Kamila Rowińska: Zasługujesz na sukces!

„Wejście na poziom mistrzowski oznacza, że musimy zrobić więcej niż cała reszta w tym zawodzie zrobiła, uzupełnić, jak to tylko możliwe, swoje wykształcenie, zdobyć jak największe doświadczenie, czyli przepracować jak najwięcej w tym zawodzie” – Kamila Rowińska,  trenerka, coach, inwestorka i autorka bestsellerów opowiada o swojej drodze do sukcesu.

 

 

Ilona Adamska: Zacznę może dość nietypowo: dlaczego warto być kobietą niezależną finansowo?

Kamila Rowińska: Właściwie nie znajduję pomysłu, dla którego nie warto być niezależną finansowo. Pieniądze są nam niezbędne, żeby funkcjonować. Cokolwiek chcemy zrealizować, potrzebujemy pieniędzy, zaczynając od prozaicznych codziennych potrzeb jak zakupy, kończąc na realizacji swoich pasji i zainteresowań. Mamy dwie opcje posiadania pieniędzy – sami je zarobimy i dzięki nim samodzielnie możemy podejmować decyzje finansowe, albo ktoś nam je da i będzie dawał tak długo, jak długo będzie chciał lub miał w tym interes. Bycie zależnym finansowo od kogoś jest moim zdaniem totalnym szczytem szaleństwa.

Gorąco wierzysz w to, że pojawiliśmy się na świecie, aby spełnić swoją życiową misję. Co nią jest w Twoim przypadku?

Moją misją zawodową jest wspieranie innych ludzi, by realizowali swoje plany i osiągali cele, wykorzystując swój potencjał. By robili to jak najbardziej efektywnie. Natomiast misją rodzinną, całej mojej rodziny, jest wsparcie wzajemne w realizacji naszych marzeń.

W swojej ostatniej książce pt. „Zasługujesz na sukces” cytujesz piękne słowa Dalajlamy: „Oceniaj swój sukces poprzez pryzmat tego, z czego musiałeś zrezygnować, aby go osiągnąć”. Z czego Ty musiałaś rezygnować w drodze po swój sukces?

Swoją firmę otworzyłam, gdy miałam osiemnaście lat, czyli uzyskałam zdolność prawną. Wtedy wiązało się to jednocześnie z rezygnacją z wyjść towarzyskich czy imprez. Budowałam wówczas swój pierwszy biznes i dlatego zrezygnowałam na jakiś czas z wakacji. Chodziłam też do szkoły, więc musiałam połączyć naukę i pracę. Dopiero kiedy osiągnęłam swój pierwszy sukces zawodowy, trochę odpuściłam i pozwoliłam sobie na wakacje. Budując swoją stabilizację finansową, musiałam na pewien czas zrezygnować z wydawania pieniędzy na przyjemności i wydawać mniej niż zarabiałam. Od zawsze wydaję mniej niż zarabiam, tyle że dziś jest to dla mnie łatwiejsze do zrobienia. To była bardzo dobra decyzja. Gdy uczyłam się aktualnego zawodu, poświęciłam temu wiele weekendów. Najpierw jako studentka studiów coachingowych w Laboratorium Psychoedukacji, potem w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Ale patrząc z perspektywy, opłacało się.

Definicja sukcesu Kamili Rowińskiej?

To realizowanie na poziomie mistrzowskim wszystkich swoich wartości. Moją wartością jest m.in. rodzina, zdrowie, rozwój, odpowiedzialność, piękno i przyjaciele. Jeżeli mogę realizować je wszystkie jednocześnie, czuję, że osiągam sukces. Inaczej odczuwam brak sukcesu i szukam wtedy balansu.

20953267_1942984662642858_2150934006569796616_n

W ostatniej książce nawołujesz do tego, aby w drodze na szczyt starać się wchodzić na tzw. poziom mistrzowski. Są jakieś rady, wskazówki, jak ten poziom osiągać?

