Ryszard Rembiszewski, znany jako „Pan Lotto”, dziś żyje w rytmie hiszpańskiej maniany, odnajdując radość i spokój u boku ukochanej żony Elżbiety Martinez-Rembiszewskiej. W szczerym wywiadzie opowiada o miłości, która nadała jego życiu nowy sens, przeprowadzce na Costa Blanca, pasjach oraz o tym, co oznacza dla niego szczęście. Jak wspomina lata w świetle reflektorów i jak radzi sobie z wyzwaniami mediów społecznościowych? Poznaj historię mężczyzny, który udowadnia, że na prawdziwą miłość nigdy nie jest za późno.
Zacznę od krótkiego pytania: jesteś dziś szczęśliwy?
Tak. Po wielu zawirowaniach mam teraz w miarę spokojne życie. Nic już nie muszę, żyję na innych obrotach. Mam piękno wokół siebie, kochaną osobę i to jest coś wspaniałego. George Sand powiedziała: „Jedno jest tylko w życiu szczęście: kochać i być kochanym”. Tak, jestem szczęśliwy.
Ślub z Elżbietą Martinez-Rembiszewską oraz decyzja o przeprowadzce do Hiszpanii to duże zmiany. Co sprawiło, że zdecydowałeś się na tak ważny krok i jak to wpłynęło na Waszą relację?
Myślałem, że po kilku zakończonych związkach będę już zawsze sam. Tak jednak się nie stało. Okazało się, że strzała Amora dopadła mnie jeszcze raz. Żałuję tylko, że stało się to tak późno. Musimy teraz nadrobić ten stracony czas i dobrze wykorzystać tę szansę daną nam od losu. Moje życie ma teraz sens. Elżbieta dla mnie – po naszym poznaniu – przedłużyła swój pobyt w Polsce. Potem była pandemia. Zdecydowaliśmy się na wyjazd do Hiszpanii. Na pewno ta decyzja nie była łatwa, ale wiedzieliśmy, że chcemy być razem, a pracować mogę zarówno zdalnie, jak i latając do Polski.
Jak się mieszka na Costa Blanca? Co najbardziej urzeka Cię w Hiszpanii?
Costa Blanca to jeden z najlepszych i najładniejszych regionów Hiszpanii. Życie tutaj ma inne tempo. Przyzwyczaiłem się do popołudniowej obowiązkowej sjesty, a także do słowa „maniana”, tzn. jutro i „tranquilo” – nie martw się. Pokochałem tutejszy tryb życia, mentalność Hiszpanów – tu nie ma pośpiechu. Ludzie są uśmiechnięci i lubią się bawić, uwielbiają świętować przeróżne uroczystości. Polubiłem hiszpański rytm i styl życia. Programy w hiszpańskiej telewizji są prowadzone na większym luzie niż u nas. I jeszcze jedna rzecz, która bardzo mi się podoba: tu bardzo szanuje się osoby starsze, docenia się ich wiedzę i doświadczenie.
W jednym z postów na Facebooku napisałeś: „Każda rocznica ślubu przypomina mi o sile naszego związku. Każdy dzień jest wyjątkowy dzięki temu, że razem budujemy nasze wspólne życie, pełne miłości, zrozumienia i przyjaźni”. Jakie są dla Ciebie najważniejsze aspekty związku? Jak udaje Wam się utrzymać harmonię w relacji?
Przyznam się, że dopiero w Hiszpanii jesteśmy przez cały czas razem. W Polsce było inaczej – moje koncerty, spotkania zawodowe, praca społeczna powodowały, że często się mijaliśmy. Teraz jesteśmy razem 24 godziny – i dlatego jeszcze lepiej się poznajemy. Myślę, że w związku rzeczą bardzo ważną jest wzajemne zrozumienie, szacunek i tolerancja oraz zaufanie. Nasza dojrzała miłość smakuje wspaniale i jest jak ogród, o który należy dbać i troszczyć się oraz pielęgnować. Każde z nas ma już swój bagaż doświadczeń i wie, czego chce od życia. Miłość dojrzała to świadomość siebie i swoich potrzeb, a także przekonanie, że w byciu razem chodzi o zaufanie i o to, że możemy na sobie wzajemnie polegać. I jeszcze jedno: „Kochać kogoś, to przede wszystkim pozwolić mu na to, żeby był, jaki jest” – to słowa Williama Whartona.
Przez prawie 25 lat byłeś twarzą Studia Lotto, a także aktorem, lektorem i konferansjerem. Jak wspominasz tamte czasy i które z tych ról były dla Ciebie najważniejsze w karierze zawodowej?
