Sylwia Górajek: Amerykanie nie wstydzą się porażek


– Amerykańską branżę startupową od polskiej odróżnia to, że w Stanach Zjednoczonych ludzie nie wstydzą się mówić o swoich niepowodzeniach, bo wiedzą, że to właśnie z potknięć czerpie się największą wiedzę – mówi Sylwia Górajek, założycielka i prowadząca Valley Talks – popularnego internetowego talk show z historiami startupów w Dolinie Krzemowej. Polka w wywiadzie dla „Law Business Quality” opowiada o tym, dlaczego postanowiła zamieszkać w Kalifornii, z jakimi trudnościami musiała zmierzyć się na początku oraz jak niepowodzenia przy własnym startupie pomogły jej zrozumieć rozmówców z Valley Talks.

 

Olivia Drost: Pani życie wygląda trochę jak american dream – „rzuciła pracę w Warszawie i wyjechała do Ameryki, gdzie założyła firmę, stworzyła aplikację Spray, zaczęła prowadzić internetowy program…”. Amerykański sen się spełnił?

Sylwia Górajek: Od kiedy przeprowadziłam się z mężem do Doliny Krzemowej, moje życie zdecydowanie nabrało tempa. Wiele z naszych planów, jak na przykład założenie własnej firmy producenckiej, już udało się nam zrealizować. Inne nadal realizujemy. W mojej ocenie american dream to odważne dążenie do spełniania swoich marzeń i aspiracji. I na tym polu na pewno się z Kubą spełniamy.

Dlaczego w ogóle zdecydowała się pani zamieszkać właśnie w Kalifornii?

Lubimy życie na wysokich obrotach, oboje z Kubą mamy też rodziny w Stanach Zjednoczonych. Chcieliśmy spróbować tu swoich sił. Nie lubię zimna, więc oczywistym wyborem było dla mnie Zachodnie Wybrzeże. Nasza firma w Polsce dobrze prosperowała, więc na początku wiedzieliśmy, że gdyby coś nie poszło, mamy dokąd wracać. Jednak postanowiliśmy postawić wszystko na jedną kartę, na zasadzie „teraz albo nigdy”. I tak wylądowaliśmy w Kalifornii.

Pamięta pani pierwsze dni w Dolinie Krzemowej?

Przede wszystkim, postanowiliśmy podejść do tego doświadczenia jak do przygody. Bez presji. Silicon Valley to tygiel kulturowy, każdy jest „skądś”. Ale przyznam, że nazwa Dolina Krzemowa robi wrażenie. Na początku większość czasu poświęcaliśmy na stworzenie bazy kontaktów. W USA bez rekomendacji i sieci znajomości, trudno cokolwiek osiągnąć. Z czasem udało się nam powtórzyć nasz model biznesowy z Polski, czyli zająć się produkcją materiałów filmowych. Potem Kuba zaangażował się w środowisko startupowe. Ja, z uwagi na doświadczenia w produkcji wideo i reklam, trafiłam do Apple’a, później do Netflixa. W końcu narodził się pomysł na talk-show z udziałem najciekawszych startupowców, czyli Valley Talks.

Co podczas tych pierwszych dni zaskakiwało, dziwiło, czego się pani obawiała?

Zaskakiwała kultura biznesu, którą od samego początku dogłębnie badaliśmy. Nie mając jeszcze firmy, sprawdzaliśmy to, jak wyglądają koszty życia i ceny usług w naszej branży. Nie mogliśmy się nadziwić, że w tak pięknym miejscu jakim jest Kalifornia, łatwiej i taniej prowadzi się biznes niż w Warszawie. Obawialiśmy się najbardziej efektów aplikowania o wizę, która pozwoli nam ten biznes prowadzić. Zresztą słusznie, bo za pierwszym razem dostaliśmy odmowę. Jednak od momentu decyzji o wylocie nabraliśmy grubej skóry gdyż wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo. To nastawienie zdecydowanie pozwoliło nam przetrwać pierwsze kilka lat, dopiero teraz można powiedzieć, że udaje nam się wziąć oddech.