Żeby myśleć o poziomie mistrzowskim, najpierw trzeba wybrać jakąś dziedzinę albo zawód, który będziemy uprawiać i co do których nasze serce woła, byśmy się nimi zajmowali. Jeśli wybierzemy zawód, do którego czujemy miłość, pasję i powołanie, to będziemy mogli znieść w nim pewien dyskomfort wiążący się z wchodzeniem na poziom mistrzowski. Bo wejście na poziom mistrzowski oznacza, że musimy zrobić więcej niż cała reszta w tym zawodzie zrobiła, uzupełnić, jak to tylko możliwe swoje wykształcenie, zdobyć jak największe doświadczenie, czyli przepracować jak najwięcej w tym zawodzie. Tylko wtedy, gdy jesteśmy zafascynowani działalnością, którą wykonujemy, jesteśmy w stanie wszystko to zrobić. Na pewnym etapie naszego życia nie będą motywowały nas tylko pieniądze za wykonaną pracę. Jeżeli nie będzie w nas miłości do tego, co robimy, nie będzie to częścią naszej misji życiowej. Wtedy nic nas nie zmusi, byśmy weszli na poziom mistrzowski.

Mówisz o tym, że kto ma więcej energii, ten wygrywa na rynku…

Za pasją i chęcią realizowania swojej misji, powołaniem, jakie idzie w związku z tym, że wybieramy sobie upragniony zawód, pójdzie to, że będziemy mieć energię do jego wykonywania. Ludziom wydaje się, że rządzi perfekcja. Wcale nie. Moja przyjaciółka powtarza, że rządzi progres, a nie perfekcja. Ale by dojść do progresji czy mistrzostwa, trzeba mieć bardzo dużo energii. Są ludzie mający bardzo dobre pomysły, ale brakuje im energii, by je zrealizować. Czasami ta energia może pomóc w ewentualnych brakach kompetencyjnych, które każdy na początku prowadzenia swojego biznesu ma. Ten, kto będzie miał energię do tego, by się uczyć, chcieć się doskonalić, pytać, prosić o pomoc i współpracować z innymi, ma szansę utrzymać się na rynku.

Czy to prawda, że cena czyni cuda? Pytam, bo wiele kobiet ma dziś problem z wyceną własnych działań, z wyceną wartości produktów, które oferują. Boimy się, że cena, którą zaoferujemy naszym klientom, będzie za wysoka i po prostu nic nie sprzedamy…. Jak wyzbyć się kompleksów i jak właściwie wyceniać swoje usługi?

Owszem, cena czyni cuda wtedy, kiedy konkurujemy przede wszystkim ceną. Możemy konkurować jakością, stosunkiem jakości do ceny, tylko ceną, terminem realizacji, a możemy tym, że np. mamy takie produkty czy usługi, które są unikatowe i niepowtarzalne. I właściwie cena wtedy nie ma tak naprawdę znaczenia. Kiedy przygotowujemy się do wyceny swoich usług, najważniejsze jest to, byśmy zdali sobie sprawę z tego, kto ma być ich grupą docelową. Inaczej będzie się wyceniało usługi i ustalało biznesplan np. dla elitarnego zakładu fryzjerskiego przyjmującego celebrytów (aktorów, artystów) aspirującego, by obsługiwać tzw. klasę wyższą, albo tych, którzy myślą, że w tej klasie są, a inaczej będzie się wyceniał osiedlowy salon. Są sytuacje, kiedy niska cena powoduje, że kupujący wątpi w to, że przy niskiej cenie może go coś dobrego spotkać. Dlatego uważałabym z obniżaniem ceny. Wszystko zależy do tego, do kogo kierujemy produkt. Mój mąż, kiedy sortuje po cenie wybory ofert wczasów w Internecie, od razu ustala ich minimalną cenę, bo zakłada, że poniżej niej nie ma szans na porządną ofertę wakacji i spełnienie wszystkich naszych wymagań. I gdyby nawet jakieś supermiejsce na wakacje obniżyłoby cenę, to my będziemy w tym szukać podtekstu negatywnego. I na to też trzeba zwrócić uwagę przy układaniu cen.

