Obrotne gwiazdy. Jak pomnażają swój kapitał?


Nie wszyscy celebryci chcą tylko grać i błyszczeć pozując na „ściankach”. Są tacy, którzy większą radość odczuwają wtedy, gdy… pomnażają swój kapitał.

 

Białe czy czerwone?

Decyzja Marka Kondrata o rezygnacji z zawodu aktorskiego była dla licznych fanów jego talentu sporym zaskoczeniem. Oczywiście zamiast głośnych deklaracji było stopniowe wycofywanie się z show-biznesu, w miejsce wywiadów i kolejnych premier filmowych – cisza. Co stało za tą przemianą niegdyś najpopularniejszego polskiego aktora? Jego własna firma Kondrat Wina Wybrane. Początkowo wino było tylko, a może „aż”, pasją aktora, lecz wkrótce stało się sposobem na życie i interesem, który pochłonął bardzo wiele kapitału – z czego na pierwszym miejscu należy wymienić talent aktorski Marka Kondrata. Dziś to firma o ustabilizowanej pozycji na rynku, zajmująca się nie tylko sprzedażą szlachetnego trunku, lecz również organizująca szkolenia, prelekcje i wyjazdy o tematyce winiarskiej.

I tylko szkoda, że obecnie talent tego aktora możemy podziwiać wyłącznie w spotach reklamowych – ostatni popis umiejętności aktorskich Marek Kondrat dał bowiem w roku 2010 w filmie „Mała matura”…

Historia Marka Kondrata i jego firmy to najbardziej przekonujący dowód na to, że połączenie zawodu aktora z pasją może być trudne i wymagające poświęceń.

Ale większość przedstawicieli aktorskiego świata podzielić można na osoby, które idą raz obraną drogą, koncentrując się na własnej karierze, oraz na tych, którzy lubią mieć „plan B”, jakąś pozaaktorską działalność pozwalającą na uzyskanie nadprogramowego dochodu czy realizowanie własnych pasji. Taka dodatkowa aktywność daje gwiazdom zabezpieczenie finansowe na „chudsze” lata, gdy osłabnie popyt na ich nazwisko, ale też jest to znakomita okazja do pomnożenia własnego kapitału.

Dodajmy wreszcie, że znana twarz bez trudu przyciągnie zainteresowanie mediów, a nawet sponsorów, tak bardzo przydatnych nie tylko w dniu otwarcia interesu, ale też później, gdy trzeba zdobyć nowych klientów i utrzymać stałych, czy wówczas, gdy zachodzi potrzeba wprowadzenia innowacyjnych zmian, poszerzyć ofertę itp.

„Kompas”, który zaprowadził… do „Akademii”

Wielu aktorom wydaje się, że najlepszym i najbardziej dochodowym zajęciem jest prowadzenie własnej restauracji. O tym, jak trudny i wymagający ogromnego poświęcenia jest to biznes, boleśnie przekonał się Borys Szyc. Aktor już trzy razy otwierał własne lokale i aż dwa razy musiał zwijać interes. Powód? Pierwsze restauracje gwiazdora znanego z ról m.in. w „Wojnie polsko-ruskiej”, „Krecie”, czy w „Czasie honoru”, były oblegane właściwie tyko w dniu otwarcia, później zaś, ze względu na wysokie ceny i mało atrakcyjne menu, nie cieszyły się zbyt dużym powodzeniem wśród klientów. W dodatku aktor dobierał sobie niefortunnych wspólników. W przypadku knajpki Kompas Port w Giżycku, która zniknęła z mapy miasta w 2009 roku, był to… Kai Schoenhals, były mąż Katarzyny Figury!

