lederboard

„Sztuka życia”. Rozmowa z Agnieszką Tobota Prezesem Fundacji A.R.T.

Myśl o założeniu fundacji kiełkowała w mojej głowie już od czasu studiów. Podczas praktyk w placówkach opiekuńczo-wychowawczych utwierdziłam się w przekonaniu, że chcę pomagać ludziom. Nigdy nie byłam obojętna na ludzkie cierpienie.  Kiedy stajemy się pomostem i wsparciem dla innych nasze życie nabiera wartości. – mówi w rozmowie z Law Business Quality Agnieszka Tobota, Prezes Fundacji A.R.T. 

 

 

1 grudnia 2008 roku powstała Fundacja A.R.T. Co było inspiracją? Fundacja powstała bo….

…bo taka była moja potrzeba. 13 lat temu odeszłam z etatu by nie udowadniać, że mogę pracować więcej, bardziej, efektywniej, większy budżet… pracuję „po swojemu”. Miałam też dość bycia wolontariuszem w kilku/kilkunastu miejscach. Chciałam być wolontariuszem u siebie i sama organizować czas. I to zrobiłam. Myśl o założeniu fundacji kiełkowała w mojej głowie już od czasu studiów. Podczas praktyk w placówkach opiekuńczo-wychowawczych utwierdziłam się w przekonaniu, że chcę pomagać ludziom. Nigdy nie byłam obojętna na ludzkie cierpienie.  Kiedy stajemy się pomostem i wsparciem dla innych nasze życie nabiera wartości. Wiem, jak ważna w niektórych sytuacjach życiowych jest pomoc osoby, która wskaże kierunek postępowania, i która przypomni, że mimo beznadziejności i bezsilności można zawalczyć o przyszłość swoją i swoich dzieci. Dlatego najgorsze co możesz zrobić, to pozostać obojętnym.

Na czym skupia się Wasza działalność? Komu pomagacie, w jaki sposób?

#sztukazycia to hasło marketinggowe naszej działalności. To pojęcie bardzo pojemne.  Zajmujemy się profilaktyką – aktywizujemy, angażujemy, pokazujemy rozwiązania. Nie dajemy gotowców.  Uważam, że każdy musi  je sobie wypracować sam, my możemy tylko wskazywać kierunki. Prowadzimy poradnictwo specjalistyczne i nie zdarzyło mi się, aby ktoś został odprawiony z przysłowiowym kwitkiem. Realizując projekty współfinansowane ze środków budżetu Państwa, jak i firm komercyjnych mamy bogatą, w dużej części nieodpłatną ofertę zajęć dla całych rodzin od tzw. ”poczęcia” do seniorów. A zatem od zajęć gordonowskich, eksperymentów naukowych, zajęć kreatywnych, plastycznych poprzez dietetyka, szkolenia kompetencji społecznych, eventy profilaktyczne aż po strefę kulturalną, seniorzy i rodzice mogą skorzystać z oferty razem ze swoimi pociechami.  I tutaj następuje punkt zwrotny. Jakość pomocy a może pracy z rodziną wygląda dzisiaj zupełnie inaczej niż jeszcze 10 lat temu. Po pierwsze z powodu dostępności oferty dla rodziny, a po drugie świadomych wyborów rodziny, chętnej by „zawalczyć” o swoje lepsze jutro. W momencie, gdy mają miejsce trudne doświadczenia, łatwiej też im prosić o pomoc specjalistyczną. A wyobrażasz sobie takie sytuacje 10 lat temu? Problemy zamiatano pod dywan.

Pamiętasz przełomowe momenty w istnieniu Fundacji, w Waszej pracy? Co dawało Wam siłę do działania? W jakim miejscu jesteście dziś?

Praca w trzecim sektorze to „syzyfowa praca”, być może nie takiej odpowiedzi oczekiwałaś, ale niestety to fakt. Oczekiwania od NGO`sów są nie mniejsze niż oczekiwania od korporacji… ( śmiałe być może porównanie, ale każdego dnia się o tym przekonujemy), udowodnij, że możesz (będziemy chcieć od Ciebie więcej), pokaż nam swoje pomysły ( i licz się z tym, ze skopiuje je „konkurencja”), zrób nam budżet i przekonaj, że potrzebujesz na to pieniędzy ( sam budżet nie wystarczy?), pokaż nam swoje know how itp. itd. etc  Telefony do Sponsorów, kreowanie ciekawych wydarzeń dla całych rodzin, pozyskiwanie grantów już nie jest takie samo jak kiedyś. Pomimo, że istniejemy już 10 lat i pomogliśmy setkom osób często musimy „udowadniać”, że jesteśmy solidnym partnerem, z którym warto działać.

