Decyzja agencji ratingowej Standard & Poor’s o obniżeniu oceny ratingowej Polski jest niezrozumiała z punktu widzenia analizy ekonomicznej i finansowej; sprzeczna z ocenami pozostałych agencji ratingowych, największych międzynarodowych instytucji finansowych oraz uczestników rynków finansowych – oświadczyło Ministerstwo Finansów.
Resort w komunikacie zamieszczonym na swojej stronie internetowej przypomniał, że „15 stycznia 2016 r. agencja ratingowa Standard & Poor’s ogłosiła decyzję o obniżeniu oceny ratingowej Polski z A- do BBB+ dla długoterminowych zobowiązań w walutach obcych oraz z A/A-1 do A-/A-2 dla odpowiednio długo i krótkoterminowych zobowiązań w walucie lokalnej. Jednocześnie zmieniona została perspektywa ratingu z pozytywnej na negatywną”.
MF zaznaczyło przy tym, że po decyzji S&P swoją ocenę wydała agencja Fitch. „Utrzymała ona rating Polski na dotychczasowym poziomie A- oraz A (odpowiednio dla zobowiązań w walutach obcych i w walucie krajowej) z perspektywą stabilną, natomiast agencja Moody’s, mimo wskazania 15 stycznia 2016 r. jako możliwej daty ogłoszenia oceny ratingowej Polski, nie widziała powodów do przygotowania i publikacji nowego raportu zawierającego analizę polskiej sytuacji” – napisano.
„Również pozostałe agencje oceniające Polskę nie zmieniły ratingu ani perspektywy (ostatni raport japońskiej agencji JCR pochodzi z 25 lutego 2015 r., japońskiej R&I z 18 września 2015 r., a kanadyjskiej DBRS z 11 grudnia 2015 r.)” – podkreśliło MF.
Resort finansów zaznaczył, że „argumenty przytaczane przez S&P, mające uzasadniać podjętą decyzję o obniżeniu ratingu, dotyczą tylko sfery zmian politycznych w Polsce”.
„S&P nie zgłaszał tych problemów do omówienia ani w grudniu, gdy odbywała się konferencja telefoniczna z przedstawicielami Polski, ani do chwili obecnej. Ministerstwo Finansów deklarowało otwartość na dyskusję odnośnie wątpliwości agencji dotyczące oceny ryzyka politycznego Polski, jaka to dyskusja zgodnie z umową zawartą z agencją powinna mieć miejsce przed podjęciem decyzji o zmianie ratingu. Dyskusja taka przed ogłoszeniem decyzji przez agencję jednak się nie odbyła” – zaakcentowało MF.
Jednocześnie resort ocenił, że S&P w ostatnich latach dokonywało już niestandardowych i kontrowersyjnych decyzji, z których najbardziej znamienną było obniżenie (i utrzymanie na obniżonym poziomie do chwili obecnej) ratingu USA w sierpniu 2011 r. (jako jedyna agencja z tzw. wielkiej trójki). „Przy czym tamta decyzja poprzedzona była standardowo w pierwszej kolejności zmianą perspektywy oceny ratingowej do negatywnej, a dopiero później obniżeniem samego ratingu” – dodano.
Decyzja S&P wywołała nerwowość na polskim rynku już 15 stycznia.
„Do inwestorów zagranicznych dotarła dość mocna wiadomość ze strony jednej z trzech najważniejszych agencji ratingowych. Złoty zareagował już w piątek (15 stycznia) w handlu elektronicznym (EUR-PLN osiągnęło poziom 4,48) – podkreślił 18 stycznia w komunikacie dla mediów Marcin Mrowiec z Zespołu Analiz i Prognoz Rynkowych Banku Pekao.
„Nie można wykluczyć, że na rynku pojawi się MF (za pośrednictwem BGK), aby stabilizować kurs złotego” – dodał analityk.
Jego zdaniem, zmiana ratingu S&P „zasadniczo podyktowana była względami postrzegania zmian politycznych, a znacznie mniej (bądź wcale) czynnikami ekonomicznymi – i jest to wyraźnie napisane w komunikacie S&P”.
„Żaden z ocenianych czynników ekonomicznych nie zmienia się na tyle, aby uzasadniać zmianę ratingu, tym bardziej, iż nie poprzedziła jej zmiana perspektywy (outlook). Po drugie, na co wskazuje Ministerstwo Finansów, agencja nie zwróciła się do MF celem wyjaśnienia swoich wątpliwości. Gdyby tak się stało, zapewne przedstawiono by fakty wskazujące, iż oceny polityczne zawarte w uzasadnieniu S&P są co najmniej niepełne” – czytamy w komunikacie z Banku Pekao.
