Zaczął w stolicy i… odniósł sukces. Teraz planuje kolejne inwestycje i sukcesywnie powiększa swoje imponujące portfolio. Daniel Wrocławek, twórca m.in. Telewizji Warszawa, człowiek czynu, ktoś komu się udało, opowiada nam o tym, jak się robi biznes, jak wygląda rynek mediów niszowych i ciężka praca w telewizji.
Zacznijmy od podstaw… Zajmuje się Pan tylko telewizją?
Jestem osobą, która ma mnóstwo pomysłów i staram się je wprowadzać w życie na bieżąco. W tej branży działam bardzo aktywnie, ale nie zajmuję się jedynie Telewizją. Jeden projekt finansuje mi kolejny itd. Swoje pomysły od lat przekuwam w realne działania i realne zyski. Niestety, a może na szczęście, czasami biorę na siebie tyle rzeczy, że bez mojej zgranej ekipy i ich zaangażowania, wiele projektów musiałbym odłożyć w czasie.
Ciężko dziś o solidnych współpracowników?
Wiem chyba, do czego Pan pije… Z tym różnie bywa, zwłaszcza wśród młodszych ludzi. Często są nieodpowiedzialni, roszczeniowi i nie wykazują się żadną inicjatywą wychodząca poza podstawowy zakres obowiązków. Brakuje im pokory podczas zdobywania doświadczenia. Niestety, w mediach trzeba robić więcej, niż tylko klikać w klawiaturę, czy wycinać tło w Photoshopie.
Nie raz, nie dwa, musiałem się z kimś pożegnać dość szybko, ale nie ukrywam, że kilku świetnych ludzi udało mi się poznać i przeszkolić.
Na szczęście od lat współpracuję z ludźmi, którym mogę powierzyć najbardziej wymagające zadania. Nigdy mnie nie zawiedli, wiele im zawdzięczam. Wymienić muszę to przede wszystkim mojego wieloletniego współpracownika i chyba już dobrego kolegę Grzesia Ulanowskiego, który od wielu lat mnie wspiera i czynem i słowem. To ważne, jeżeli jest się samym w świecie, gdzie każdy próbuje Ci wbić przysłowiowy nóż w plecy
Główny projekt? Telewizja!?
Obecnie skupiam się na rozwinięciu pierwszej w regionie telewizji franczyzowej, czyli Grupy Telewizje Regionalne. Mamy redakcje w Warszawie, a od niedawna w Kielcach. Zaraz po nowym roku uruchamiamy kolejne miasta.
Małymi kroczkami realizujemy projekt gry strategicznej, która ma się rozgrywać w realnym świecie, coś w stylu LARP-ów. Jest już gotowa także gra planszowa, którą testowało już kilkanaście osób – zbieramy środki na jej wydanie i promocję, by w pełni wykorzystać potencjał. Znawcy tematu twierdzą, że ma szansę zrobić karierę nie mniejszą niż słynne Monopoly.
Równolegle prowadzę prace nad ekranizacją scenariusza filmu o życiu Jezusa Chrystusa, który sam napisałem. To będzie zupełnie nowatorskie podejście do tej postaci. Jesteśmy na początku drogi, ale już wiemy, że będziemy mieli okazje go pokazać zarówno w wielu miejscach w Polsce, jak i za granicą.
Nie ukrywam, że sam etap tworzenia scenariusza do filmu, stanowił długotrwały i żmudny proces. W ciągu ostatnich dwóch lat wiele czasu poświęciłem na dokładną, kilkukrotną lekturę Biblii oraz kilkudziesięciu publikacji dotyczących postaci Chrystusa.
Sporo tego, ale wróćmy do początku. Warszawa, Kielce… Co dalej?
Jak już wspomniałem, projekt jest dochodowy, ale rozszerzać go będziemy małymi krokami. Mamy własne tempo rozwoju, które przynosi niezłe efekty, ale nie ryzykujemy, gdy nie mamy pewności powodzenia projektu.
