Zostań członkiem

Otrzymuj najlepsze oferty i aktualizacje dotyczące Magazynu LBQ.

― Reklama ―

spot_img
Strona głównaRozmaitościNie tylko Silicon Valley. Na czym polega startupowy fenomen Izraela?

Nie tylko Silicon Valley. Na czym polega startupowy fenomen Izraela?

W ciągu ostatnich miesięcy świat spojrzał na Tel Awiw i Jerozolimę szczególnie za sprawą ogromnych postępów w szczepieniu mieszkańców przeciw COVID-19. Sprawne zarządzanie w czasach pandemii nie jest jednak wypadkową skrajnie niesprzyjających warunków, które funduje gospodarce pandemia, ale wcześniejszego know-how napędzającego m.in. miejscowy rynek start-upowy. Jak wygląda tamtejsza scena innowacyjnych debiutantów?

 

 

Wsparcie zza Atlantyku i American Dream

Izrael jest jednym z najbardziej dynamicznych hubów start-upowych świata, jednak region nie zawsze był Mekką dla przedsiębiorców. Konflikty lokalne, które nadszarpywały miejscową gospodarkę, były po II wojnie światowej znaczącym ciosem, którego efekty niejako łagodziły Stany Zjednoczone. To właśnie z Waszyngtonu między rokiem 1962 a 2007 do Izraela spłynęło łącznie 100 mld dolarów, czym Tel Awiw i Jerozolima zaskarbiły sobie miano największego sojusznika Amerykanów na Bliskim Wschodzie (a nieoficjalne miano “51. stanu”).

Bliskie stosunki z USA przełożyły się nie tylko na poprawę obronności i ogólnej kondycji izraelskiej gospodarki, ale również kulturę biznesową, która z czasem wywindowała kraj do czołówki najbardziej kuszących kierunków startupowej emigracji. Tylko w latach 2014-2015 ranking “Innovation Top 10” usytuował Izrael na 3. miejscu, zaraz po Finlandii i Szwajcarii. W tym samym czasie autorzy “Startup Genome Raport 2015” uznali kraj za 5. najważniejszy hub startupowy świata, który ustępował wyłącznie Dolinie Krzemowej, aglomeracji Nowego Jorku, Los Angeles i Bostonu. Tym samym spełnił się autorski American Dream Izraela — od państwa borykającego się z wojnami lokalnymi, do absolutnego lidera Azji i Bliskiego Wschodu.

W kraju start-upów i hebrajskiej “hucpy”

Jeszcze 3 lata temu analitycy z IVC Reseach Center szacowali, że rokrocznie na izraelskiej scenie pojawia się co najmniej 400 nowych start-upów. Według Deloitte z kolei obecnie na powierzchni utrzymuje się 6 tys. aktywnych spółek, co w przypadku Tel Awiwu — największego centrum biznesowego kraju — przekłada się na najwyższy wynik świata w kategorii koncentracji spółek w jednej metropolii. Wyjątkowo prężnym czynnikiem, który wspiera tak duże zainteresowanie Izraelem, jest przede wszystkim rozbudowany system badań rozwojowych.

Na tzw. R&D (ang. Research and Development) rząd Izraela przeznacza 4,1 proc. swojego PKB. Jest to współczynnik ponad dwukrotnie wyższy od średniej krajów skupionych w Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), która wynosi niespełna 2 proc. Inwestycje w badania idą w parze z popularyzacją wydziałów technicznych, ponieważ Izrael cieszy się jednym z najwyższych współczynników zdawalności egzaminów inżynierskich per capita na świecie. Czy tylko nauka i akademicy przyczyniają się do startupowego sukcesu kraju? Swój udział w budowaniu wyjątkowo prężnej sceny ma także system inkubatorów przedsiębiorczości, których w prawie 9-mln Izraelu funkcjonuje ponad 25. Pomimo iż tego typu podmioty są całkowicie sprywatyzowane, swoim podopiecznym oferują nie tylko własne know-how, ale i pieniądze publiczne — do 85 proc. finansowania w okresie 2 lat od założenia spółki. Wszystko to, w duchu typowo izraelskiej wiary w sukces projektu (od hebrajskiego “ḥuṣpāh”, czyli “śmiałość).

Międzynarodowy, jak Izrael

Krajowe VC obejmuje 70 funduszy, z czego 14 to kapitał zagraniczny, wyłącznie z oddziałem w Izraelu. Stopień internacjonalizacji miejscowej sceny startupowej nie ogranicza się jednak wyłącznie do inwestycji, ale również współpracy na polu rozwoju technologicznego. Wcześniej wspomniane projekty R&D realizowane są nie tylko w ramach lokalnych instytutów, ale też w porozumieniu z ośrodkami w USA, Kanadzie czy Chinach. To właśnie zespoły międzynarodowe odpowiadają za około połowę wszystkich projektów badawczych Izraela. Za ich sprawą, na miejscowej scenie pojawia się coraz więcej innowacyjnych spółek.

A takich jest w Izraelu naprawdę sporo — dynamicznych, gotowych do podbijania rynków, a przede wszystkim — wychwytujących globalne trendy. Spośród czołowych reprezentantów miejscowego rynku należy w pierwszej kolejności wymienić unicorna Monday.com (dostawcę oprogramowania do zarządzania czasem pracy i projektami), Gett Business Solutions (gracza z branży transportowej B2B) czy Cybereason (jednorożca zajmującego się cyberbezpieczeństwem). Wszystkie te spółki wpisują się w ogólną charakterystykę preferencji inwestycyjnych lokalnego rynku, ponieważ tylko w 2019 roku wszystkie start-upy dobiły do poziomu 8,3 mld dolarów, co najbardziej napędzała nisza AI (3,7 mld dolarów) oraz cyberbezpieczeństwo (1,88 mld dolarów). Względem roku 2018, był to wzrost o okrągłe 30 proc. —  a na horyzoncie pojawia się szansa na kolejne awanse pomimo covidu.

Bliskie relacje ze Stanami, dynamiczne inwestycje w badania, naturalna pewność siebie i głęboka internacjonalizacja rynku. Wszystkie te czynniki przełożyły się na sukces Izraela, jako największego hubu regionu, a w niedalekiej przyszłości — absolutnego lidera Azji, Afryki i Europy. Czego Polacy mogą nauczyć się z lekcji zaserwowanej przez rokroczne awanse Tel Awiwu? Głównie wiary we własne możliwości oraz istoty czerpania z doświadczeń większych rynków.

Autor: Łukasz Blichewicz — współzałożyciel i prezes zarządu Grupy Assay; ekspert w zakresie rozwoju i finansowania spółek technologicznych