lederboard

Kultura zjada strategię na śniadanie


Jako przedsiębiorca z pewnością dbasz o swoją markę. Wiesz, jak buduje się zaufanie, wiesz jak rozmawiać i jak sprzedawać. Wiesz, co wypada, a co nie. Rozumiesz klientów, dostarczasz im wartość, rozwiązujesz problemy. I w sposób wyjątkowy dla ciebie budujesz relacje. Twój biznes prężnie się rozwija, a ty zauważasz, że warto iść dalej. Warto wyjść poza granice.

 

Szukasz rynku zbytu, negocjujesz, zapraszasz i jesteś zapraszany, ale… Ci ludzie są jacyś inni. Czasem nie wiadomo z czego się śmieją bądź nie śmieją się, kiedy ty dowcip opowiesz. Dziwnie reagują na pytanie o dzieci albo nie przestrzegają terminów, „tak” to nie do końca „tak”, a „nie” też nie wiadomo, czy na pewno „nie”.

Wyjście poza granice swojego państwa, poza granice swojej kultury wymaga poznania i otworzenia się na zupełnie nowe zasady funkcjonowania niż te, które doskonale znamy. I tu nie chodzi tylko o biznes per se, ale o kulturę, zwyczaje, relacje między ludźmi czy sposób komunikacji treści. Peter Drucker mówił: „Kultura zjada strategię na śniadanie” i tak też jest. Często nie rozpoznanie rynku, ale znajomość lokalnych uwarunkowań decyduje o sukcesie bądź porażce przedsięwzięcia.

Gafy w biznesie międzynarodowym są śmieszne lub straszne. Śmieszne, cóż, zwykłe błędy, które nie obrażają nikogo. Gafy straszne to sytuacje prowadzące do zerwania relacji albo wyraźnego ich ochłodzenia.

Uważam, że nie ma możliwości, by ustrzec się gaf i w 100% przygotować na to, co na nowym rynku, czeka. Są natomiast pewne złote zasady, których zachowanie pozwala zminimalizować ryzyko błędu.

Zaczynamy:

  1. Nie zaniedbuj rozpoznania tego, co ludzkie, czyli kultury. Biznes robi się ludźmi. To ludzie podpisują kontrakt i dbają o jego wykonanie.
  2. Nie zakładaj. To, że coś jest normalne, logiczne, typowe, gdyż wcale takie nie musi być. Dla Niemców, czasami też dla nas trudne, do przyjęcia jest mówienie bez ogródek. Brytyjczycy natomiast uważają nas za zbyt bezpośrednich.
  3. Każda kultura ma swoje preferencje dotyczące zwrotów grzecznościowych i tytulatury. Tak jak Brytyjczycy szybciej przechodzą na „ty”. Francuzi czy Austriacy już nie. Zwrot pan, pani, tytuł biznesowy bądź naukowy są dla tych drugich bardziej odpowiednie.
  4. Nie idź za daleko. To, że Brytyjczycy czy Amerykanie szybko przechodzą na „ty”, wcale nie oznacza, że jesteście kolegami. Przechodzenie na „ty” to ogólnie przyjęta forma komunikacji. To samo dotyczy zwrotu „How are you?”, lub „We have to grab some lunch someday”. Wyciąganie wniosków, że relacja weszła na inny, bardziej osobisty poziom, jest błędne. Nie dziw się proszę, że do prywatnego lunchu nigdy nie dojdzie albo że twoja opowieść o tym, co faktycznie u ciebie, jest kwitowana ziewaniem bądź przerywana w połowie. W odpowiedzi na „How are you?” wystarczy „I am good, thank you”. A na „We have to grab some lunch” – „That would be nice”. I już.
  5. Proś o powtórzenie. Jeśli prowadzisz interesy za granicą, prawdopodobnie posługujesz się językiem, który nie jest dla ciebie ojczysty. Jeśli podobnie jest u kontrahenta ryzyko pomyłek jest duże. W tej sytuacji należy sprawdzać zrozumienie, np. parafrazując słowa przedmówcy.
  6. Rób podsumowania na piśmie. Pamięć bywa zawodna, a porozumienie w języku obcym zwodnicze. Lepiej potwierdzić, to, co zostało ustalone, by zaoszczędzić sobie nerwów i niepotrzebnych wyjaśnień.
  7. Nie rób żartów ze stereotypów. Wierz mi, one nikogo nie śmieszą. Pamiętam szkolenie prowadzone przez Brytyjczyka, który niesiony na fali samozachwytu powiedział: „Jaka to odmiana widzieć tylu Polaków naraz, którzy nie są budowlańcami”. Na sali powietrze stężało. Pan zbity z tropu szybko zaproponował żarcik o seksie… Zrobiło się jeszcze gorzej…
  8. Naturalnie punkt kolejny to… Nie opowiadaj seksistowskich żartów ani innych żartów, które opowiedziałbyś koledze. Żart to niebezpieczna instytucja. Po pierwsze bardzo trudno się go tłumaczy, po drugie zupełnie inne tematy nas śmieszą. I tu wracamy do punktu dwa – nie zakładaj: to, że szwagier boki zrywał, nie znaczy, że tak samo zareaguje Lars czy Sven.
  9. Pozabiznesowo rozmawiaj na tematy bezpieczne. Sport, regionalne przysmaki, miejsca do zwiedzenia, hobby. Kiedy relacja będzie silniejsza, zobaczysz, że tematów przybędzie, a zakopane tuż pod powierzchnią miny okażą się być atrapą.
  10. Zwróć uwagę na preferencje kulinarne. Jeśli zapraszasz gości, zadbaj o wegetarian, wegan i alergików. Wato uprzednio zapytać, co goście jedzą, a czego nie (powód nieistotny) i zgodnie z tym postępować. W ten sposób nikt nie wyjdzie z obiadu głodny, a raczej z poczuciem, że się o niego dba.
  11. Zwróć uwagę na różnicę w czasie i pogodzie. Jeśli lecisz, sprawdź, co czeka cię na miejscu, czy jest ciepło czy zimno, i czy będziesz musiał przestawić zegarek. Opowieść o wełnianym garniturze w pełnym słońcu i do tego dzień przed czasem z pewnością będzie śmieszyć, ale u cioci na imieninach, a nie na bieżąco.
  12. Zwróć uwagę na liczby. Amerykanie inaczej zapisują daty, często jest to miesiąc, dzień, rok a nie dzień, miesiąc, rok. Więc 12.12.2016 nie będzie problematyczny, ale 12.01.2016 już tak. Lepiej miesiąc pisać słownie i być pewnym, kiedy rezerwować bilet. Podobnie w przypadku kwot. Tu też warto być czujnym. Co w Polsce oznaczamy kropką, kontrahent może oznaczać przecinkiem. To taka niewielka – gigantyczna różnica.

Tematu wyczerpać nie sposób. Kultury stają coraz mniej hermetyczne i przejmują od siebie standardy. Jedyne, co zostaje, to praktyka, gdyż jak głosi piękne przysłowie: „Spokojne morze nie czyni dobrego żeglarza”. Powyższe zasady warto potraktować jak mapę, mapa w drodze nie zaszkodzi.

 

dr Ewa Hartman – coach, trener, doradca z zakresu budowania marki osobistej, wystąpień publicznych i inteligencji międzykulturowej. Kierownik studiów podyplomowych „Neuro-Przywództwo” na Uczelni Łazarskiego w Warszawie. www.ewahartman.com

 

 

 

 

 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Akceptuję zasady Polityki prywatności