Małgorzata Socha (45 l.) od lat uważana jest za ikonę stylu. Gwiazda seriali „Przyjaciółki” oraz „Na Wspólnej”, a także aktorka filmowa i teatralna od lat utrzymuje się w czołówce topowych gwiazd polskiego show-biznesu. Na wielkie wyjścia wybiera kreacje od znanych projektantów, ale na co dzień stawia na wygodę i funkcjonalność, dlatego bez wahania przyjęła propozycję, by zostać ambasadorką kolekcji popularnej sieci handlowej.
Kojarzysz się raczej z luksusem, błyszczysz na ściankach podczas pokazów mody topowych projektantów ubrana w ich stroje za tysiące złotych, a przyjęłaś propozycję od marki dla mas. Co cię skłoniło, że zgodziłaś się reklamować sieciówkę?
Oczywiście lubię stroje od projektantów i nie zaprzeczę temu. Mamy wielu zdolnych kreatorów mody, którzy tworzą ubrania na światowym poziomie. Chętnie korzystam z ich ubrań na wielkie i ważne wyjścia. Na co dzień jednak nie stroję się nie wiadomo jak. Stawiam na wygodę i funkcjonalność. Kolekcja Ladies Wear Pepco okazała się spójna ze mną – kobietą, która ma dzieci i obowiązki, więc wybiera wygodne stroje, w których komfortowo przemieszcza się po mieście lub chodzi po domu. Naprawdę na co dzień chodzę w ubraniach, które reklamuję, i czuję się w nich sobą. Tkaniny są oddychające, a kroje podkreślają sylwetkę. To naprawdę fajna moda dostępna od ręki za bardzo przystępną cenę. Często słyszę, że odbiorcom kojarzę się jako fajna dziewczyna z sąsiedztwa i rzeczywiście to do mnie pasuje. Poza sceną niczego w życiu nie udaję, cieszą mnie proste rzeczy, jestem spontaniczna, a najważniejsza dla mnie jest rodzina. To przenosi się na moją wiarygodność.
Mam nadzieję, że kolekcja Ladies Wear, której jestem ambasadorką i która jest zupełnie inną odsłoną mody w Pepco, zwróci uwagę osób, które dotąd nie zaglądały do tej sieci sklepów z myślą o tym, żeby się fajnie wystylizować. Warto zwrócić też uwagę na jakość tych ubrań. Podoba mi się, że coraz więcej z nas staje się świadomymi konsumentami. Nie kierujemy się tym, żeby mieć coś ze znaną i popularną metką, ale patrzymy na skład tkanin i to staje się dla nas najważniejsze. Kiedy znany projektant proponuje mi coś z poliestru, to mu dziękuję i jednocześnie zastanawiam się, dlaczego cenione osoby w świecie mody na coś takiego sobie pozwalają. Dziś klient jest wyedukowany i nawet wybierając ubrania, stawia na swoje zdrowie. Podoba mi się, że Pepco podąża za klientem, za jego potrzebami i wychodzi mu naprzeciw.
Zawsze miałaś taką świadomość konsumencką jak dziś?
Oczywiście, że nie. Kiedyś wkładałam na siebie różne rzeczy i nie zwracałam uwagi, co zawiera bluzka czy sukienka, która mi się podoba. Ta świadomość budowała się wraz z wiekiem i z tym, że zaczęto w mediach głośno mówić o tym, że często rzeczy, które pięknie wyglądają, są szkodliwe dla naszego zdrowia i mogą też uczulać. Na przestrzeni ostatnich lat bardzo zmieniło się moje podejście do mody i do produktów, nie tylko odzieżowych, które wybieram dla siebie i dla rodziny.

Często robisz przegląd szafy i pozbywasz się tego, czego już nie nosisz?
Stanowczo za rzadko. Nie ukrywam, że mam w domu za dużo rzeczy, w tym również ubrań. Jestem strasznie sentymentalna i ciężko mi się rozstać z pewnymi rzeczami. Przyzwyczajam się i do ludzi, i do przedmiotów. Z niektórymi trudno się rozstać, miałam sentyment nawet do dziecięcych ubranek (śmiech). Jak próbowałam się czegoś pozbyć, to natychmiast przypominałam sobie jakąś historię z tym związaną, a to ubranko z pierwszego spaceru, inne z chrzcin, prezent od kogoś bliskiego itd. Przydałaby mi się taka osoba, która bez wzruszania się zrobiłaby mi czystkę w szafach.
Czy aktorstwo to dla Ciebie dobry biznes?
Od dawna na brak pracy nie narzekam. Jeśli aktor regularnie gra, to jest świetny biznes. Co prawda bywało u mnie różnie, szczególnie początki nie były łatwe, ale od wielu lat naprawdę ten biznes całkiem dobrze mi się kręci. Cieszę się, że zyskałam sympatię widzów i poniekąd to ich zasługa, że stałam się osobą rozpoznawalną, dzięki czemu przychodzą do mnie kolejne propozycje zawodowe.
Co daje Ci największe szczęście?
Bez wątpienia moja rodzina. Cieszę się, że ją mam. Nie zawsze jest lekko, nie brakuje trosk. Bywają trudne momenty, ale mam wielką satysfakcję, że idziemy przez życie razem i wspieramy się, a dzieci wnoszą w nasze życie ogrom radości.
Jakie teraz wyzwania aktorskie przed tobą?
Niedawno zaczęłam zdjęcia do zagranicznej produkcji, nagrywam też kolejny sezon „Przyjaciółek”.

Czy w czasie swojej kariery miałaś momenty zwątpienia?
Tak, nie zawsze życie mnie rozpieszczało, nie zawsze miałam tyle propozycji i angażu, co teraz. To zawód, który uczy pokory i mierzenia się z ambicjami i możliwościami. Trzeba sobie pewne rzeczy poukładać w głowie.
Mimo że jesteś piękną i utalentowaną kobietą, to jednak zdarzają się przykre, a nawet obraźliwe komentarze na twój temat. Jak radzisz sobie z hejtem przede wszystkim w sieci?
Mam do tego dystans i nawet nie czytam komentarzy na portalach. Jeżeli ktoś o mnie źle mówi lub źle pisze w internecie, to może jest jakąś biedną, skrzywdzoną lub zakompleksioną osobą, dla której obrażanie innych to jedyne lekarstwo, żeby się dobrze poczuć. Zazwyczaj hejterami są ludzie, którzy nie radzą sobie ze sobą i ze swoimi emocjami. Szkoda, że Internet pozwala na anonimowe konta. Gdyby ktoś miał wylać na kogoś hejt pod nazwiskiem, zastanowiłby się nad tym dwa razy.
Mąż bywa zazdrosny o twoich partnerów filmowych?
Nie daję mu ku temu powodów. Krzysztof zna większość moich kolegów z pracy. Na szczęście rozumie mój zawód i stara się mnie wspierać. Ogląda wszystkie moje filmy i nie zamyka oczu na nieco śmielszych scenach (śmiech). Nie trzeba być aktorką, żeby pozwalać sobie na nieuczciwość wobec swojego męża czy partnera.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Martyna Rokita


