Krzysztof Jędrzejewski: W biznesie często brakuje nam czasu


Przewodniczący rady nadzorczej oraz większościowy akcjonariusz Grupy KOPEX S.A. Wyróżniony przez Chrześcijański Ruch Społeczny nagrodą – Świadek wartości 2015. Na liście najbogatszych Polaków wg Forbesa zajmuje trzydziestą szóstą pozycję. W prowadzeniu biznesu niezwykle ważne są dla niego wartości chrześcijańskie. Chętnie angażuje się w działalność licznych fundacji i organizacji charytatywnych.

 

Po zmarłym tragicznie bracie przejął Pan wiele firm, wiele biznesów. Mówił Pan wielokrotnie publicznie, że „Bóg zesłał mi ten biznes”. Czy w pracy przywiązuje Pan dużą wagę do wiary?

– Uważam, że kwestia duchowa jest czymś osobistym. W biznesie nie przywiązuję wagi do stanu duchowego, koncentruję się na wartościach i wyższych celach, które biznes powinien promować. Prowadząc jakąkolwiek działalność, nie ukrywam swojego światopoglądu, jednak zawsze podkreślam, że nawet głosząc Ewangelię, trzeba to robić mądrze, czyli nie w każdym miejscu i nie w jednakowy sposób.

Pierwsze pieniądze w wieku 22 lat zarobił Pan już w 1994 r. we własnej firmie ogrodniczej. Potem powstawały kolejne sklepy i hurtownie, ale zaciągał Pan też kredyty. Jakie jest Pana zdanie na temat brania kredytów w ogóle?

– Kredyty w działalności gospodarczej są normalnym narzędziem, tylko trzeba z niego korzystać rozsądnie i ostrożnie. Nigdy nie należy stawiać wszystkiego na jedną kartę. Generalnie odradzam branie tzw. kredytów konsumpcyjnych, bo to najczęstsza pułapka, w którą ludzie wpadają. Wyjątkiem jest tu kredyt na zakup mieszkania, który można uznać za inwestycyjny. Zamiast płacić za wynajem, płacimy ratę kredytu.

Czyli nie jest Pan zwolennikiem ponoszenia ryzyka?

– Ryzyko w każdym obszarze jest nieuniknione. Jest wpisane w każdą działalność gospodarczą. Ważne jest, aby starać się go minimalizować. Wiele młodych osób chce szybko zrobić fortunę i często tracą wszystko, bo źle zainwestowali. Są sytuacje, w których trzeba powiedzieć „stop!”, pogodzić się z poniesionymi stratami, zamiast generować dalsze. Trzeba umieć się wycofać w odpowiednim momencie.

Wchodząc do Grupy kapitałowej „Kopex”, ograniczył Pan działalność ogrodniczą. Teraz ma Pan fortunę. Co daje wolność finansowa?

– Dla mnie pieniądze są narzędziem, którego można użyć w dobry lub zły sposób. Czasami trzeba zadać sobie pytanie: jaki jest sens mojego życia? Co jest jego wartością i co priorytetem? Gros majątku, który posiadam, odziedziczyłem po bracie, więc mój sukces polega na tym, że potrafiłem go utrzymać. Brat inwestował, ja skupiam się na zarządzaniu. To bliskie, ale różne płaszczyzny. Wolność finansowa, to bardzo wiele, bo człowiek nie znajduje się pod presją wyboru. Ale sensem naszego życia jest zrozumienie samych siebie. Poznawanie swoich kompetencji i tego, w czym jesteśmy najlepsi. Jak najlepiej możemy siebie sprzedać, udowodnić, że coś można zrobić lepiej. Dlatego ważny jest dla mnie kapitał ludzki.

W jaki sposób korzysta Pan z tego kapitału? Jak układają się Pana relacje z pracownikami?

– Mam głębokie przekonanie, że zarządzając firmą, powinno się brać pod uwagę ważne cele społeczne. Staram się moim pracownikom dawać szansę na budowanie własnego poczucia wartości, stwarzać warunki dla ich samorealizacji. Mam z nimi nie tylko relacje zawodowe, ale i emocjonalne. Często rozmawiamy na różne, także osobiste, tematy.

small-50

Istnieje recepta na sukces w biznesie?

– Ważne są cztery elementy: pomysł, przewaga nad konkurencją i oczywiście odpowiedni, kompetentni ludzie oraz kapitał.

Wydaje się Pan być człowiekiem zrównoważonym i niesłychanie spokojnym. Czy zdarza się Panu czasem wpadać w furię?

– Pamiętam parę takich sytuacji, kiedy w toku dyskusji krzyczałem, ale nawet wtedy wszystko było pod kontrolą.

Jest Pan człowiekiem szczęśliwym?

– Jestem w pełni usatysfakcjonowany. Mogę swobodnie zarządzać własnym czasem. Zdecydowałem, że sprawami biznesowymi będę się zajmować 3 dni w tygodniu. Dwa dni poświęcam na działalność społeczno-ewangelistyczną: spotkania i wykłady. To jest moja główna pasja. Sprawia mi to przyjemność, bo robię to z miłości do ludzi, do wiary. Pozostałe dwa dni poświęcam rodzinie.

Żona akceptuje taki styl życia?

– Jak najbardziej.

Pisze Pan również wiersze, więc chyba jest Pan romantykiem…

– Na własny użytek piszę… Kiedyś robiłem jakieś testy i wyszło na to, że jestem sentymentalny (śmiech).

Osiągnął Pan dużo w kategorii biznesu i szczęścia. Ma Pan jakieś niespełnione marzenie?

– To zawsze było najtrudniejsze pytanie. Mając stosunkowo duże możliwości i wiedząc, na czym mi zależy, po prostu to robię. Kiedyś terapeutka zapytała mnie, jaki chciałbym otrzymać prezent? Odpowiedziałem sobie na to pytanie dopiero po paru dniach. Chciałabym, aby moi przyjaciele podarowali mi pięć godzin swojego czasu tygodniowo. Taki niewielki limit. Wyobrażam sobie, że kiedy chcę z nimi porozmawiać, to po prostu dzwonię i rozmawiamy. W biznesie niestety jest tak, że często brakuje nam czasu, nawet dla swoich najbliższych.

Rozmawiała: Teresa Gałczyńska

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Akceptuję zasady Polityki prywatności