Dla nich nie ma celów, których nie da się zrealizować. Na ich szkolenia przylatują ludzie z całego świata. O swoich osiągnięciach, spotkaniu z Donaldem Trumpem i planach na przyszłość opowiada nam Łukasz Milewski z firmy eventowej Milewski & Partnerzy.
LBQ: Głównym partnerem Milewski & Partnerzy jest prestiżowa firma Success Resources z siedzibą w Londynie i Singapurze. Obecna na praktycznie wszystkich kontynentach od 20 lat. Łączycie wspólnie siły, by tworzyć wyjątkowe wydarzenia. Skąd pomysł na tego typu działalność?
Ł.M.: Przez 7 lat działaliśmy na rynku ściśle finansowym, czyli twarde, bardzo techniczne szkolenia warsztatowe. Maksymalnie piętnaście‒dwadzieścia osób. Przez te wszystkie lata dzięki ciężkiej pracy udało nam się wypracować pozycję lidera na rynku w segmencie edukacyjnym. Wywodzę się z rynku rozwoju. Zanim zaczęliśmy organizować Akademię Inwestora, było wiele projektów typowo rozwojowych, motywacyjnych, które miały na celu zainspirować ludzi. W pewnym momencie stwierdziłem, że muszę coś zmienić, że warto by pójść dalej. Otworzyć się na coś większego. W tym czasie mieliśmy w firmie różne zawirowania. Ktoś odchodził. Pojawił się taki moment, gdy stwierdziłem, że skoro ktoś zostawia mnie na lodzie, to jest to super czas, aby zrobić coś fajnego, nowego. Coś, co odniesie spektakularny sukces.
LBQ: Co było inspiracją do zmian w Pana życiu?
Ł.M.: Donald Trump. Przeczytałem jedną z jego książek. Jego postać była dla mnie niezwykle inspirująca i pomyślałem, że fajnie byłoby go zaprosić na Stadion Narodowy. Wychodząc z założenia, że w życiu nie ma celów, których nie można zrealizować, postanowiłem działać. Na stronie internetowej przeczytałem, że jedynym sposobem skontaktowania się z nim jest list. Pisany odręcznie. Napisałem więc obszerny, kilkustronicowy list, zaadresowałem i wysłałem do Nowego Jorku. Po dwóch miesiącach dostałem e-maila, że pan Donald zapoznał się z listem, że podoba mu się idea, którą chcemy zrealizować, ale niestety wystartuje w kampanii prezydenckiej i nie będzie miał czasu na przyjazd.
LBQ: Zaczęła się zapewne zabawa w negocjacje…
Ł.M.: Tak. Napisałem e-maila z pytaniem, czy za pół miliona dolarów byłaby możliwość zorganizowania spotkania. Po trzech minutach przyszła odpowiedź, że za milion dolarów możemy rozmawiać. Decyzję podjąłem w trzy sekundy, chociaż nie miałem takich środków w tamtym momencie. Jednak brand, taki człowiek, sprawił, że tak naprawdę nie było się nad czym zastanawiać. W międzyczasie znalazł się jeszcze inwestor, który powiedział, że zainwestuje w ten projekt połowę kwoty, jeśli uda nam się ściągnąć do Polski Donalda Trumpa. Okazało się, że w Nowym Jorku byli zszokowani tym, że jesteśmy w stanie wyłożyć takie pieniądze. Grali więc na wstrzymanie. Zaczęliśmy się więc zastanawiać, kto na świecie współpracuje z Trumpem. Kto może nam pomóc w dotarciu do niego. Kolega, który dzisiaj z nami pracuje, dał mi adres e-mailowy do założycielki Success Resources, która powiedziała, że nam pomoże, jeśli my jej pomożemy.
LBQ: Kolejne wyzwanie…
Ł.M.: Mieliśmy za zadanie sprzedać i przywieźć ludzi na szkolenie do Londynu. Wszystko byłoby OK, ale dokładnie w tym samym czasie mieliśmy ważną konferencję giełdową w Polsce. Podjąłem jednak rękawicę, sprzedaliśmy około stu miejsc. Moi współpracownicy zawieźli ludzi do Londynu. Ja pojechałem na konferencję i następnego dnia o szóstej rano siedziałem już w samolocie do UK, by dołączyć do uczestników szkolenia. Poznałem wtedy Trumpa i… lekko się nim rozczarowałem. Wtedy też zdecydowaliśmy, że rezygnujemy z niego i organizujemy MMI (The Millionaire Mind Intensive), szkolenie stworzone przez Harva Ekera, który jest absolutnym numerem 1 na świecie w dziedzinie finansowych zmian. Zrobiliśmy pięć edycji MMI w ciągu półtora roku i kilkanaście mniejszych, których nie reklamowaliśmy. Przylatywali na nasze szkolenia ludzie z całego świata, m.in. Włosi, Niemcy, Holendrzy.