Nie dziwi zatem, że przy otwieraniu trzeciego lokalu Borys zadbał o starannie dobrany zespół wspólników fachowców. Oficjalnie właścicielem restauracji Akademia jest spółka z ograniczoną odpowiedzialnością Nostra. Informację tę można znaleźć w Krajowym Rejestrze Sądowniczym. Nie przeszkodziło to Borysowi nadać medialnej oprawy podczas otwieraniu lokalu, której elementem było podkreślanie, że Akademia jest jego własnością. Na imprezie pojawiło się zatem wiele gwiazd, nie zabrakło też wykwintnej kuchni. Efekt? Restauracja Akademia wreszcie przynosi aktorowi dochody! I nieważne, czy Borys jest wyłącznym właścicielem lokalu, czy jednym z członków tajemniczej spółki Nostra…

Szlachecka gościna

Zupełnie inaczej do restauracyjnego biznesu podszedł natomiast Piotr Adamczyk. Aktor jest współwłaścicielem warszawskiej restauracji Stary Dom. Zanim gwiazdor otworzył swój lokal, wielokrotnie konsultował każdy pomysł ze swą ówczesną przyjaciółką Magdą Gessler. Mistrzyni kuchennych rewolucji podpowiedziała aktorowi, jak wypełnić istniejącą na polskim rynku lukę, jakim wnętrzem ściągnąć klientów, jakimi potrawami dogodzić ich podniebieniu. Dodajmy do tego jeszcze, że Piotr Adamczyk często wpada do swego lokalu, by na bieżąco ocenić, czy goście są zadowoleni. Wiadomo – pańskie oko konia tuczy.

Prawdziwych przyjaciół poznaje się… w biznesie

W prowadzeniu dodatkowego interesu przyda się krąg sprawdzonych i wiernych przyjaciół, którzy, nawet jeśli nie są wspólnikami, to gotowi są zawsze samą swą obecnością wesprzeć poczynania kolegi. Z takiej pomocy chętnie korzysta Kuba Wesołowski, uznany aktor amator (m.in. „Czas Honoru”, „Strażacy”), a także współwłaściciel hotelu Brant. Na pomysł otwarcia lokalu Kuba i jego niemający kontaktów z show-biznesem wspólnik wpadli kilka lat temu, ale wybór odpowiedniej lokalizacji, zdobycie funduszy czy wreszcie wybudowanie obiektu zajęło obu panom sporo czasu. Opłaciło się – na otwarciu hotelu, które miało miejsce w Kuba zaprosił wszystkich swoich znanych przyjaciół, pojawili się m. in. Maciej Zakościelny, Agnieszka Więdłocha, Anna Czartoryska-Niemczycka, Sylwia Gliwa, Natalia Siwiec, Maciej Musiał oraz Grzegorz Hyży. Znajomi artysty bywają tam jednak nie tylko od święta, ale też za każdym razem, gdy Kuba organizuje jakąś imprezę promocyjną. Pozazdrościć takiego wsparcia!

Must have… Muses!

Niektóre pomysły na dochodowy interes rodzą się chwilę przed wyjściem na estradę – w garderobie. O takiej sytuacji możemy wspomnieć w przypadku marki Muses, której założycielki, Natasza Urbańska i Agnieszka Komornicka, prywatnie znają się od wielu lat. Projekty Komornickiej były zawsze inspiracją dla Nataszy Urbańskiej – ich oryginalna, geometryczna forma, czyste kolory i czasem kontrastowe, a czasem monochromatyczne zestawy zachwyciły nie tylko gwiazdę Teatru Buffo. W postała firma Muses, której założycielki podzieliły się obowiązkami: Komornicka zajmowała się więc tworzeniem, a Natasza Urbańska, współobecna w procesie powstawania kolekcji, wzięła na swe barki raczej stronę marketingową. W firma założyła swoje atelier, w Plac Unii City Shopping, które, niestety, utrzymało się zaledwie kilka miesięcy. Obecnie marka funkcjonuje głównie w Internecie, gdzie, jak twierdzą autorki projektu, sprzedaje się stroje na całą Polskę, a ceny zaczynają się już od 200 złotych.

Siedzieć w pieluchach… i zarabiać!

Branża modowa to temat wyjątkowo wdzięczny dla aktorek, ale znacznie bardziej dochodowym zajęciem jest uczestniczenie w powstawaniu, a przynajmniej reklamowanie własną twarzą wszelkich dóbr przeznaczonych dla dziecka. Nie dziwi zatem, że spora część gwiazd, u których pojawił się ciążowy brzuszek, dwoi się i troi, aby zyskać nowe źródła dochodu, które pozwolą przetrwać czas przed porodem i już po nim. Absolutną specjalistką w tej materii jest oczywiście Anna Mucha.