Jeżeli jednak wyobrazisz sobie to, co czeka na ciebie na końcu, to „marudzenie” minie. Tak było ze wszystkimi inicjatywami, które „powoływaliśmy do życia”. Projekt Festiwalu Rodziny powstał w momencie, gdy musiałam zorganizować czas, zajęcia dodatkowe dla trójki moich dzieci. Wtedy powiedziałam sobie, że warto stworzyć miejsca, gdzie rodziny mogą uczyć się jak spędzać wolny czas ze swoimi dziećmi aktywnie, ale i za darmo. Pierwszy pomysł, który wymyśliłam i zrealizowałam to był Festiwal Rodziny. Pierwszy odbył się w 2014 roku w Centrum Olimpijskim i było nam nim 500 rodzin (ok 1000 osób), a zatem powiedziałam sobie wow Tobota – sukces. W ubiegłym roku Uczestników było już 14.000 to znaczy, że takie inicjatywy są ważne i potrzebne.

Druga rzecz to miejsce dla rodzin w niezobowiązującej i nie przypominającej świetlic przestrzeni. Wymyśliłam zatem w okolicach Pl. Hallera Rodzinną Klubokawiarnię Praską (nie było łatwo, ale się udało), która miała być miejscem przyjaznym dla każdego.  Sama nazwa przywodząca na myśl ciepło i zapach kawy i herbaty, niezobowiązującej przestrzeni klubowej, miejsca pomocy i zajęć dla rodziców z dziećmi. Klubokawiarnię prowadzimy drugi rok a marzymy, aby być na Pradze do końca świata i jeden dzień dłużej.

 

 

 

Gentlemani nie rozmawiają o pieniądzach, ale między nami kobietami – jak pozyskujecie fundusze na działanie?

To temat trudny. Na szczęście każdy kto działa u nas w fundacji pracuje lub pracował w biznesie. I myślę, że to jest bardzo ważny element w funkcjonowaniu organizacji społecznej. Mieć tę drugą komercyjną gałąź, która przynosi źródło dochodu. Organizujemy zatem szkolenia, eventy, konferencje i  w ten sposób pozyskujemy środki na działania fundacji. W trzecim sektorze coraz głośniej i głośniej mówi się o „grantozie”  hasłu, które niechlubnie przyświeca działaniom społecznym. Co to jest? Możemy przeczytać np., że to uzależnienie własnej działalności od przyznawanych grantów. Człowiek wsiada do pociągu i nigdy nie wie, kiedy będzie stacja końcowa…. Nasze działania to proporcje 45 (komercja) / 55 (granty) i to dobre proporcje. Choć naszym wyzwaniem lub jak mówi się teraz wśród młodych „czelendżem” jest 80/20 i to praca na kolejne lata.

Porozmawiajmy o wyzwaniach. Jakie macie plany na kolejne 10 lat, co jest dla Was priorytetem?

Naszym priorytetem na najbliższy czas jest utrzymanie wszystkich „usług” na najwyższym poziomie. Być może brzmi to górnolotnie, ale tak jak wspomniałam wcześniej, od „społeczników” wymaga się dużo więcej,  tutaj moje skojarzenia bliskie są dewizie igrzysk olimpijskich Citius-Altius-Fortius. Ważnym wydarzeniem w tym roku będzie 10 lecie naszego portalu Manager na obcasach, z pewnością zaproponujemy jakąś niespodziankę.

Zgodziłaś się wziąć udział w moim projekcie, głośnej już na tym etapie książce „Kobiety o kobietach, czyli cała prawda o płci pięknej”. Dlaczego?

Działania Fundacji to głównie pomoc kobietom (choć nie tylko). To dla nich Fundacja powołała do życia portal Manager na obcasach, aby było to miejsce nie kojarzące się z przemocą, a z rozwojem, inspiracją i motywacją. Dlatego, jak powiedziałaś o pomyśle bez wahania podjęłam decyzję, że Fundacja będzie małą cegiełką w książce. Chciałam pokazać kobietom możliwości współdziałania w różnych branżach, łączenia się, realizowania wspólnych pomysłów. Dzień inauguracji Twojej książki Ilona to dzień urodzin mojego syna i przyjaciółki. Sukces gwarantowany.

W grudniu obchodziliście 10 lecie działalności Fundacji. Czego Wam życzyć…?

Życzę sobie tylko jednego, abyśmy nigdy nie zapomnieli po co to robimy.

Rozmawiała Ilona Adamska

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Akceptuję zasady Polityki prywatności