LBQ: Jakich zagadnień dotyczą oferowane przez Milewski & Partnerzy szkolenia?
Ł.M.: Przeróżnych. Od umiejętności przywódczych, sprzedażowych, po wystąpienia publiczne, inwestycje na giełdzie. Ogromnym sukcesem cieszy się MMI, czyli „finanse na wesoło”, gdzie ludzie uczą się zarządzania gotówką, zmieniają wzorce finansowe. Wyszkoliliśmy już ponad 15 000 osób, wśród których są i prezesi banku, i studenci. Osoby z każdej grupy społecznej.
LBQ: Co wyróżnia Was spośród konkurencji i co decyduje o tym, że w środowisku rozwojowym uznawani jesteście za lidera rynku?
Ł.M.: To, że inni coachowie, szkoły trenerów promują przede wszystkim siebie, a my ‒ odwrotnie. Jesteśmy jakby menedżmentem coachów, wspieramy ich, reklamujemy. Promujemy ich, nie siebie. Jesteśmy tymi, którzy nie stają na świeczniku.
LBQ: Jak wygląda dobór współpracowników? Jakimi kryteriami kierujecie się przy wyborze coacha, mówcy motywacyjnego, szkoleniowca?
Ł.M.: W głównej mierze merytoryka, tematyka zagadnień. W naszej branży znamy praktycznie wszystkich, którzy liczą się na rynku. Często sami chodzimy na ich szkolenia, by zobaczyć, jak pracują. Budujemy z prelegentami różne modele biznesowej współpracy, o których jednak nie chciałbym mówić. Szansę wystąpić ma każdy.
LBQ: Po co ludzie przychodzą na takie spotkania? Co z tego mają? Jaki produkt dostają?
Ł.M.: Osoby, które krytykują MMI, nie wiedzą, jak ogromną wartość niesie to szkolenie. Trzy dni warsztatów, ćwiczeń, zabawy, w inny sposób niż jest to w edukacji prowadzone. Na naszych spotkaniach niczego nie uczymy, raczej oduczamy złych nawyków.
LBQ: Przed Wami dwa duże projekty, o których robi się coraz głośniej w mediach…
Ł.M.: Pracowaliśmy ciężko dziesięć lat po to, by spełnić teraz swoje dwa największe marzenia ‒ Tonny Robbins i Nick Vujcic w Polsce. Pierwszy z nich pracował z największymi ludźmi tego świata, m.in. z Michaiłem Gorbaczowem czy Billem Clintonem. Przybywa do Polski, by zrobić bardzo mocny, emocjonalny warsztat, na który, z tego, co wiemy, wybiera się cały polski świat biznesu, finansów, ekonomii. Z kolei spotkanie z Nickiem pod hasłem „Życie bez ograniczeń” to ogromne wyzwanie, ponieważ po raz pierwszy będziemy chcieli połączyć dwa światy – świat wystąpień i świat artystyczny. Czyli coś totalnie innego. Mamy zaplanowany spektakl, który będzie zaprezentowany czterdziestu tysiącom ludzi. Będą to historie każdego z nas, których przesłaniem jest stwierdzenie, że bez względu, z jakich korzeni pochodzimy, bez względu na to, jakie mamy przeszkody na swojej drodze, możemy spełnić swoje marzenia. Warto to robić, postępując w zgodzie z takimi wartościami jak wiara, miłość, uczciwość, nadzieja. Nie zawsze droga na skróty jest lepsza. Czasem warto popracować dłużej.
LBQ: Istnieje zatem recepta na sukces?
Ł.M.: Nie ma czegoś takiego. Ona jest w każdym z nas. To jest składowa naszej wiary, ciężkiej pracy, dążenia do doskonalenia siebie. Odpowiednie myślenie również jest ważne.
Rozmawiała: Ilona Adamska, Jerzy Walkowiak
fot. Archiwum prywatne