Jako prezeska fundacji „Słoneczko” pomaga podopiecznym – dzieciom i dorosłym z niepełnosprawnościami – dostrzec blaski życia. Jako psycholożka wspiera osoby zrzeszone wokół Fundacji. Jako kobieta pełna pasji potrafi zarazić nią innych. Oto Dorota Augustyniak, kobieta niezwykła!
Joanna Bielas: Kim chciała Pani zostać będąc dzieckiem? Jakie były Pani marzenia? Czy udało się je zrealizować?
Dorota Augustyniak: Moje dzieciństwo nie było łatwe. Myślę, że moim największym marzeniem było uciec z rodzinnej miejscowości, zdobywać wiedzę i rozwijać umiejętności. To była długa i trudna droga do miejsca, w którym dzisiaj jestem. Zdecydowanie chciałam być psycholożką, pomagać innym kobietom. Spełniłam moje marzenie i dlatego jestem z siebie dumna.
J.B.: Dziś jest Pani prezeską zarządu fundacji „Słoneczko” pomagającej niepełnosprawnym dzieciom. Jakie są marzenia podopiecznych Fundacji?
Dorota Augustyniak: Pomagamy wszystkim osobom z niepełnosprawnością zarówno
dzieciom, jak i dorosłym. Podopieczni fundacji to ok 11 000 osób, więc również marzeń jest bardzo dużo. Najczęściej to napisanie książki, wzięcie udziału w koncertach, biegach charytatywnych, czy występy na scenie. Jednak najważniejsze marzenia podopiecznych to powrót do zdrowia, zdolność do samodzielnej egzystencji, uzyskanie środków finansowych na leczenie, rehabilitację a czasami na zaspokojenie codziennych podstawowych potrzeb wynikających z funkcjonowania osoby z niepełnosprawnością. To również życie bez konieczności ciągłego pokonywania barier.
J.B.: Fundacja „Słoneczko” działa już od 20 lat. Ile osób ją tworzy? Na pomoc ilu wolontariuszy może liczyć Fundacja?
Dorota Augustyniak: Podstawową działalnością fundacji jest prowadzenie bezpłatnych subkont dla osób z niepełnosprawnością dzieci i dorosłych. Nasz zespół to dziesięć osób (razem z zarządem) w tym pięć osób z niepełnosprawnością. Jesteśmy małym zespołem, każdy ma przypisane swoje działania, w których nie ma możliwości pracy opierającej się na wolontariacie. Wolontariusze są z nami podczas organizowanych eventów.
J.B.: W naszym kraju niestety wciąż jest wiele osób i zwierząt potrzebujących pomocy. Dlaczego zdecydowała się Pani wspierać właśnie niepełnosprawne dzieci?
Dorota Augustyniak: Fundacja to rodzinna inicjatywa wynikająca z potrzeby. Gdy 1992 roku w naszej rodzinie pojawił się Kuba z zespołem Downa, było bardzo trudno. Nie mieliśmy wiedzy na temat choroby, brakowało dostępu do szkoleń, jakiejkolwiek rehabilitacji. Potrzebne były pieniądze na badania, leczenie, rehabilitację. Okazało się, że w takiej sytuacji jest wiele innych rodzin. Tak powstał pomysł powołania do życia Fundacji.
J.B.: Jak wyglądały początki funkcjonowania fundacji „Słoneczko”?
Dorota Augustyniak: Początki Fundacji to niewielkie biurko, na którym mieścił się komputer i które można było postawić pod oknem w biurze zaprzyjaźnionego ośrodka rehabilitacyjnego. Cudowny widok z okna na las, jezioro sprzyjał kreatywności. Spotkania z osobami z niepełnosprawnymi, ich opiekunami dawały energię i kreowały przyszłość. Tak małymi krokami i dzięki szczęściu do wspierających ludzi, doszliśmy do miejsca, gdzie dzisiaj Fundacja Słoneczko jest organizacją, która zajmuje trzecie miejsce w Polsce pod względem pozyskiwania środków finansowych z jednego procenta podatku.
J.B.: Co jest najtrudniejsze w zarządzaniu Fundacją?
Dorota Augustyniak: Jesteśmy dobrze zorganizowaną i zarządzaną organizacją. Nie prowadzimy działalności gospodarczej. Świadczymy usługi dla osób z niepełnosprawnością nieodpłatnie. Musimy pozyskiwać pieniądze na utrzymanie całej administracji. W Polsce wciąż postrzega się fundacje jako organizacje, które wszystko powinny robić „za darmo”. Prawda jest taka, że aby pomagać innym trzeba być bardzo dobrze zorganizowaną jednostką.
J.B.: Wykonywanie jakich zadań w „Słoneczku” przynosi Pani najwięcej satysfakcji?
Dorota Augustyniak: Moja praca to moje życie. To mnóstwo sukcesów, ale i porażek. To ogromna duma i satysfakcja całego naszego zespołu. Trudno wskazać jedną formę działania przynoszącą największą satysfakcję, ale niezwykle inspirujące jest tworzenie nowych projektów, kampanii społecznych. Koniecznie takich, w których można angażować naszych podopiecznych.
J.B.: Odwiedza Pani ze swymi podopiecznymi znanych ludzi: aktorów, muzyków, polityków. Spotkanie z jaką osobą wywarło na dzieciach i Pani największe wrażenie?
Dorota Augustyniak: Od momentu działania Fundacji było bardzo dużo cudownych spotkań z fantastycznymi osobami. Myślę, że podopieczni zgodzą się ze mną, że najwięcej radości przynoszą spotkania z Czesławem Mozilem. To wyjątkowa osobowość, człowiek, który w naturalny, wyjątkowy sposób potrafi z nimi być tu i teraz, odczuwać, dzielić się swoją energią, obdarowywać ich uśmiechem. Dla niego każda osoba jest ważna i wyjątkowa.
