Męska biżuteria nigdy nie należała do ulubionych elementów garderoby Panów, którzy swej męskości, upatrywali w usilnym podkreślaniu pogardliwego podejścia do zniewieściałych i wydelikaconych w ich ocenie błyskotek. Osadzeni w ultra męskim, drwaloseksualnym stylu, który jeszcze do niedawna święcąc triumfy na światowych wybiegach mody, usprawiedliwiał częstokroć całkowicie przypadkowe, zjawiska „zapuszczonych” niby to celowo bród i wymiętolonych, kraciastych koszul – woleli stronić od obwieszania się tym, co w ich ocenie nadmierne, niemęskie i całkowicie niepotrzebne prawdziwemu samcowi alfa. Pojęcia takie jak ‘mewellery’ (od: men’s jewellery, z polskiego: męska biżuteria) budziły na ich plecach poczucie zimnego dreszczu, a w głosie wywoływały ton wyraźnego pokpiwania.
Drodzy Panowie i Panie (w końcu i tak wiemy, że większość tych ostatnich zatrudniona jest nieformalnie w charakterze prywatnych stylistek swych partnerów) – najwyższa pora opuścić umiłowany matecznik i otworzyć się na świat. Nie trudno bowiem zauważyć, że ten ostatni, mniej więcej od roku 2012 oszalał absolutnie na punkcie męskiej biżuterii!
Nie myślcie jednak, że droga była łatwa. Podejście Panów do jakże delikatnej dziedziny emanowania przez nich swą męskością, przebyło drogę przez ciernie. Jak w przypadku każdego z kontrowersyjnych, modowych trendów rozpoczęło się więc od silnej negacji. Na propozycję przyozdobienia swych rąk bransoletkami, niewiele odróżniającymi się od damskich, mężczyźni reagowali początkowo podobnie do tego, jak dziś odpowiedzieliby prawdopodobnie na propozycję nałożenia na ich twarze permanentnego makijażu ust.
Zapytany o zdanie na temat bransoletek dziennikarz opiniotwórczego, męskiego magazynu modowego GQ – Oliver Franklin do niedawna powtarzał jeszcze: – Don Draper nie nosiłby bransoletki. James Bond nie nosiłby bransoletki.
Nastroje największych nawet sceptyków rozpoczęły jednak ulegać ociepleniu na przełomie 2012 i 2013r. W 2012 o istotnie zauważalnym wzroście popytu na męskie bransoletki, jako pierwsze wspominało już The Times, z kolei w roku 2013 Bateman, Dyrektor sprzedaży słynnej marki odzieżowej Mr Porter, odnotował rekordową sprzedaż męskiej biżuterii swojej firmy. Wkrótce, usłany kontrowersją i wciąż jeszcze niezbadany rynek męskich bransoletek, wykorzystywać zaczęli modowi prowokatorzy.
Początkowo przerysowane formy odważnych i oryginalnych stylizacji odzieżowych tworzonych z ich użyciem, stawały się z czasem symbolem luksusu posiadania świadomości stylu oraz środków, pozwalających nadążać za obowiązującymi trendami.
Przysłowiową kropkę nad „i” postawił Darren Skey – szef męskiej linii odzieżowej popularnej, brytyjskiej marki Harvey Nicholas, który docenił potencjał drzemiący w wykonanych z oksydowanego srebra bransoletkach M Cohen i vintagowych, jedwabnych bransoletkach Hermesa, oficjalnie uznając je za hit sezonu mody męskiej. Od tego czasu, oficjalne wydarzenia biznesowe i showbiznesowe, wymagające od swoich uczestników najwyższego poczucia modowego wysublimowania i wspięcia się na wyżyny męskiego szyku, jak choćby największe i najbardziej prestiżowe targi mody męskiej na świecie – Pitti Immagine Uomo nie mogły odbyć się bez udziału setek męskich rąk obwieszonych męską biżuterią.
Kolorowe rzemienie, koraliki, srebrne łańcuchy lub ręcznie wykuwane motywy – z powściągliwego minimalizmu, świat męskich bransoletek przeniósł się w krainę obfitości, w której niemal wszystkie chwyty stały się dozwolone. Męską wyobraźnią mieszkańców zachodniej części globu zawładnęły w pierwszej kolejności fantazyjnie zdobione najróżniejszymi motywami (zwłaszcza motywami żeglarskimi) sznurki. Od tych prawdziwych, wykonanych z włókien roślinnych, po tworzywa imitujące sznurkowe sploty. Dominowały tu marki takie jak: Miansai, George Frost, BRZN czy najpopularniejsza spośród nich marka Kiel James Patrick.
Z czasem pojawiały się także minimalistyczne rzemienie i strojne koraliki. Zdecydowanymi propagatorami bransolet wykonywanych w tym stylu pozostały marki takie jak Miansai, Isaia.
Z casualowych, żeglarsko-miejskich bransolet przełamujących nudną, biznesową elegancję, Panowie poszli wreszcie o krok dalej. Przypisywane dotąd wyłącznie kobietom motywy srebrnych i złotych łańcuchów lub coraz to szerszych, zdobnych obręczy na nadgarstki, przenieśli odtąd do typowo męskich stylizacji. Spośród marek wiodących w tym zakresie wymienić można z łatwością polską markę biżuteryjną Scallini.
Wśród nowości, które pojawiły się w ostatnim czasie na polskim rynku męskiej biżuterii warto wymienić także markę Mattshield.
Idea marki Mattshield opiera się na wysokowartościowym, kunsztownym rękodziele. Niecodzienne połączenie siermiężnych, żeglarskich sznurów, nawiązujących do typowo męskich przyjemności, połączonych z kunsztownie wykutym w metalach szlachetnych staropolskim wzorem tarczy, nadaje bransoletom niezwykle wyrazistego charakteru, stanowiąc satysfakcjonującą odpowiedź na zapotrzebowania niezwykle wymagających i rozmiłowanych w jakości – miłośników nurtu slow fashion.
Poszczególne elementy bransoletek sygnowanych nazwą marki MattShield, wykonywane są w procesie obróbki ręcznej, a następnie łączone w klasyczną, elegancką całość, tradycyjnymi metodami, wzbogaconymi o nowoczesną myśl projektową. Główny, a zarazem niezwykle charakterystyczny motyw bransoletek MattShield, stanowią wykłuwane specjalnie na zamówienie marki w pracowni krakowskich artystów-jubilerów, tarcze wykonane z dwunastogramowego mosiądzu lub czystego srebra próby 925.
Wysoce wytrzymałe, ekologiczne sznury, używane w żegludze morskiej i śródlądowej, przycinane na wymiar w oparciu o zamówienie klienta, barwione ręcznie przy pomocy wysokiej jakości barwników, a następnie suszone w specjalnie dostosowanych ku temu warunkach, gwarantują trwałość i odporność bransolet na uszkodzenia mechaniczne oraz odbarwienia.
https://www.facebook.com/MattShieldPl/?fref=ts