Dorota Wollenszleger: Zawsze warto podjąć działania, które nie muszą być walką

– Nie jestem zwolenniczką separacji. Uważam, że do dawania sobie szansy nie potrzeba orzeczenia sądu. Czas separacji małżonków powinien służyć pracom nad związkiem, a często jest traktowany, jako zezwolenie na życie po swojemu. Oczywiście nikt nie zdefiniował co należy robić w trakcie separacji, ale doświadczenie życiowe mi pokazało, że zawsze jest tak, że jedna strona liczy na pojednanie, druga cieszy się z „wolności”. – mówi Dorota Wollenszleger, Prezes zarządu „Rozwód Poproszę sp. z o.o.”.

 

 

Jest Pani prezesem zarządu „Rozwód Poproszę sp. z o.o.”. Skąd pomysł na założenie własnej firmy i jaka misja przyświeca Pani biznesowym działaniom?

Rozwód Poproszę powstał z potrzeby chwili. Zdarzył się taki moment w moich życiu, gdy stanęłam na rozdrożu zawodowym. Osobiste doświadczenia związane z moim rozwodem sprawiły, że działam w tej branży od kilku lat, więc decyzja była prosta. Zależało mi na niecodziennym zestawieniu słów. Najczęściej występujące nazwy miejsc o podobnym profilu działania to Kancelaria Rozwodowa, Centrum Rozwodowe czy Kancelaria Prawa Rodzinnego. Tworząc moją firmę, nową markę, nazwę i logo starałam się skupić na tym, by nie wzbudzać trwogi przed tym, co najpewniej nas czeka. Nazwa jest oryginalna, nie jest potocznie używana. Jest intrygująca i wywołująca refleksję. Nie jest to nazwa abstrakcyjna ani fantazyjna, ale mam nadzieję, że udało mi się na tyle niekonwencjonalnie podejść do tematu, by oddała charakter działalności, który jest dość wąski i dotyka wrażliwej sfery życia, a jednocześnie przełamuje typowe w tej branży nazewnictwo. Rozwód Poproszę to nazwa nie tak oczywista, ale jednak wprost mówi, czym się zajmujemy i że mamy wyjątkowe podejście do tematu rozwodów. Liczę, że skojarzenie jest pozytywne i sugeruje że rozwód można przejść łagodnie. Gdy mówimy o rozwodzie, to najczęściej się go żąda, o rozwód się wnosi do sądu, rozwodu się oczekuje. Opinia firmy z sektora brand marketing tylko potwierdziła moje oczekiwania: „Nazwa sugeruje rozwód z klasą, rozwód elegancki, bez przysłowiowego prania brudów. W naszej opinii marka ROZWÓD POPROSZĘ może za chwilę spełniać rolę społeczną, poprzez promowanie, tam gdzie rozwód jest konieczny, jego polubownego przeprowadzania.” I taka misja przyświeca moim codziennym działaniom. Mogę się już pochwalić, że udało mi się zastrzec w Urzędzie Patentowym zarówno nazwę firmy jak i znak graficzny jako znak towarowy.

Pani motto życiowe brzmi: „Jeśli życie rzuca Ci pod nogi kłody, otwórz tartak”. Wiem, że to właśnie Pani osobiste i bardzo trudne doświadczenia sprawiły, że zajęła się Pani pomaganiem przy rozwodach, mediacjami oraz wspieraniem rodzin w kryzysach. 