Mamy dalekosiężne plany i wizje innych redakcji, zwłaszcza w dużych miastach. Badamy teren, robimy rozeznanie, ale nie chcę zapeszyć, mimo iż jestem pewny, że projekt Grupy Telewizji Regionalnych się rozrośnie w najbliższych latach. Będziemy w 2018 roku skupiać się na promocji sprzedaży franczyzy Telewizji Regionalnych.
Inna sprawa, że każdy ma również życie prywatne, rodzinne. Praca jest ważna, ale nie najważniejsza. Moja sytuacja prywatna nie jest „kolorowa” więc również sobie muszę poświęcić czas. Redakcja w Kielcach powstała przede wszystkim dlatego , że mieszka tu mój synek i mam z nim bardzo ograniczony kontakt. Otwierając tu stację wierzę, że te kontakty się poprawia. Chciałbym aby kiedyś było mu łatwiej.
Konkurencja nie śpi?
Oj, z tą konkurencją różnie bywa. Teoretycznie nie konkuruje z tzw. Wielką Trójcą (Polsat, TVN, TVP), bo jestem za malutki. Jeśli chodzi o mniejsze stacje i prywatne inicjatywy… to normalka. Wygra ten, kto zaproponuje ciekawszy format, lepszą jakość, lepsze pomysły. Co do tych ostatnich, zauważyłem, że niektórych naszych konkurentów… inspirujemy, bo sami zaczynają realizować podobne formaty.
Rynek jest większy, niż się wielu wydaje, więc czujemy się raczej bezpieczni. Mamy swoją niszę i dziś raczej nikomu, z kilkoma wyjątkami, w drogę nie wchodzimy. Szkoda jednak, że nie ma, a wyszliśmy z taką inicjatywą, organizacji zrzeszającej niewielkie media audiowizualne. W kupie siła (śmiech), ale wielu tego nie rozumie. Wolą dłubać na własnym podwórku, uprawiać swoje małe, jałowe poletko i liczyć na mannę z nieba.
Problemem są raczej agencje marketingowe, managerowie i organizatorzy imprez, którzy często utrudniają pracę mediom. Duży może więcej, ale my i inne małe telewizje, rozgłośnie radiowe czy serwisy internetowe mamy czasem problem, by nas potraktowano… uprzejmie. Celowo użyłem tu tego eufemizmu, bo to, co się czasem dzieje na „salonach” to kpina. A przecież to media kreują rzeczywistość i nakręcają cały ten biznes. To kolos na glinianych nogach, a jeśli postawa wielu osób się nie zmieni, to będzie jazda po równi pochyłej.
7 lat temu mój znany przyjaciel udzielił mi rady „Wchodząc w to musisz mieć skórę jak słoń” . Nie spodziewałem się, ile w tych słowach kryje się prawdy. To, jak potrafią w tej branży człowieka poniżyć, czy wręcz zeszmacić, przerasta pojęcie większości ludzi. To podły, a równocześnie fascynujący świat. Niestety, coraz częściej odsłania swoje mroczne strony.
To ciężki kawałek chleba?
Praca w mediach to coś, na co się „choruje”. Pracuje po często po 10-16 godzin dziennie z wyłączeniem niedziel. Ale to przynosi efekty. Za swoja pracę dostałem 6 statuetek, m.in. „Luksusowa Marka Roku”, „Polish Exlusive”, „Odkrycie Roku”, „Lider Biznesu”, ” Sukces Roku” itp.
Jako pierwsza stacja internetowa w Polsce uruchomiłem 300-metrowe studio na potrzeby jednego programu. Program nazywał sie Dobry Wieczór Warszawo i jego archiwalne odcinka nadal można zobaczyć na naszej stronie www.telewizjawarszawa.pl
Ciężką pracą ludzie się bogacą, głosi stare przysłowie i w tym przypadku sprawdza się idealnie. Pasję, jeśli tylko chcemy, możemy przekuć w sukces. Historia Daniela Wrocławka rozpoczęła się niedawno, jej autor wciąż zapełnia kolejne karty wartościową, unikatową treścią i wszystko wskazuje na to, że udało mu się wejść na szlak, którym może podążać niewielu. Ścieżka ta prowadzi prosto do celu, który obie obrał.
Szerokiej drogi!