lederboard

Hejterzy w sieci nie są bezkarni


Dbałość o własny wizerunek i sposób bycia spostrzeganym od wieków jest immanentną ludzką cechą. W dawnych czasach naruszenie dobrego imienia spotykało się z reakcją obronną pokrzywdzonego. Honorowe pojedynki miały na celu ochronę czci pokrzywdzonego i ukaranie oraz napiętnowanie osoby ją naruszającej, nieprawdziwymi czy obraźliwymi wypowiedziami.

 

 

Na tym tle, ochrona dobrego imienia w naszych czasach wydaje się o wiele trudniejsza. Rzadko się zdarza, że osoby nas znieważające są w stanie powiedzieć nam w twarz to, co łatwo przychodzi im napisać. Internet jest pełny zalewającej nas agresji i wrogich opinii, obecnych na każdym forum internetowym, czy w opiniach pod materiałami prasowymi. Poczucie anonimowości, jakie daje Internet, sprzyja rozlewaniu się krytyki każdego i wszystkiego, podawaniu nieprawdziwych, często krzywdzących i obraźliwych opinii w przekonaniu, że ich autorstwo nigdy nie zostanie ujawnione. Szeroka grupa użytkowników Internetu, znajduje w nim upust swoi frustracjom, wyrażając słownie swoją wrogą postawę wobec otoczenia, robiąc to w przekonaniu, że ich działania nigdy nie zostaną im przypisane, a więc ich zachowanie pozostanie bezkarne.

Są to tak zwani hejterzy. Już samo słowo, zapożyczone z języka angielskiego, oznaczając tych, „którzy nienawidzą”, oddaje dobrze cel i sposób ich działania. Hejterem jest użytkownik Internetu, który krytykuje zjawisko lub osobę, robiąc to w drastyczny sposób. Krytyka ta odbywa się za pośrednictwem np. wpisów w grupach dyskusyjnych czy pod informacjami prasowymi, w większym lub mniejszym stopniu odnosząc się do treści zawartych w komentowanych tekstach. Celem takich wpisów często jest samo wyrażenie niechęci, negatywnych opinii lub agresji do otoczenia, często zmierzając jedynie do oblania kogoś pomyjami lub dla podkręcania negatywnej atmosfery.

Powszechność dostępu do Internetu i jego znacząca rola opiniotwórcza sprawiają, że działalność hejterów odbija się negatywnie na opinii o osobach, których wpisy takie dotyczą, ale w konsekwencji – przynosi również wymierne straty dla firm, prowadzących działalność gospodarczą, przyczyniając się do utraty przez nich wiarygodności czy też pogorszenia opinii o oferowanych przez nich produktach.

O ile samo wyrażanie opinii, nawet niepochlebnej, mieści się w pojęciu wolności słowa, jest również często pożądane, piętnując nieuczciwość przedsiębiorców czy zwracając uwagę innych na wadliwość towarów czy usług oferowanych przez przedsiębiorców (co może być cenne w przypadku np. lekarzy, prawników), o tyle wolność ta powinna mieścić się w granicach uczciwej krytyki. Uczciwą będzie taka krytyka, która oparta jest na faktach, jest uzasadniona i opisuje rzeczywistość taką, jaka ona jest i następuje z poszanowaniem godności innej osoby.

Ofiary hejterów często czują się bezbronne wobec agresywnych działań, z którymi się spotykają, a podejmowana przez nich walka ze zjawiskiem często przynosi odwrotny do zamierzonego skutek. Podjęcie działań zaradczych spotyka się z natężeniem negatywnych zjawisk, w tym poprzez zwiększenie dawki otrzymanej zwrotnie agresji.

Ramy prawne, w tym kodeks cywilny, dają ofiarom hejterów możliwość obrony swojego dobrego imienia. Przepisy prawa jednoznacznie wskazują, że dobro osobiste podlega ochronie. Prawo wyposaża pokrzywdzonego w wiele roszczeń umożliwiających mu znalezienie ochrony. Nalezą do nich między innymi żądanie przeprosin, usunięcia skutków działania czy zapłaty zadośćuczynienia. Są to wymierne narzędzia, którymi każdy pokrzywdzony „hejtami” może się posłużyć, chroniąc własne dobre imię. Niemniej, niewiele ofiar hejterów decyduje się na użycie tych narzędzi. Dzieje się tak z uwagi na praktyczne problemy związane z ich wykorzystaniem, w sytuacji, gdy pokrzywdzeni chcą wnieść odpowiednie roszczenie do sądu. Już na samym wstępie spotykają się bowiem z przeszkodą, jaką jest określenie osoby, przeciwko której roszczenie to ma zostać podniesione. Sformułowany prawidłowo pozew powinien bowiem zawsze wskazywać, czego od kogo żądamy. Osoba znieważona nie ma bowiem prawnych możliwości ustalenia spornych danych za pośrednictwem sądu cywilnego, do którego trafiłby pozew o naruszenie jego dóbr osobistych. W przypadku niewskazania danych pozwanego sąd nie nada biegu sprawie.