J.B.: Jest Pani z wykształcenia psychologiem. Jak w pracy w fundacji „Słoneczko” wykorzystuje Pani wiedzę i umiejętności?
Dorota Augustyniak: W dwóch kierunkach. Po pierwsze: pracując z opiekunkami naszych podopiecznych w formie warsztatów, indywidualnych spotkań online lub w gabinecie. Zawsze mogą też zadzwonić, jeśli jest taka potrzeba. Po drugie: wspierając pracowników fundacji, ponieważ niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że jest to wymagająca praca. Codzienny kontakt z wieloma smutnymi, trudnymi historiami wywołuje przecież żal i smutek. Wsparcie jest konieczne, by móc nieść pomoc.
J.B.: Czy wyobraża sobie Pani funkcjonowanie „Słoneczka” bez wolontariuszy?
Dorota Augustyniak: Oczywiście, że nie. Wolontariusze są z nami od zawsze. Dla mnie są to nasi przyjaciele, na których zawsze możemy liczyć, oni na nas również. Dobrze się uzupełniamy, a przede wszystkim dobrze wspólnie się bawimy. Tak, bawimy się pomaganiem.
J.B.: W rzeczywistości pandemicznej wiele osób odczuwa pustkę w swoim życiu. Jak namówiłaby ich Pani do tego, by dawać cząstkę siebie innym i zacząć działać jako wolontariusz?
Dorota Augustyniak: Z punktu widzenia psychologii fakt, że pomagamy innym sprawia, że czujemy się lepsi, potrzebni. Zaangażowanie w sprawy innych daje nam satysfakcję osobistą, zwiększa nasze poczucie wartości, co z kolei podnosi naszą jakość życia. Ponadto działając na rzecz innych osób, powiększamy obszar naszych relacji społecznych. To są nasze realne korzyści. Warto jednak wspomnieć o jeszcze jednym argumencie: nigdy nie wiadomo, czy kiedyś my nie będziemy potrzebować pomocy innych.
J.B.: Fundacja ma też „cichych bohaterów”. Są nimi rodzice niepełnosprawnych dzieci. Jak Pani ich postrzega?
Dorota Augustyniak: Dla mnie są bohaterami własnego życia. Ich los to ciężka praca, poświęcenie, wiele wyzwań związanych z zapewnieniem opieki, rehabilitacji. Nie sposób nie poruszyć też kwestii finansowych, gdyż wielu opiekunów nie podejmuje pracy z powodu utraty podstawowych świadczeń, co skutkuje odosobnieniem, wycofaniem z życia społecznego, a w konsekwencji wywołuje smutek. To krótka droga do depresji. W zdecydowanej większości w tej sytuacji znajdują się kobiety. Chcielibyśmy to zmienić, podjęliśmy już działania w tej kwestii.
J.B.: Jakie są Pani plany na przyszłość?
Dorota Augustyniak: Zawodowe plany są ambitne: pracuję nad nową strategią Fundacji i realizacją dwóch prestiżowych projektów. Są to: Akademia Czesława Mozila w Złotowie i Gala Charytatywna, na której będą wręczane stypendia dla osób z niepełnosprawnością w trzech kategoriach: edukacja, kultura i sport. Prywatnie chciałabym zacząć pisać swoją książkę. Mówi się, że stworzenie dzieła wymaga samotności, odosobnienia, a w mojej pracy jest to dość trudne. Wierzę jednak, że uda mi się zrealizować ten zamiar.
J.B.: Jakie są Pani pozazawodowe pasje i zainteresowania pomagające odpocząć i zregenerować siły?
Dorota Augustyniak: Często mówi się o tym, że należy zachować równowagę między pracą a odpoczynkiem. Dla mnie praca to również odpoczynek. Wynika to z tego, ze praca to moja pasja, to działanie, które przynosi mi wiele satysfakcji. Kiedy siadam do sztalugi, aby namalować obraz na aukcję charytatywną dla Fundacji, to odpoczywam. Kiedy robię warsztaty dla opiekunek osób z niepełnosprawnością, to jest dla mnie przyjemność, gdy organizuję koncert charytatywny, również cieszę się, że mogę w nim uczestniczyć. Biegam charytatywnie, co motywuje mnie do
treningów, a czynię to z radością, zwłaszcza gdy towarzyszy mi mój pies. Jest taki czas, kiedy zatracam się w lekturze albo siadam przy maszynie i szyję torby ze skóry zaprojektowanie wspólnie z moimi klientkami. Kreatywne działanie jest dla mnie najlepsza formą wypoczynku.
J.B.: Jest Pani członkinią Europejskiego Klubu Kobiet Biznesu. Co przyciągnęło Panią do tej organizacji?
Dorota Augustyniak: Fantastyczne, odważne, pełne energii Kobiety. Chcę dzielić się z nimi moją wiedzą i doświadczeniem, ale również uczyć się od najlepszych. Zainspirowała mnie kampania #niehejtuję motywuję. To bardzo ważny temat, który dotyka wielu osób, również mnie. Obrażanie, nękanie stało się moim zdaniem normą społeczną. Pozwalamy na takie działania, nie reagując na nie. Nie ma mojej zgody na hejt, nierówne traktowanie i dyskryminację. Jest to problem, który dotyczy również osób z niepełnosprawnością. Czas temu przeciwdziałać!
J.B.: Dziękuję za rozmowę i życzę wielu sukcesów!
Joanna Bielas / Europejski Klub Kobiet Biznesu