Gordon Blackler: Najbardziej lubię proces twórczy

– Dzisiaj każdy jest fotografem, ale uważam to za dobrodziejstwo, a nie zagrożenie. Ciekawe aplikacje na smartfonach oraz rozmaite filtry uwalniają niezwykłe pokłady kreatywności w osobach, które wcześniej nawet o tym nie myślały. Czy to nie zdumiewające, że w dzisiejszych czasach najważniejszą częścią bagażu jest selfie – stick? – pyta Gordon Blackler, fotograf z Wielkiej Brytanii, na co dzień mieszkający w Polsce.

 

Pochodzisz z Wielkiej Brytanii. Co sprawiło, że zamieszkałeś w Polsce? Praca, a może miłość?

– W 100% miłość. Spotkałem moją żonę w Anglii, ale musiała wracać do Polski na studia. Ja miałem kontynuować studia, ale nie mogłem sobie wyobrazić życia bez niej, więc dzień przed inauguracją roku akademickiego zrezygnowałem ze studiów, pojechałem na dworzec autobusowy i kupiłem bilet w jedną stronę do Krakowa.

Skąd zamiłowanie do fotografii?

– Jestem fotografem, muzykiem, kompozytorem i grafikiem – same sztuki kreatywne. Zacząłem się uczyć fotografii, kiedy jeździłem w trasy koncertowe ze swoim zespołem. W tamtym okresie posiadałem jeden z pierwszych modeli aparatów cyfrowych, które nie miały możliwości przechowywania wielu zdjęć, więc musiałem eksperymentować i nauczyć się, jak wybrać najlepsze ujęcie.

W dzisiejszych czasach każdy może zostać fotografem. Wystarczy kupić sobie dobry aparat. Po czym jednak poznać dobrego fotografa artystę? Po czym poznać dobre zdjęcie?

– Dzisiaj każdy jest fotografem, ale uważam to za dobrodziejstwo, a nie zagrożenie. Ciekawe aplikacje na smartfonach oraz rozmaite filtry uwalniają niezwykłe pokłady kreatywności w osobach, które wcześniej nawet o tym nie myślały. Czy to nie zdumiewające, że w dzisiejszych czasach najważniejszą częścią bagażu jest selfie- stick? Nowoczesne aparaty i smartfony robią fantastyczne zdjęcia – z technicznego punktu widzenia – ale jeśli chodzi o kompozycję, wiedzę o właściwościach światła, musisz liczyć na siebie. Nie mówiąc już o umiejętności wywołania u ludzi uśmiechu. Istnieje duża różnica pomiędzy zrobieniem dobrego zdjęcia w idealnych warunkach a zrealizowaniem tego samego projektu w mniej sprzyjających okolicznościach.

gordon-blackler_MG_1709

Który gatunek fotografii uznajesz za swoją główną specjalizację?

– Zajmuję się głównie fotografią lifestylową oraz reklamową. To szeroki zakres, ale kręci mnie możliwość odnalezienia metody na kreatywne przedstawienie zwykłych przedmiotów oraz sytuacji. Staram się zgłębiać różne techniki, tak abym był przygotowany na każde wyzwanie!

Co najbardziej lubisz w swojej pracy?

– Najbardziej lubię proces twórczy – od pierwszego przebłysku pomysłu, przez początki sesji, aż do obróbki ostatecznego ujęcia. Każda sesja czymś zaskakuje. Oczywiście uśmiech zadowolonego klienta to też magiczny moment.

Skąd czerpiesz inspiracje i jak powstają pomysły na sesje?

– Jestem dobrym obserwatorem i bardzo „wizualnym” człowiekiem. Wszędzie dostrzegam kształty, wzory i ruch, więc wiele pomysłów ma źródło w życiu codziennym. Lubię też przyglądać się pracom innych fotografów, bo zawsze odkrywam i uczę się czegoś nowego.

Czy uważasz, że w Polsce można osiągnąć duży sukces w zawodzie fotografa? Przecież stolicą mody, fotografii jest Paryż, Mediolan, Nowy Jork?

– Zależy, co masz na myśli, mówiąc „sukces”. Czy możesz zostać topowym fotografem mody? Prawdopodobnie nie w Polsce, ale w innych dziedzinach fotografii – dlaczego nie? Przy dużej determinacji i ciężkiej pracy wszystko jest możliwe. Dla mnie sukcesem jest droga, nie cel. Chcę się uczyć i wzrastać tak, abym mógł inspirować coraz więcej osób, aby zauważało piękno wokół nas, którego tak często nie doceniamy.

Czy praca fotografa to dochodowy biznes? Konkurencja na rynku jest naprawdę spora…

– Bycie wolnym strzelcem ma tę zaletę, że mogę wybierać sobie klientów. Nie każdy jest potencjalnym klientem. Kluczem jest kreowanie jakości, bycie hojnym. Ludzie, którzy twierdzą, że na rynku jest zbyt duża konkurencja, albo nie rozmawiają z tymi klientami, co trzeba, albo konkurują wyłącznie ceną, a to już jest wyzwanie. Parafrazując Setha Gordona, mojego guru od marketingu, „co się stanie, jak zwyciężysz w wyścigu do dna”?

Jak pozyskujesz nowych klientów?

– Największym źródłem nowych klientów są rekomendacje od zadowolonych klientów. Staram się też pojawiać na różnych imprezach, żeby poznać nowych ludzi i porozmawiać o tym, nad czym pracują, jakie mają wyzwania etc. To nie jest wcale takie łatwe, ponieważ – choć nie jestem nieśmiały – nie lubię tłumów i zwykle raczej wolę obserwować z boku niż być w centrum uwagi. Prowadzę dziennik pomysłów i bardzo często dzwonię do klienta i spotykamy się na kawie, żeby podzielić się jakimś pomysłem, który mógłby okazać się dla niego wartościowy. To dość skuteczna metoda, ponieważ klienci są często bardzo zajęci i przedstawienie im nowego pomysłu jest dla nich pozytywną odskocznią. Zamiast samemu szukać idei na nową kampanię promocyjną, podaję ją im na tacy.

Twoje guru jeśli chodzi o fotografię?

– Mogę zmienić jednego na wielu? Seth Godin, Sue Bryce, Joel Grimes & Salwador Dali.

Jakie wskazówki dałbyś młodym osobom, które zaczynają swoją przygodę z fotografią?

– Jest takie powiedzenie, że jeśli chcesz stać się w jakiejś dziedzinie mistrzem, musisz temu poświęcić 10 000 godzin. Czy to prawda i czy w każdym przypadku, stwierdzić niepodobna, ale jedną rzecz wiem na pewno: nie ma skrótów i żadna magiczna aplikacja na telefon nie zrobi z ciebie zawodowego fotografa. Musisz do tego dorosnąć w swoim własnym tempie, cały czas się ucząc, nie mieć do siebie pretensji, że nie tworzysz dzieł takich jak ludzie, którzy cię inspirują. Tak jak w sporcie, 20% talentu, 80% ciężkiej pracy. Nie poddawaj się, chcemy zobaczyć, do czego jesteś zdolny!

Rozmawiała: Ilona Adamska

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Akceptuję zasady Polityki prywatności