Znana głównie z roli w serialu „M jak miłość” oraz wielu kontrowersyjnych wypowiedzi (np. słynne słowa, że „mózg młodych matek przypomina swą konsystencją kaszkę”), stanowczo zmieniła swoje zdanie (a nawet za nie przeprosiła!), gdy na świat przyszła jej pierwsza pociecha Stefania. Od tego momentu gwiazda zajęła się projektowaniem kocyków dla dzieci. Reklamowała również akcesoria dla niemowlaków. Oczywiście Anna Mucha nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła namawiać młode mamy do odrobiny zdrowego egoizmu. Dlatego też aktorka jest twarzą nie tylko produktów kojarzących się z ciążą i macierzyństwem, lecz także: kosmetyków, biżuterii, marki samochodu, a ostatnio… sieci komórkowej.  Założyła portal Mamadu. Po pół roku sprzedała swoje udziały z zyskiem. Jak potoczy się dalej kariera Anny Muchy – tego nie wiadomo. Pewne jest jedno: choćby telefon celebrytki nagle zamilkł, ona sama i jej rodzina raczej nigdy nie będą „klepać biedy”…

Skromna fabrykantka

Są jednak i takie osoby w środowisku aktorskim, które nie muszą pchać się na ścianki, ani walczyć o role… A mimo to mogą pochwalić się sukcesami, za którymi stoją wielkie pieniądze! Do tego grona należy Joanna Orleańska. Aktorka nie jest gwiazdą, która nachalnie gości na małym i dużym ekranie, na imprezach, eventach… Dlaczego? Bo może sobie na to pozwolić, odkąd z mężem i wspólnikiem założyła firmę producencką „Fabryka Dźwięków Różnych”. Pomysł na biznes narodził się z poczucia samostanowienia o własnym rozwoju, którego, zdaniem Joanny, nie zapewnia aktorstwo:

– Poczucie niezależności i bycia wolnym człowiekiem zawsze było dla mnie najistotniejsze. Czasami ta cecha mojego charakteru przeszkadza mi w uprawianiu zawodu aktora. Efekt naszej pracy jest często zależny od wielu osób i okoliczności. Stąd moja działalność pozafilmowa. Wraz z mężem i wspólnikiem prowadzimy własną firmę i sami powołujemy do życia projekty – zdradziła zdobywczyni tytułu Lwicy Biznesu 2015 w jednym z ostatnich wywiadów.

DSC_5391

Firma Joanny i jej męża, Pawła Orleańskiego, ma na swoim koncie wiele kosztownych projektów!
– Jest to dla nas nie tylko dodatkowe źródło utrzymania, ale też powód do dumy i poczucia ogromnej satysfakcji. Wiedza zdobyta na planach filmowych procentuje i pomaga mi w pracy u siebie. Jestem dumna, że mój zespół stworzył multimedia do Muzeum Historii Żydów Polskich. Wiem, że efekt naszej pracy będą oglądać zwiedzający z całego świata. Z drugiej strony, kampanie reklamowe dla biura podróży pozwalają mi łączyć moją pasję podróżowania i poznawania innych kultur – chwali się Joanna.

Okazuje się, że firma aktorki to przedsiębiorstwo o charakterze rodzinnym. Nie bez powodu bowiem w filmach reklamowych produkowanych przez gra ośmioletnia dziś córka aktorskiej pary, Antonina. Dziewczynka występuje przed kamerami już od 6. miesiąca życia! Jest więc duża szansa na to, że obyta z kamerą dziewczynka przejmie ten dochodowy interes.

Jak można się przekonać, gwiazdy z mniejszym lub większym talentem chcą pomnażać swoje finanse. Czasem ta działalność pozafilmowa wynika z wypalenia zawodowego, czasem jest to efekt zachowania własnej niezależności. Bywa i tak, że dzisiejszy gwiazdor kina czy seriali szuka „planu B”, jeśli chce zabezpieczyć się przed sytuacją, gdy telefon zacznie milczeć… Bez względu jednak na powody pozaaktorskiej działalności, warto zwrócić uwagę na fakt, że bardzo często wynika ona z autentycznej pasji, którą chcą rozwijać gwiazdy. I może tu tkwi tajemnica sukcesu tak wielu „obrotnych gwiazd”…

 

Joanna Bielas / LBQ

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Akceptuję zasady Polityki prywatności