Jak te obawy wypadły w konfrontacji z rzeczywistością? Czy Dolina Krzemowa to faktycznie raj dla biznesmenów i bogaczy?

Jest to miejsce, które działa jak magnes – zarówno na wyjątkowo uzdolnionych startupowców, jak i osoby, które są nastawione na ekspresowe zarobki, czasem kosztem innych. Trzeba mieć dużo dystansu i nerwy ze stali, żeby się w tym nie zagubić.

Dolina Krzemowa to kosztowne miejsce do życia, ale ceny profesjonalnego sprzętu, samochodu, rzeczy codziennego użytku w porównaniu do zarobków są dużo niższe niż w Polsce, dlatego też łatwiej i taniej można tu otworzyć biznes, zakładając, że szybko zdobędziemy klientów.

Czy rodacy pomogli pani i mężowi odnaleźć się w Dolinie Krzemowej? Czy Polonia jest zintegrowana i chętnie pomaga sobie w rozwijaniu biznesów?

Mój mąż działa prężnie w środowisku startupowców, współtworzył wraz z dwoma przyjaciółmi z Polski platformę wideo UnStock. Przez nasz dom przewija się sporo rodaków. Kalifornijską Polonię z racji profesji stanowią głównie młode i ambitne osoby. Wspieramy się i staramy trzymać razem, choć jak wszędzie, bywają wyjątki…

Nie pracowała pani wcześniej jako prezenterka i nie miała doświadczenia dziennikarskiego. Skąd pomysł na Valley Talks?

Od wielu lat pracowałam po drugiej stronie kamery, byłam więc obyta z procesem produkcji filmów i reklam. Na pewno pomogło mi to na początku tworzenia talk-show o startupach. Pomysł na nagrania przyszedł naturalnie. Na co dzień obracam się w tym środowisku i wiele historii to gotowy materiał na film, a na pewno na dłuższy wywiad. Pierwsze rozmowy przeprowadziłam na potrzeby mojego bloga Jaion.pl, na którym opisuję nasze życie w Kalifornii. Wywiady od razu spotkały się z pozytywnym odzewem. Kolejnym, naturalnym krokiem były spotkania przed kamerą. I tak powstało Valley Talks.

 

Sylwia Górajek2

 

Czerpała pani inspiracje z jakichś programów? Których dziennikarzy szczególnie pani ceni?

Podoba mi się sposób, w jaki Gimlet Media produkuje swój podcast StartUp, w którym od pierwszego sezonu autorzy zdradzali, jak działał ich własny startup. Jeśli chodzi o zdolności komunikacyjne, wzorem jest dla mnie cieszący się ogromną popularnością w Stanach Zjednoczonych mówca Tim Ferris. Natomiast w Valley Talks od początku postawiłam na intuicję, do własnego stylu doszłam metodą prób i błędów.

Którą z dotychczasowych rozmów zapamięta pani do końca życia?

Najczęściej przywołuję wywiad z Julią Cordray. Jej pomysł na biznes odbił się szerokim echem w całych Stanach Zjednoczonych. Julia stworzyła kontrowersyjną aplikację Peeple, która służy do oceniania innych osób. Tak naprawdę jeszcze zanim produkt był gotowy i trafił na rynek, Cordray spotkała się z ogromną falą krytyki, a nawet groźbami śmierci. Niezwykła wydała mi się jej odporność psychiczna i determinacja. Ogromnie cenię też charyzmatyczną Lisę Q. Fetterman, właścicielkę firmy Nomiku, która również była moim gościem. Lisa znalazła się na prestiżowej liście Forbesa 30 najbardziej obiecujących przedsiębiorców przed trzydziestką, a także dostała się do hitowego talent show dla startupów w Stanach Zjednoczonych – Shark Tank. To robi wrażenie!

Jakich Polaków gościła pani w swoim programie?

