Branża przemysłowa może szykować szampana. Jeśli najnowsze prognozy Capgemini się sprawdzą, to producenci będą mieli prawdziwy powód do świętowania. Eksperci z francuskiej firmy konsultingowej zapowiadają, że produktywność fabryk w ciągu najbliższych 5 lat ma rosnąć 7 razy szybciej niż w latach 90. XX wieku. Wszystko za sprawą cyfrowej rewolucji, która drzwiami i oknami wdziera się do fabryk na całym świecie. Zaskakuje fakt, że obecnie z realizacji istniejących już inicjatyw w obszarze Przemysłu 4.0 zadowolonych jest jedynie 14 proc. przedsiębiorstw.
„Perfekcja jest niemożliwa do osiągnięcia, ale jeśli puścimy się za nią w pogoń, to będziemy w stanie pochwycić znakomitość” – powiedział kiedyś Vince Lombardi, jeden z najlepszych trenerów futbolu amerykańskiego w historii. Co sport zza oceanu ma wspólnego z europejskim przemysłem? Teoretycznie niewiele, ale wiele wskazuje na to, że zasadę, która przyświecała Lombardiemu, wzięli sobie do serca menedżerowie firm produkcyjnych.
Jak wynika z najnowszego raportu Capgemini, dzięki cyfryzacji fabryk, ich produktywność ma rosnąć 7 razy szybciej niż w latach 90-tych XX wieku. Producenci spodziewają się, że realizacja idei Przemysłu 4.0, przyczyni się do wzrostu tempa poprawy jakości produktów. Nadzieje są ogromne: ma ona rosnąć 12 razy szybciej niż w ostatniej dekadzie minionego wieku.
Nierówny start
Przemysł 4.0 to kierunek, w którym zmierzają wytwórcy na całym świecie. Jednakowoż nie wszyscy w tym samym tempie. Większość jest na samym początku drogi, istnieje jednak niewielkie grono firm wiodących prym w tym nierównym wyścigu. Z raportu Capgemini wynika, że Europa Zachodnia i Stany Zjednoczone rozpoczęły proces cyfryzacji przemysłu wcześniej niż reszta świata. Prawie połowa firm produkcyjnych w USA, Francji, Niemczech i Wielkiej Brytanii realizuje działania w obszarze wdrożenia idei inteligentnych fabryk. Prognozy są jeszcze lepsze: Capgemini podaje, że 76 proc. wytwórców przemysłowych na całym świecie planuje lub już realizuje projekt cyfryzacji procesów produkcyjnych.
Jak sytuacja wygląda w Polsce? Warto przytoczyć dane GUS – w przypadku firm zajmujących się przetwórstwem przemysłowym, ponad 22 tysiące dużych przedsiębiorstw nie posiada żadnego narzędzia informatycznego umożliwiającego lepsze zarządzanie i optymalizację kosztów produkcji, nawet na podstawowym poziomie. W przypadku rozwiązań działających w chmurze obliczeniowej jest jeszcze gorzej. Po cloud computing sięgnęło zaledwie 7 proc. firm polskich firm produkcyjnych. Trudno w takiej sytuacji mówić o cyfrowej rewolucji.
– To prawda, że musimy gonić zachodnie rynki pod kątem cyfryzacji produkcji, ale daleki jestem od stwierdzenia, że oddziela nas od nich ogromna przepaść. Należy pamiętać, że coraz więcej polskich producentów inwestuje z nowoczesne systemy klasy ERP, APS czy BI. Równocześnie rośnie popularność przemysłowego Internetu Rzeczy. Korzyści z takich wdrożeń jest bardzo wiele, ale sprowadzają się one przede wszystkim do dwóch podstawowych: oszczędności i diametralnie zwiększonej wydajności – tłumaczy Piotr Rojek.
Sukces pod znakiem zapytania
Żeby zyskać właściwą perspektywę, warto zestawić różowe deklaracje firm produkcyjnych z danymi o aktualnym stanie fabryk, a te nie są już tak pozytywne. O tym, jak wiele jest jeszcze do zrobienia świadczy poziom zadowolenia respondentów projektów cyfryzacji, obecnie realizowanych w ich przedsiębiorstwach. Okazuje się, że jedynie 14 proc. ankietowanych jest nimi usatysfakcjonowanych, a w zaawansowanym stadium znajduje się zaledwie 6 proc. prowadzonych wdrożeń.
Według Piotra Rojka z DSR wynika to po części z tego, że w dziedzinie nowych technologii mamy dziś kryzys urodzaju. – Rynek oferuje dziś multum opcji, jednak trudność polega w dopasowaniu ich do specyfiki przedsiębiorstwa. Cyfryzacja fabryki ma sens jedynie przy umiejętnym doborze rozwiązań i przemyślanej strategii ich wdrażania. Bez wsparcia doświadczonych ekspertów można jedynie narazić się na zbędne koszty i nigdy nie osiągnąć wymiernych korzyści – przekonuje Piotr Rojek.