Dlatego też dla osoby znieważonej koniecznym jest dowiedzenie się tego, kto imiennie dopuścił się zniewagi, jeszcze przed wniesieniem powództwa. O ile, będąc znieważonym w rozmowie z kimś, kogo znamy, jesteśmy w stanie podać jego pełne personalia, o tyle, czytając obraźliwy post w Internecie, jesteśmy w stanie (o ile w ogóle) zobaczyć co najwyżej nick sprawcy. Samodzielnie nie jest możliwe ustalenie innych danych hejtera, adresu e-mail, nie mówiąc już o adresie zamieszkania czy imieniu i nazwisku, które należy podać sądowi, kierując do niego pozew. Dane te są jednakże w posiadaniu administratorów strony internetowej, na której zamieszczono obraźliwe treści albo u dostawców usług telekomunikacyjnych, którzy mają możliwość ich udostępnienia.

Niestety, zazwyczaj wystąpienie do administratorów danych osobowych hejterów o ich ujawnienie spotyka się z odmową udzielenia żądanych informacji. Administratorzy zasłaniają się zasadą ochrony danych osobowych swoich użytkowników. Wobec takiej odmowy pokrzywdzony nie pozostanie jednak bez dalszych środków prawnych. Przede wszystkim może on wystąpić do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, który może wydać decyzję administracyjna nakazującą administratorowi danych hejtera ich udostępnienie pokrzywdzonemu. W przypadku, gdy organ administracji, również w drodze decyzji wydanej ponownie, na skutek odwołania, podtrzyma stanowisko odmowne administratora danych, pokrzywdzony jest upoważniony do złożenia skargi do wojewódzkiego sądu administracyjnego.

Dzięki temu, że wojewódzkie sądy administracyjne wielokrotnie miały już do czynienia ze sprawami o ujawnienie danych osobowych hejterów, wypracowana została linia orzecznicza, która daje poszkodowanym dość silne środki umożliwiające ochronę swojego dobrego imienia przed krzywdzącym zachowaniem innych użytkowników sieci. Sądy administracyjne, słusznie, stanęły na stanowisku, że przeciwstawiając sprzeczne interesy hejterów, do ochrony danych osobowych oraz osób poszkodowanych takim działaniem, chcąc bronić swojego dobrego imienia w sądach cywilnych, administratorzy danych oraz organy administracji powinny interesy te odpowiednio wyważyć i uwzględnić, nie opierając się jedynie na sztywnym stanowisku chroniącym wyłącznie dane osobowe przed ujawnieniem. Wyważenie sprzecznych interesów powinno bowiem również wziąć pod uwagę interes pokrzywdzonego, który skupia się na prawie do sądowej ochrony jego czci. Prawo to, gwarantowane na podstawie artykułu 24 Kodeksu cywilnego, nie może zostać po prostu wyłączone prawem do ochrony danych osobowych. Sądy dość jednoznacznie wskazują, że gdy pokrzywdzony zamierza wytoczyć powództwo, istnieje jego interes prawny do skutecznego żądania ujawnienia danych hejtera. Interes ten stanowi „prawnie usprawiedliwiony cel”, który zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych dopuszcza uzyskanie dostępu do jego danych osobowych.

Naturalnie, nie będzie działo się tak w każdym wypadku. Sądy wskazują, że dopuszczalność ujawnienia danych powinna być oceniona każdorazowo przy uwzględnieniu indywidualnych okoliczności danej sprawy. Niekiedy, zwłaszcza gdy odpowiadając na „hejta”, pokrzywdzony wpisem czyni pod adresem hejtera groźby, prawo do ochrony danych osobowych hejtera może być przeważające. Z pewnością jednak, zarówno administrator danych, jak i organy administracji nie są powołane do tego, aby oceniać, czy konkretne wpisy naruszyły dobre imię osoby wnoszącej o ich ujawnienie. Ocena tych okoliczności pozostaje bowiem kompetencją właściwego sądu.

Na koniec warto podkreślić, że nie ma argumentów prawnych do tego, aby uznać, że autorzy hejtów mogą uniknąć odpowiedzialności, czy to cywilnej czy karnej, tylko dlatego że hejty wyrażane są za pośrednictwem Internetu. Odpowiedzialność za słowo z jednej strony, a z drugiej prawo do ochrony dobrego imienia mają charakter uniwersalny i odpowiedzialność za hejty wyrażane w świecie wirtualnym jest taka sama jak odpowiedzialność za zniewagę wyrażoną w telewizji, czy podczas rozmowy. Tym samym wiąże się ona z identycznym rodzajem odpowiedzialności znieważającego, jak i uprawnieniami znieważanego.

Marcin Płoszka, radca prawny

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Akceptuję zasady Polityki prywatności