W Valley Talks rozmawiałam z naprawdę wyjątkowymi przedsiębiorcami z Polski, między innymi z Tomkiem Kołodziejakiem z Neuroon, Michałem Wroczyńskim, CEO Fido Labs. Robiłam też wywiad z Jakubem Krzychem, CEO Estimote. To znakomici ambasadorowie polskiej pomysłowości i innowacyjności za oceanem. W Dolinie Krzemowej są świetni rodacy, możemy być z nich dumni.

Ma pani gościa-marzenie, kogoś kogo bardzo chciałaby pani zaprosić do Valley Talks?

Mam w planach zaproszenie kilku gości, którzy w Polsce też powinni być znani, ale nie mogę jeszcze zdradzić ich nazwisk. Świetnie byłoby porozmawiać z Markiem Zuckerbergiem czy też z założycielami innych globalnych platform, by móc zapytać ich o smaczki związane z rozwojem firmy na wczesnym etapie. O większości z nich mówi się tylko w kategoriach sukcesu czy nowości, a mnie interesuje ten prawdziwy trud drogi na szczyt. Polecam śledzić Valley Talks, by się o nich dowiedzieć.

W jednym z wywiadów przyznała pani, że zainteresowania programem nie kryją znaczące akceleratory i topowe marki w Dolinie Krzemowej. Z kim już udało się pani nawiązać współpracę?

Za sukces uważam partnerstwo strategiczne Valley Talks z organizacją G-Startup Worldwide, która tworzy konkursy dla najlepszych startupowców w 10 krajach na świecie z finałem w Dolinie Krzemowej. Wartość nagród co roku wynosi milion dolarów, a zdobywcy mogą liczyć na zainteresowanie największych inwestorów. Mają tutaj niesamowitą sieć kontaktów. A jeśli chodzi o kolejne partnerstwa, to z pewnością będą to marki, które dobrze znamy w Polsce. Miło mi, że bardzo pozytywnie reagują na mój program lub wręcz same się do mnie zgłaszają.

W Dolinie Krzemowej sama założyła pani startup i stworzyła aplikację Spray. Jak to doświadczenie pomogło pani w przygotowaniu do rozmów do Valley Talks?

Wraz z mężem pracowaliśmy intensywnie nad rozwojem komunikatora naszego pomysłu. Spray miał potencjał, ale z perspektywy czasu wiem, że popełniliśmy błędy typowe dla nowicjuszy. Z powodu złych decyzji personalnych postanowiliśmy wycofać się z tego przedsięwzięcia. Gdy moi goście opowiadają mi o swoich, często trudnych, początkach w branży, dokładnie wiem, o czym mówią. Swoją drogą, to odróżnia amerykańską branżę startupowoą od naszej. Tam ludzie nie wstydzą się mówić o swoich niepowodzeniach, bo wiedzą, że to właśnie z potknięć czerpie się największą wiedzę. Ja też staram się z takich doświadczeń czerpać jak najwięcej, chociaż należę do osób rozpamiętujących przeszłość.

Przeprowadziła pani już sporo wywiadów z założycielami startupów i osobami związanymi z początkującymi biznesami. Jakie rady mogłaby pani przekazać Polakom, którzy myślą o założeniu firmy w Dolinie Krzemowej?

Dystans między Europą, w tym Polską, a Silicon Valley cały czas się zmniejsza. Nie jest to już niedostępna, mityczna kraina dla geniuszy pokroju Steve’a Jobsa czy Marka Zuckerberga. Jeśli masz dobry pomysł, coś naprawdę innowacyjnego, to znajdzie się tutaj wiele funduszy, aniołów biznesu zainteresowanych wsparciem takich nowinek. Grunt to bardzo dokładne przygotowanie się do ewentualnego podboju USA – research, szczegółowy plan działań, przynajmniej na początek pobytu. Do tego determinacja i wiara we własny pomysł. Historie osób, które gościły w Valley Talks są dowodem na to, że takie podejście się sprawdza.

 

Rozmawiała: Olivia Drost

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Akceptuję zasady Polityki prywatności