Studio Lotto przyniosło mi popularność. Te czasy wspominam z sentymentem. Jak jednak powiedziałaś, przez cały ten czas pracowałem też m.in. jako konferansjer, prowadząc wiele przeróżnych imprez, eventów, festiwali. Dodam, że również bardzo często prowadziłem właśnie Twoje imprezy, w tym m.in. uroczyste wydanie pierwszego numeru „Law Business Quality”. Dużo czasu poświęciłem też na pracę lektora w telewizji. Powiem jeszcze o moim udziale w kilku reklamach i przedstawieniach teatralnych oraz pracy w radiu. Ceniłem sobie i nadal cenię każdą formę swojej pracy, bo chociaż każda z nich jest inna, to przynosi mi radość i zadowolenie. A jeśli do tego widzę jeszcze akceptację przez odbiorcę, to jestem w pełni usatysfakcjonowany.
Jak wygląda Twoja praca zdalna i jak udaje Ci się łączyć życie w Hiszpanii z pracą zawodową w Polsce?
Praca zdalna to pisanie scenariuszy i konferansjerki różnych imprez i koncertów oraz wywiady i wypowiedzi, w tym również w łączeniach bezpośrednich. Przy dzisiejszej technice to żaden problem. Natomiast w przypadku ciekawych propozycji zawodowych wsiadam do samolotu i po trzech godzinach lotu jestem gotów do pracy w Polsce. W ten sposób wystąpiłem m.in. na festiwalu „Metastasio bez granic”, prowadziłem koncerty z okazji Dnia Kobiet organizowane przez Mazowiecki Teatr Muzyczny im. Jana Kiepury, a także targi biżuterii „Goldexpo”, nie wspominając o małej roli w filmie.
W mediach społecznościowych dzielisz się fragmentami swojego życia w Hiszpanii. Co sprawia, że udzielasz się w sieci i jak widzisz rolę social mediów w dzisiejszym świecie?
Nie powiem, żeby moja obecność w social mediach była tak bardzo wysoka i szczegółowa jak innych osób, a poza tym nie jest to też działalność reklamowa. Przekazuję krótkie informacje dotyczące życia w Hiszpanii oraz swoje małe przemyślenia. Staram się też pokazać, jak zmieniło się moje życie i ja sam. Nie przypuszczałem, że moje dłuższe włosy i trochę zmieniony wizerunek wywoła aż tak wiele komentarzy. Cieszę się tylko, że są to komentarze bardzo pozytywne. Zauważ, że to, co przeżywamy, te nasze doświadczenia nas wzbogacają, nawet jeśli są bardzo trudne. . Warto doświadczać różnych smaków życia – gdyby było tylko słodko, to chyba szybko zaczęlibyśmy się nudzić. Życie – tak jak najlepsza potrawa – potrzebuje różnych smaków, a my musimy się nauczyć je doceniać. Takie jest życie. I o tym też są moje wpisy.
Jako osobie publicznej, będącej cały czas w centrum uwagi, zdarza Ci się spotykać z hejtem lub negatywnymi komentarzami?
Jako osoba, której działalność i obecność w mediach przyciąga uwagę, nie jestem zaskoczony, że czasami spotykam się z hejtem oraz negatywnymi komentarzami. W miarę jak rośnie rozpoznawalność, pojawiają się różne reakcje, nie zawsze pozytywne. Staram się jednak traktować je z pewnym dystansem i rezerwą. Zrozumienie, że nie każdy komentarz czy opinia odzwierciedlają pełnię rzeczywistości, pomaga mi zachować spokój.
Jakie masz podejście do radzenia sobie z krytyką?
Dla mnie krytyka jest ważna wtedy, gdy wiem, kto to pisze i jakie ma argumenty. Komentarzy, które piszą anonimowe osoby, po prostu staram się nie czytać. Media społecznościowe stanowią obszar, w którym występują zarówno pozytywne interakcje, jak i negatywne komentarze. Moją strategią radzenia sobie z krytyką jest zachowanie zrównoważonego podejścia. Po pierwsze, staram się oddzielać konstruktywną krytykę od nieuzasadnionego hejtu. Konstruktywna krytyka jest cenna, gdyż może dostarczyć istotnych wskazówek dotyczących mojej pracy i pozwolić na osobisty rozwój. Z kolei hejt, wynika z osobistych frustracji innych osób i nie ma większego wpływu na moją działalność. W sytuacjach, gdy zderzam się z hejtem, staram się zachować spokój i nie reagować emocjonalnie.
Czy masz jakieś nowe zainteresowania lub hobby, które odkryłeś na nowym etapie życia w Hiszpanii?
Na pewno długie spacery z psem, którego wzięliśmy ze schroniska. Życie bez pośpiechu. Poza tym zainteresowałem się ogrodem. Figi z posadzonego przeze mnie drzewa smakują wyśmienicie.
Czego życzyłbyś czytelnikom „Law Business Quality”?
Szczęścia w każdej postaci, zadowolenia z życia. Życzę też, aby Wasza droga do szczęścia i sukcesu nie była jakąś drogą, a piękną nowoczesną autostradą.
Rozmawiała Ilona Adamska