„Abstrahując od słuszności bądź niesłuszności zmian wprowadzanych ostatnio przez parlament – ich prędkość przyczynia się do wywołania dość wysokiego poziomu niepewności i obaw wśród inwestorów zagranicznych (choć nie tylko), do którego dodatkowo przyczynia się amplifikacja co bardziej emocjonalnych wątków przez media, co prowadzi do kolejnych emocjonalnych wypowiedzi itd. Przekaz mediów zagranicznych jest wyraźnie jednostronny i momentami mocno przerysowany, jak na to wskazuje ich obraz obecnej rzeczywistości w Polsce, wyłaniający się z rozmów z inwestorami oraz analitykami z zagranicy w ostatnich dniach – napisał Mrowiec.
W jego opinii, „niezależnie od bieżącego „zamieszania” wywołanego decyzją S&P, z makroekonomicznego punktu widzenia wyzwaniem pozostają kwestie długoterminowej stabilności finansów publicznych. Jeśli chodzi o rok 2016, sytuację będą ratowały m.in. jednorazowe wpływy z aukcji LTE (9mld) oraz to, że program „Rodzina 500+” będzie wprowadzony w II. kwartale. W kolejnych latach nie będzie już LTE (a więc trzeba znaleźć trwałe źródło wpływów budżetowych tej skali), zaś zapowiadane są dalsze ustawy zwiększające wydatki (obniżenie wieku emerytalnego, podniesienie kwoty wolnej), co do których nie znamy źródeł finansowania”.
18 stycznia wieczorem w sprawie decyzji S&P wypowiedział się też polski bank centralny.
Polska gospodarka charakteryzuje się silnymi fundamentami i dużą stabilnością makroekonomiczną, wzrost gospodarczy jest stabilny i zbliżony do potencjalnego tempa wzrostu podkreślił NBP w komunikacie.
Bank centralny przypomniał, że „deficyt na rachunku bieżącym zmniejszył się w ostatnich latach, a rezerwy dewizowe NBP pozostają na wysokim poziomie”. Dodał też m.in., że konsolidacja fiskalna w ostatnich latach doprowadziła do zdjęcia z Polski procedury nadmiernego deficytu w 2015.
Zaznaczono, że Rada Polityki Pieniężnej w opinii do projektu budżetu na 2016 r. uznała, że nie prowadzi on do wzrostu nierównowagi finansów publicznych w 2016 r., a „deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych do PKB ukształtuje się na poziomie zbliżonym do założonego w ustawie, czyli 2,8 proc.”.
Po uspokajających komentarzach rządu, instytucji finansowych i ekspertów nerwowość na rynku jednak utrzymała się.
W poniedziałek 18 stycznia złotówka odrobiła tylko niewielką część spadków, jakie zanotowała w piątek 15 stycznia. 18 stycznia po południu euro kosztowało 4,46 zł, dolar 4,09 zł, a frank 4,07 zł.
Zareagowała Giełda Papierów Wartościowych. Na zamknięciu sesji 18 stycznia WIG spadł o 2,87 proc. i wyniósł 42464,60 pkt., mWIG40 spadł o 2,47 proc. i wyniósł 3315,49 pkt., WIGdiv spadł o 1,90 proc. i wyniósł 889,65 pkt.
Eksperci z Działu Analiz XTB, podsumowując notowania na GPW 18 stycznia, określili sytuację mianem „totalnej wyprzedaży”.
„Decyzja S&P o obniżeniu ratingu, zgodnie z oczekiwaniami, przyczyniła się do spadków na GPW, gdzie indeks WIG20 osiągnął kolejne, wieloletnie minima” – napisali w komunikacie prasowym.
Znaczne osłabienie złotego, będące pochodną decyzji S&P, przyczynia się do osłabienia akcji wielu polskich firm. Notowaniom nie pomagają również czynniki wewnętrzne. Po raz kolejny duże straty notują akcje banków. W związku z nowym projektem ustawy w sprawie przewalutowania kredytów w walutach obcych, cały sektor bankowy może być narażony nawet na 49 mld zł strat. Indeks WIG20 zamknął się dzisiaj (18 stycznia – red.) poniżej 1700 punktów, tracąc ponad 3,0% – podsumowali analitycy X-Trade Brokers.
(gm)