Był taki okres w moim życiu, że nie było miesiąca, bym nie musiała być na jakiejś rozprawie w sądzie albo w sprawie o rozwód albo dotyczącej moich dzieci. Sama sprawa rozwodowa trwała 5 lat, a poza samym rozwodem byłam też atakowana przez byłego już męża przeróżnymi pozwami pobocznymi. W sądach byłam tak częstym gościem, że w pewnym momencie przestano mnie już tam nawet legitymować. Ze spraw dotyczących naszego rozstania i naszych dzieci mój były mąż zrobił sobie narzędzie do nękania mnie, a system prawny mu na to pozwalał, a i ja też w pewnym sensie się do tego przyczyniłam z powodu braku doświadczenia. Zmusiło mnie to do głębokiej analizy prawa rodzinnego, by móc właściwie się bronić i siebie reprezentować, wiedzieć do czego mam prawo i o co mogę zawalczyć. Przez lata osobistych zmagań zyskałam ogrom wiedzy prawnej oraz doświadczenia procesowego. I wtedy los sprawił, że podjęłam decyzję o skupieniu moich działań zawodowych na pomocy osobom dotkniętym kryzysem małżeńskim lub w rozwodzie. Zdałam sobie też sprawę, że najlepsze rezultaty prowadzenia sprawy przynosi skoncentrowanie działań wielu specjalistów: prawników, mediatorów, psychologów czy pedagogów. Dzięki temu zajmujemy się naszymi klientami kompleksowo. Dość szybko też podjęłam studia podyplomowe w zakresie mediacji, by czynnie wspierać mój zespół. Lata przykrych doświadczeń nauczyły mnie, by przyglądać się swojemu życiu z pewnym dystansem i nawet jeśli spotyka nas coś złego, co praktycznie zwala nas z nóg, to trzeba wierzyć, że być może jest to część większego planu na nas. Jestem na to najlepszym przykładem.

Stworzyła Pani na Pomorzu Szkołę dla Rodziców w konflikcie lub rozwodzie, które przez lata poszerzyła się o zajęcia dla rodzin patchworkowych oraz przy opiece naprzemiennej. Jak wyglądają zajęcia w takiej szkole i czego w niej uczycie?

Historia stworzenia Szkoły dla Rodziców też ma swoje początki w moich osobistych doświadczeniach. Po ukończeniu kursu w poradni pedagogiczno-psychologicznej doszłam do wniosku, że nie do końca spełnił moje oczekiwania. Owszem, nauczyłam się lepszej komunikacji z moimi dziećmi, ale nadal nie wiedziałam jak właściwie wspierać je, kiedy widać, że jest im ciężko w związku z sytuacją rozpadu rodziny, a właściwie z konsekwencjami tego rozpadu, które dzieci musiały dźwignąć z dnia na dzień. Wtedy pojawił się pomysł na wypracowanie ze współpracującymi ze mną psychologami programu spotkań, który byłyby skoncentrowany właśnie na problemach okołorozwodowych. Zajęcia w naszej Szkole są indywidualne, przez co spełniają też rolę terapii psychologicznej. Ponadto jestem przekonana, że taki system spotkań może przynieść więcej korzyści, gdyż w grupie nawet i kilkuosobowej nie zawsze chętnie opowiadamy o problemach małżeńskich. Kolejne programy powstały, bo takie potrzeby pojawiły się u naszych klientów.

Po rozwodzie zaczynamy nowe życie. Zakładamy nową rodzinę. I stajemy przed nie lada wyzwaniem, bo w tym życiu nie ma już tylko nas, ale mogą być dzieci wspólne, współmałżonka, są też byli małżonkowie, byli teściowie, czyli dziadkowie. Okazuje się, że jest bardzo wiele osób, która mają wpływ na naszą codzienność. Poukładać te relacje bez odpowiedniego wsparcia może być bardzo trudne. Stąd zrodził się pomysł na program dla rodzin patchworkowych.

Opieka naprzemienna chodź już coraz szerzej stosowana wciąż ma chyba tyle samo zwolenników co przeciwników. Bez względu na to co sama o tym sądzę, uważam, że osoby decydujące się na ten rodzaj sprawowania opieki nad dziećmi muszą mieć świadomość zagrożeń. Zakładając, że jakoś to się ułoży, bo na pewno się dogadamy, wiedzie donikąd, a negatywne skutki odczują wyłącznie dzieci. Opracowaliśmy więc program, dzięki któremu mamy nadzieję rodzice wzmocnią swoją komunikację, nauczą się szanować własne granice i właściwie te granice też stawiać swoim dzieciom, jak również rodzinie.

Rozwód czy separacja? Kiedy warto próbować ratować małżeństwo i co daje tak naprawdę – pod kątem prawnym- separacja?

Rozwód czy separacja to częste pytanie naszych klientów. Co do zasady separacja rodzi takie same skutki prawne jak rozwód jak np. rozdzielność majątkową czy ustalenie alimentów. Jednak na zgodne żądanie małżonków pozwala na powrót do małżeństwa. Zasadniczą różnicą jest to, że w trakcie separacji nie można zawrzeć kolejnego związku małżeńskiego. Można więc rzec, że separacja to rodzaj zawieszenia małżeństwa, które można też przekształcić ostatecznie w rozwód. Z prowadzonych przeze mnie spraw o separację każda przekształciła i zakończyła się rozwodem.