Jesteś wielką miłośniczką zdrowego tryby życia, sportu, odżywiania. Czy dobry wygląd, samopoczucie, aparycja ma Twoim zdanie znaczenie w biznesie?

Dobra aparycja, samopoczucie i wygląd mają ogromne znaczenie w biznesie. Natomiast nie z tego powodu jestem miłośniczką zdrowego trybu życia, odżywiania i sportu. Powtórzę: bardzo ważną wartością jest dla mnie zdrowie, zarówno psychiczne, duchowe, jak i fizyczne. Dlatego swoją uwagę poświęcam temu, by nie zaśmiecać swojego organizmu, tylko go odżywiać, by móc funkcjonować dobrze, mieć czysty umysł i dużo energii na realizację marzeń i celów. Zdrowy tryb życia to nie działanie na swoją szkodę. Nie widzę powodu, dla którego miałabym sobie szkodzić i nie troszczyć się o swój organizm. Nie chodzi o to, bym co miesiąc się badała, ale o unikanie rzeczy, które mi szkodzą. Jeśli chodzi o sport, to go uprawiam, chodzę na siłownię i ćwiczę pod okiem trenera. Dla odstresowania i zrelaksowania się, uwolnienia myśli i popracowania oddechem uprawiam też jogę. Robię to, bo szanuję swój organizm i dlatego też dbam o niego. Natomiast dobry wygląd i aparycja są pochodną tego, efektem ubocznym, miłym, ale nie ważniejszym od dbania o siebie.

Jaka jesteś na co dzień? Poza pracą, wystąpieniami publicznymi?

Od większości ludzi słyszę, że jestem podobna w życiu zawodowym i osobistym. Pewnie prywatnie jestem mniej wymagająca. Zawodowo wymagam od swojego zespołu, zwłaszcza od współpracowników i partnerów biznesowych. Od przyjaciół i znajomych nie mam jakiś szczególnych oczekiwań i nie jestem wobec nich wymagająca. Na co dzień prowadzę normalne życie jako mama, żona, kobieta, która odpoczywa, realizuje swoje plany, chodzi do muzeów, podróżuje i ogląda piękne miejsca, spędza czas ze swoimi dziećmi i mężem.

20953301_1942984712642853_2175188853666956107_n

Jak wypoczywasz?

Wypoczywam, kiedy uprawiam sport, kiedy wyjeżdżam z rodziną na wakacje. Wypoczywam też, kiedy sadzę kwiaty i zajmuję się roślinami na tarasie. To pozwala mi zapomnieć o tym, co się dzieje wokół, bo uwagę poświęcam roślinom. Kiedy maluję, też odpoczywam, ponieważ wtedy koncentruję się tylko na tym, co mam do namalowania czy narysowania. Wtedy nie sposób myśleć o czymś innym. Odpoczywam też, kiedy spotykam się z przyjaciółmi. Słucham ich opowieści i prowadzę z nimi długie rozmowy. To dla mnie bardzo relaksujące.

Ulubiona książka?

Nie wiem, czy ulubioną, ale na pewno kluczową jest dla mnie książka pt.: „Siedem nawyków szczęśliwej rodziny” autorstwa Stephena Coveya. To jedyna książka, jaką mamy w domu w dwóch egzemplarzach. Ja mam swój i mój mąż swój. Wszystkie inne książki po ich przeczytaniu jestem gotowa przekazać dalej. Nie chomikuję książek ani rzeczy. Książki Coveya nikomu bym nie oddała.

Czy na koniec podzielisz się z naszymi Czytelnikami inspirującą radą? 

W życiu prywatnym, aby bardziej szanowali swój czas. W zawodowym, aby wciąż się rozwijali, a w każdej dziedzinie życia, aby byli wdzięczni i częściej zadawali sobie pytanie: gdybym jutro obudził/a się z tym, za co podziękowałam wczoraj, co by to było?

Rozmawiała: Ilona Adamska

fot. Lidia Skuza

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Akceptuję zasady Polityki prywatności