukował utwór czy zrobił remiks, to ja świadczę takie usługi biznesowe. Biznes, który kręci się wokół artysty i show-biznesu, kurczy się, bo pieniędzy jest coraz mniej ze sprzedaży muzyki, ale pozwala rozwinąć się na innych przestrzeniach i być bardziej niezależnym. Kiedyś artyści tworzyli muzykę, jaką chcieli, i wymagali od wytwórni, żeby ją wydała. Teraz niezależność artysty – moim zdaniem – polega na tym, że to mnie stać na skonstruowanie i nagranie płyty z takimi artystami, z jakimi chcę. Albo nagranie własnego teledysku za własne pieniądze lub dogadanie się ze sponsorami, którzy będą tym zainteresowani. Taka niezależność finansowa artysty jest dla mnie atrakcyjna. Bo przy projekcie z Adą Szulc wszystkie wideoklipy nagraliśmy za własne pieniądze i mieliśmy tę satysfakcję, że nikt nie narzucał nam swojego toku myślenia, tak jak to kiedyś bywało z dużymi wytwórniami muzycznymi. Tak obecnie wygląda biznes muzyczny od strony producenta czy DJ-ja.

 

Rozmawiała: Ilona Adamska

fot.  Anka Gorajka

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Akceptuję zasady Polityki prywatności