Jakie zalety ma separacja?

Nie jestem zwolenniczką separacji. Uważam, że do dawania sobie szansy nie potrzeba orzeczenia sądu. Czas separacji małżonków powinien służyć pracom nad związkiem, a często jest traktowany, jako zezwolenie na życie po swojemu. Oczywiście nikt nie zdefiniował co należy robić w trakcie separacji, ale doświadczenie życiowe mi pokazało, że zawsze jest tak, że jedna strona liczy na pojednanie, druga cieszy się z „wolności”. Jeśli małżonkowie nic nie zrobią dla swojego związku, to czas rozłąki może złagodzić napięcie, które było przyczyną rozstania, ale nie naprawi tego co się popsuło. Często też w odniesieniu do separacji pada pytanie czy mogę mieć partnera czy wolno mi spróbować być z kimś innym. Odpowiedź brzmi nie. Dopuszczenie się zdrady w małżeństwie tłumacząc się wyrokiem sądowym o separacji jest zdradą. Przy takiej postawie od razu zalecam rozwód. Często warto zamknąć definitywnie pewien rozdział, żeby otworzyć kolejny. Niewykluczone przecież, że nawet z tym samym mężczyzną.

Czy to prawda, że zdecydowana większość małżeństw rozpada się z powodu braku właściwej komunikacji, zwyczajnej rozmowy?

W odpowiedzi na to pytanie z pewnością chciałabyś usłyszeć, że obarczeni różnymi obowiązkami jesteśmy tak zabiegani, że nie mamy czasu by choć raz dziennie, przez chwilę porozmawiać z mężem. To nie do końca o to chodzi. Często słyszę, że małżeństwo jest świetnie zorganizowane, logistycznie w ciągu funkcjonują bez zarzutu, a pod koniec dnia na spokojnie omawiają zadania na następny dzień. No i na pierwszy rzut oka powinno być ok. Ale prawdą jest, że małżeństwa rozpadają się, ponieważ nie ma w nich właściwej komunikacji. Myślę, że partnerzy nie potrafią ze sobą rozmawiać i wzajemnie siebie słuchać. Nie artykułują swoich potrzeb i oczekiwań, a później pojawiają się pretensje, że nie są one spełniane. Brak asertywności i tłumienie emocji zabija poczucie godności i komfortu w związku. Brak realizacji potrzeb jednej ze stron tak naprawdę zabija związek. Mój obecny mąż, kiedy się oświadczał powiedział mi rzecz dla mnie wówczas bardzo zaskakującą. Życzył nam, byśmy zawsze siebie wzajemnie lubili. I gdy zgłębić sens tych słów to myślę, że mamy przepis na udane małżeństwo. W dużej mierze, w mojej ocenie, opiera się to na zaakceptowaniu wad i szacunku do tego, że możemy się różnić, w tym także mieć różne zdania. Dobra komunikacja pozbawiona jest osądu. Tylko wtedy jest szansa na szczerość i prawdziwość.

Mówi się, że warto wygrywać, ale nie warto walczyć… Uważa Pani podobnie?

Powiedziałabym, że zawsze warto podjąć działania, które nie muszą być walką. Świat byłby cudowny i doskonały, gdyby zawsze można było czuć wygraną bez podjęcia walki. Dlatego odpowiedź podzieliłabym na dwa filary mojej działalności. Prawny i mediacyjny. Gdy trafiamy do sądu jesteśmy zmuszeni walczyć. Przedstawiamy nasze racje, by wygrać. Robimy wszystko by przekonać sąd o słuszności naszego stanowiska. Nawet jeśli osiągnięty zostanie kompromis oznacza to, że każda ze stron okupiła to pewną stratą np. emocjonalną. Możemy otrzymać to po co przyszliśmy, ale zawsze towarzyszy temu pewien niesmak, może nawet żal. Podejmując mediacje mamy świadomość, że wynik sporu jest w naszych rękach. Poznając i rozumiejąc stanowisko drugiej strony, które nie jest nacechowane umniejszeniem naszego punktu widzenia, łatwiej nam nawet zrezygnować z naszych oczekiwań, ale robimy to z poczucia słuszności takiej decyzji. Mamy wówczas sytuacją win-win. I to bez podjęcia większej walki. Opierając się właściwie na rozmowie.

Kobiety w biznesie bardziej ze sobą konkurują czy współpracują? Jakie jest Pani doświadczenie w tej kwestii, patrząc np. na konkurencję czy po prostu kobiety, które Panią otaczają, również poza pracą?

Kobiety potrafią ze sobą współpracować i dodawać sobie siły oraz motywować do działania. Konkurencja nie jest niczym złym. Sprawia, że trzeba być wciąż kreatywnym i dbać o klientów. Osobiście nie doświadczyłam nigdy negatywnych relacji z konkurencją, wolno mi więc wierzyć, że każdy znajdzie swoje miejsce na rynku i nie trzeba postępować nieuczciwie, żeby osiągnąć sukces. Można robić takie same rzeczy, ale nie tak samo. I to wyróżnia każdego przedsiębiorcę i potwierdza się na każdym kroku. Czerpmy od siebie inspiracje, a jeśli to co robimy będzie nieszczere, nie nasze, bo wprost skopiowane to i tak rynek to zweryfikuje i to w każdą stronę. Szkoda tracić energię by komentować działania konkurencji nawet jeśli jest nieuczciwa, warto skupiać się na tym co chcemy dać od siebie.

Wierzy Pani w kobiecą intuicję? Przydaje się w Pani biznesie? Słucha jej Pani?

Intuicja od zawsze jest obecna w moim życiu. W biznesie też jej się poddaję i zawsze mi dobrze podpowiada. Czasem rozsądek weźmie górę i niestety za każdym razem okazuje się, że nie był to dobry wybór. Trzeba słuchać siebie i wierzyć we własny osąd.

Jest Pani jedną z bohaterek książki Ilony Adamskiej „Diamenty Kobiecego Biznesu. Kobiety, które zmieniają świat”. Czy czuje się Pani kobietą, która odważnie idzie po swoje? Która w jakiś sposób zmienia świat, prowadza innowacyjne podejście do biznesu, swojej pracy, swojej branży?

Uważam, że jestem odważna zarówno w życiu prywatnym jak i działaniach biznesowych. Odwaga to jedno, ale determinacja i ciężka praca muszą iść w parze, jeśli chcemy osiągać swoje cele. Kiedy zaczynałam działać w mojej branży rozmowy towarzyskie czy biznesowe na temat rozwodu, rozstania czy innych problemów pojawiających się z związkach praktycznie się nie odbywały. Przez lata starałam się oswajać temat rozwodów poprzez przeróżne publikacje prasowe i wywiady, promować mediacje rodzinne. Osobiście widzę dużą zmianę i pożądaną zwiększoną świadomość na przykład na temat przemocy w związkach czy prawach kobiet. Nie jest to oczywiście moja zasługa, ale bardzo mnie cieszy. Obserwuję większą łatwość w mówieniu o swoich problemach i definiowaniu ich przyczyn. To bardzo dobra zmiana i życzę sobie by nie została niczym przyhamowana.

Jak widzi siebie Pani zawodowo za 10 lat?

Chciałabym robić na pewno to co teraz, ale czy firma będzie miała ten sam kształt tego nie wiem. Słucham rynku i potrzeb, które z niego do mnie napływają. Dlatego na przykład od czerwca tego roku rozszerzyliśmy swoje działania o szkolenia praktyczne w zakresie mediacji. To nowy filar mojej firmy, ale dający mi niezwykłą satysfakcję. Odkryłam w sobie instynkt edukatora.

Inspirująca myśl z którą chciałaby Pani zostawić naszych Czytelników?

To słowa Winstona Churchilla: „Jeśli idziesz przez piekło, nie zatrzymuj się. Wszystko się kiedyś kończy”. Uważam, że każde doświadczenie jest cenne i po coś się w naszym życiu wydarzyło. Trzeba w to wierzyć i nie poddawać się, nawet jeśli jest bardzo źle. Z każdej sytuacji jest wyjście. Nigdy też nie wiadomo, czy nie spotyka nas coś po to by dać siłę, zahartować do zmierzenia się z kolejnym problemem lub skierować nas na zupełnie inne ścieżki życia.

Rozmawiała: Ilona Adamska

Więcej na: https://rozwodpoprosze.pl/

fot. Piotr Połoczański

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Akceptuję zasady Polityki prywatności